Mija dzisiaj pięć lat od aresztowania pakistańskiej chrześcijanki Asii Bibi. Została
ona skazana na śmierć za rzekome bluźnierstwo przeciwko Mahometowi, a w rzeczywistości
opowiadała tylko swoim koleżankom-muzułmankom o swej wierze w Chrystusa. Mimo presji
opinii międzynarodowej proces apelacyjny odraczany jest w nieskończoność, a kobieta
cały czas przebywa w celi śmierci w Multanie. Zapowiadana od dawna rozprawa apelacyjna
jest stale odraczana. Ostatnio miała się odbyć w Sądzie Najwyższym w Lahaurze 27 maja,
jednak bez podania przyczyny została zdjęta z wokandy.
Islamscy fundamentaliści
kontynuują zastraszanie sędziów, grożąc śmiercią każdemu, kto ośmieli się wystąpić
w obronie chrześcijanki. O tym, że te pogróżki nie są bezpodstawne, świadczy śmierć
muzułmańskiego gubernatora Pendżabu i katolickiego ministra ds. mniejszości. Obaj
zostali zabici, ponieważ występowali w obronie Asii Bibi.
Obrońcy kobiety podkreślają,
że pośrednio za „bluźnierstwo” chrześcijanki płaci cała jej rodzina. Mąż i pięcioro
dzieci muszą się ukrywać, by nie dosięgła ich zemsta islamskich fundamentalistów.
Prześladowani byli także chrześcijanie z miasteczka, gdzie mieszkała Asia Bibi.