W ubiegłą sobotę podczas pierwszej wizyty w Casercie Papież jak zwykle chciał porozmawiać
z miejscowym duchowieństwem. Spotkanie miało miejsce w kaplicy Pałacu Królewskiego
i trwało ponad godzinę. Franciszek odpowiedział na pytania czterech kapłanów.
Pierwsze
pytanie zadał wikariusz generalny diecezji Caserty. Skarżył się na trudności duszpasterskie
wynikające z anachronicznych i absurdalnych niekiedy granic włoskich diecezji. Granica
diecezji Caserty przebiega w niektórych wypadkach pośrodku gmin i miejscowości, dzieląc
je na dwie części. W sprawie tej interweniowano już w Watykanie przed niemal 50 laty.
Rozżaleni duszpasterze usłyszeli wówczas, że to biskupi tego regionu muszą dojść do
zgody, a wtedy Watykan zatwierdzi zmiany. Lecz kiedyż to wreszcie biskupi dojdą do
zgody – pytał Papieża włoski kapłan?
„Pewni historycy Kościoła twierdzą, że
na niektórych pierwszych soborach między biskupami dochodziło wręcz do rękoczynów,
ale na koniec dochodzili do zgody – przypomniał Papież. – To źle, że tak się dzieje.
Jest źle, kiedy biskupi się obmawiają lub zmawiają. Nie mam tu na myśli jedności myśli
czy duchowości, bo to jest dobre, ale mówię tu o zmowie w sensie negatywnym. To jest
niedobre, bo rozbija jedność Kościoła. To nie pochodzi od Boga. A my biskupi musimy
dawać wzór jedności, o którą Jezus prosił Ojca dla Kościoła. A nie dajemy go, kiedy
obmawiamy się na wzajem: ten robi to, a tamten tamto. Dość tego, powiedz to prosto
w oczy! Nasi poprzednicy na pierwszych Soborach dopuszczali się bójek. A ja wolę,
by ludzie sobie powiedzieli parę mocnych słów, a potem się objęli i już nie mówili
skrycie jeden przeciw drugiemu. Taka jest zasada ogólna: w jedności Kościoła ważna
jest jedność między biskupami”.
Franciszek zauważył, że również gdzieindziej
dochodzi do sporów między biskupami w kwestiach majątkowych.
„W pewnym kraju,
nie we Włoszech, gdzieindziej, pewna diecezja, której granice zostały zmienione, od
40 lat procesuje się z powodu lokalizacji skarbca katedry, o pieniądze. Trudno to
zrozumieć. I diabeł ma z tego radość, z takich przypadków! To on na tym zyskuje. Ma
ksiądz rację, mówiąc, że biskupi zawsze powinni żyć w zgodzie. Ale ma to być zgoda
w jedności, a nie w jednolitości. Każdy ma swój charyzmat, swój sposób myślenia, własny
punkt widzenia. Ta różnorodność jest niekiedy skutkiem błędów, ale niekiedy jest owocem
Ducha Świętego. Duch Święty zechciał, aby w Kościele istniała wielość charyzmatów.
Ten sam Duch, który wprowadza tę różnorodność, jest też w stanie tworzyć jedność.
Jednakże jedność przy zachowaniu odmienności każdego, tak by nikt nie zatracił swej
osobowości” – powiedział Ojciec Święty.
Kolejne pytanie kapłanów z Caserty
dotyczyło pobożności ludowej. W adhortacji Evangelii Gaudium Franciszek zachęca do
jej rozwoju i umacniania. Jeden z proboszczów zapytał się zatem, jak to czynić, zachowując
przy tym prymat Ewangelii i wystrzegając się zagrożenia chrześcijaństwem sentymentalnym.
Odpowiadając na pytanie, Papież wskazał najpierw na inne zagrożenia, istniejące we
współczesnym Kościele.
