Sudan: Meriam Ibrahim pod ochroną ambasady USA, ale nie może wyjechać z kraju
Nadal bardzo niepewna jest sytuacja sudańskiej katoliczki, która niemal nie skończyła
na szubienicy za rzekome wyrzeczenie się islamu. Aktualnie Meriam Ibrahim przebywa
w amerykańskiej ambasadzie w Chartumie, nie może jednak wyjechać z Sudanu, ponieważ
toczy się przeciwko niej nowe postępowanie. Zdaniem władz sudańskich złamała prawo,
posługując się dokumentami Sudanu Południowego. Spędziła już za to w areszcie 48 godzin.
Władze
amerykańskie deklarują wszelką możliwą pomoc. Obywatelem USA jest mąż Meriam. Nie
ukrywa on zadowolenia, że jego żona z dwójką dzieci znalazła się w placówce dyplomatycznej.
Odkąd bowiem w poniedziałek sąd anulował wyrok śmierci i wypuścił ją na wolność, otrzymuje
ona pogróżki od islamskich fundamentalistów. Dla pokaźnej części sudańskiego społeczeństwa
Meriam wciąż pozostaje apostatką. Jej ojciec był bowiem muzułmaninem, a Koran nie
pozwala, by w takiej sytuacji dzieci mogły przyjąć wiarę chrześcijanką. Jak podaje
agencja AFP, powołując się na katolickiego arcybiskupa Chartumu, kobieta została wychowana
przez matkę, która należy do Kościoła prawosławnego, sama jednak w 2011 r., tuż przed
zawarciem małżeństwa, przyjęła wiarę katolicką.