„Mówi się – powiedział – że w naszych czasach religijność
osłabła, ale ja nie jestem o tym za bardzo przekonany. Istnieją przecież owe nurty,
owe szkoły duchowości intymistycznej, typu gnostyckiego, które prowadzą duszpasterstwo
podobne do modlitwy przedchrześcijańskiej, przedbiblijnej, gnostycznej. I gnostycyzm
przedostał się do Kościoła w tych grupach pobożności intymistycznej. To właśnie nazywam
intymizmem. Intymizm nie jest dobry, jest tylko dla mnie, jestem spokojny, czuję się
pełen Boga. Nie jest to dokładnie to samo, co New Age, ale jest to podobne, zmierza
w tym samym kierunku. Owszem, jest to religijność, ale religijność pogańska, czy wręcz
heretycka. Nie powinniśmy się obawiać używać tego słowa herezja, bo gnostycyzm jest
herezją, był pierwszą herezją w Kościele”.
Przechodząc z kolei do pobożności
ludowej, Franciszek zauważył, że sam odwołuje się do tego, co napisał na ten temat
w Evangelii nuntiandi Paweł VI. Kiedy Dokument z Aparecidy miał się odnieść do tego
zagadnienia, musiał sięgnąć właśnie do tej adhortacji sprzed 40 lat, która nic nie
straciła na aktualności – powiedział Ojciec Święty.
„W dokumencie tym Paweł
VI opisuje pobożność ludową, stwierdzając, że niekiedy również i ją trzeba poddać
ewangelizacji – powiedział Franciszek. – Tak, bo w każdej pobożności jest niebezpieczeństwo
pójścia za bardzo w jedną czy w drugą stronę, tak że nie wyraża już ona solidnej wiary.
Ale pobożność, którą mają ludzie, która wnika do ich serca przez chrzest ma ogromną
moc, do tego stopnia, że Lud Boży, mając tę pobożność, jako całość nie może się mylić,
jest nieomylny in credendo – w wyznawanej wierze. Tak mówi Lumen gentium. Prawdziwa
pobożność ludowa rodzi się z tego sensus fidei, o którym mówi ten dokument, i prowadzi
do kultu świętych i Matki Bożej, także w formach folklorystycznych, w dobrym tego
słowa znaczeniu. Dlatego też pobożność ludowa jest dogłębnie inkulturowana, nie można
jej wymyślić w laboratorium, w sterylnym środowisku. Pobożność ludowa rodzi się z
życia”.
Franciszek zauważył, że pobożność ludowa jest aktywna. Jest ona głębokim
poczuciem wiary, które jest właściwe jedynie ludziom prostym i pokornym. Tytułem przykładu
wspomniał o tym, czego sam doświadczył w sanktuariach.
„W sanktuariach spotykamy
się z cudami – powiedział Papież. – Co roku 27 lipca odwiedzałem sanktuarium św. Pantaleona
w Buenos Aires i rano słuchałem tam spowiedzi. A do domu wracałem odnowiony tym doświadczeniem,
wracałem zawstydzony świętością prostych ludzi, grzesznych, lecz świętych. Wyznawali
swoje grzechy, a potem opowiadali o swym życiu, o problemach z córką lub synem, o
chorych, których odwiedzali. Było w tym czuć Ewangelię. Konfesjonały w sanktuariach
są miejscem odnowy dla nas kapłanów i biskupów, są kursem formacji duchowej, właśnie
dzięki temu kontaktowi z pobożnością ludową. Wierni, którzy przychodzą do spowiedzi,
opowiadają o swej nędzy, ale za tą nędzą widzisz łaskę Bożą, która ich przez to wszystko
prowadzi. Ten kontakt z ludem Bożym, który się modli, pielgrzymuje, wyraża swą wiarę
w tej formie pobożności, jest wielką pomocą w naszym kapłańskim życiu”.
Na
marginesie tego tematu Papież wspomniał też o fiasku tworzonych odgórnie duszpasterstw
młodzieżowych. Alternatywą dla nich są duszpasterstwa misyjne.
„Ruchy młodzieżowe
w Buenos Aires nie zdały egzaminu – przyznał Papież. – Dlaczego? Bo mówiono młodym:
zrobimy spotkanie, porozmawiamy... i na koniec młodych to nudziło. Jednakże kiedy
proboszczom udało się zaangażować młodych do małych misji, misji wakacyjnych, katechez
dla ludzi, którzy tego potrzebowali, w wioskach pozbawionych kapłana, to młodzi się
w to włączali. Młodzi chcą tej aktywności misyjnej i uczą się w ten sposób pobożności,
którą również można nazwać ludową. Apostolat misyjnych młodych ma coś w sobie z pobożności
ludowej”.
Kolejne pytanie, które zadał Papieżowi jeden z księży z Caserty,
dotyczyło rozwoju Kościoła w społeczeństwie, które coraz bardziej oddala się od Ewangelii.
Papież wskazał na potrzebę kreatywności.
„Takie przykazanie Bóg dał Adamowi:
staraj się o rozwój ziemi, bądź kreatywny. Kreatywność nakazał też Jezus swym uczniom
za pośrednictwem Ducha Świętego. Na przykład kreatywność pierwotnego Kościoła w relacjach
względem judaizmu. Paweł był kreatywny. Piotr, kiedy szedł do Korneliusza, miał obawy,
ponieważ robił coś nowego, kreatywnego. Ale poszedł. Kreatywność jest tu kluczem.
A jak można ją osiągnąć? Przede wszystkim, jeśli chcemy być kreatywni w Duchu Pana
Jezusa, to nie ma innego sposobu jak modlitwa, to jest warunek tej kreatywności. Biskup,
kapłan, który się nie modli, zamknął drzwi, zamknął drogę kreatywności. Na modlitwie
Duch pozwala ci czegoś doświadczyć, przychodzi diabeł i pozwala ci doświadczyć czegoś
innego. Ale modlitwa jest warunkiem, by iść naprzód. Nawet jeśli modlitwa tak często
wydaje się nudna. Modlitwa jest bardzo ważna. Nie tylko brewiarz, ale też liturgia
Mszy, spokojna, sprawowana dobrze i pobożnie, osobista modlitwa z Panem Bogiem. Jeśli
się nie modlimy, to będziemy być może dobrymi zarządcami duszpasterskimi i duchowymi,
ale Kościół bez modlitwy stanie się organizacją dobroczynną, a nie Kościołem z namaszczenia
Ducha Świętego. Modlitwa jest pierwszym krokiem, bo jest otwarciem na Pana Boga, aby
otworzyć się na innych”.
Papież podkreślił, że za kreatywność trzeba niekiedy
dużo zapłacić. Tytułem przykładu wspomniał o bł. Antonim Rosiminim, który był krytykiem
kreatywym. Zapłacił za to duchowym więzieniem. Nie mógł nauczać i pisać. Franciszek
zaznaczył, że taka kreatywność zbliża do ludzi, otwiera na ich mentalność, doświadczenia,
problemy. Bardzo często taka bliskość jest dla nas swoistą formą pokuty, bo musimy
słuchać rzeczy nudnych i obraźliwych. Tytułem przykładu Papież przytoczył historię
księdza, który udał się do zaniedbanych przez Kościół południowych diecezji Argentyny,
gdzie od lat brakuje księży, ale rozwijają się tam wspólnoty ewangelikalne. Spotkał
tam dyrektorkę szkoły, która odeszła od Kościoła właśnie do protestantów.
„Ta
kobieta – opowiadał Papież – kazała mu siąść i zaczęła na niego krzyczeć: «Porzuciliście
nas, zostawiliście nas samych. A ja potrzebowałam Słowa Bożego i musiałam pójść do
protestantów i sama stałam się protestantką». I ten młody kapłan, łagodny i rozmodlony,
powiedział: «Proszę Pani, tylko jedno słowo: przepraszam. Przebacz nam, porzuciliśmy
owczarnię». I kobieta się zmieniła. Pozostała protestantką i ksiądz nie podjął dyskusji
o tym, która religia jest prawdziwa. W tym momencie nie można było tego zrobić. Kobieta
zaczęła się uśmiechać, zaproponowała mu kawę, a kiedy odchodził zaprowadziła go do
sypialni i otworzyła szafę, w której był obraz Matki Bożej. «Musi ksiądz wiedzieć,
że nigdy Jej nie porzuciłam. Schowałam Ją ze względu na pastora, ale nadal pozostaje
w tym domu». Ta anegdota pokazuje, jak dzięki bliskości i łagodności ta kobieta pojednała
się z Kościołem, bo czuła się przez Kościół porzucona. A ja zadałem temu księdzu pytanie,
którego nie powinno się zadawać: No i jak się to wszystko skończyło? Ten ksiądz mnie
skorygował: «Niczego się od niej nie domagałem. Nadal chodzi do wspólnoty protestanckiej.
Ale widać, że jest to kobieta, która się modli. Niech się tym zajmie Pan Jezus». Nie
zrobił kolejnego kroku, nie zachęcił jej do powrotu do Kościoła katolickiego. Jest
to roztropna bliskość, która wie, jak daleko może się posunąć”.
Franciszek
podkreślił, że trzeba dialogować ze wszystkimi i wystrzegać się prozelityzmu, który
jest pułapką. Kościół rozwija się nie przez prozelityzm, lecz siłą przyciągania –
powiedział, cytując Benedykta XVI.
Ostatnie pytanie dotyczyło duchowości księdza
diecezjalnego. Papież powiedział, że istotą tej duchowości jest właśnie diecezjalność,
czyli relacja z biskupem i innymi kapłanami.
„Relacja z biskupem jest ważna,
niezbędna. Ksiądz diecezjalny nie może być oderwany od biskupa. «Ale biskup mnie nie
lubi, biskup to, biskup tamto...» Biskup może być człowiekiem o trudnym charakterze,
ale jest to twój biskup. I ty przy tej negatywnej postawie musisz znaleźć sposób,
by zachować z nim relację. Są to jednak wyjątkowe przypadki. Diecezjalność oznacza
relację z biskupem, którą należy stale urzeczywistniać i zacieśniać. W większość przypadków
nie jest to wielki problem, katastrofa, ale coś normalnego. Drugim miejscem diecezjalności
jest relacja z innymi księżmi, z całym prezbiterium. I to wszystko, bardzo proste,
ale zarazem niełatwe. Niełatwe, bo dojście do zgody z biskupem nie zawsze jest łatwe.
Bo jeden myśli tak, drugi inaczej, można dyskutować... Więc dyskutujcie! I to na głos.
Ileż to razy syn spiera się z ojcem, ale na koniec pozostają synem i ojcem. Jednakże,
jeśli do tych relacji między biskupem i prezbiterium zakradnie się dyplomacja, to
zabraknie Ducha Bożego, bo nie ma ducha wolności. Trzeba mieć odwagę powiedzieć: ja
tak nie myślę, mam inne zdanie. A także mieć pokorę, by przyjąć upomnienie”.
Papież
podkreślił, że najwięcej zła w tych relacjach płynie z plotkarstwa. Plotki są jałowe
i prowadzą do zgorzknienia. Uniemożliwiają też nawiązywanie ewangelicznych relacji
z biskupem i między kapłanami.
„Plotkarstwo jest największym wrogiem diecezjalności
– powiedział Ojciec Święty. – Ty jednak bądź mężczyzną. Jeśli masz coś przeciwko biskupowi,
to idź i powiedz mu. Potem będą nieprzyjemne konsekwencje. Poniesiesz krzyż, ale bądź
mężczyzną. Jeśli jesteś człowiekiem dojrzałym i widzisz w twym przyjacielu kapłanie
coś, co się ci nie podoba, albo uważasz za niewłaściwe, idź i powiedz mu to prosto
w oczy. A jeśli widzisz, że nie przyjmuje on napomnień, idź i powiedz o tym biskupowi
albo najbliższemu przyjacielowi tego księdza, aby ktoś mu pomógł się poprawić. Ale
nie opowiadaj tego innym. Bo w ten sposób jedni zabrudzają drugich. A diabeł jest
zadowolony z takiej uczty, bo w ten sposób uderza się w serce duchowości diecezjalnej”.
Na
zakończenie Papież zauważył, że świadectwem dobrze przeżywanej duchowości księdza
diecezjalnego jest radość. Zgorzkniałość u kapłana świadczy natomiast, że tej duchowości
mu brakuje – powiedział Franciszek podczas spotkania z duchowieństwem diecezji Caserta.