„Wiele osób liczyło na to, że mistrzostwa świata w piłce nożnej dadzą także nową nadzieję
najuboższym mieszkańcom tego kraju. Niestety zostali oni odcięci od jakichkolwiek
korzyści” – mówi Roberto Vignola, prowadzący z ramienia włoskiej organizacji pozarządowej
CESVI projekty edukacyjne w 13 fawelach Rio de Janeiro. „Nasi podopieczni uwielbiają
futbol, jednak widzą, że napełnia on kieszenie i tak już bogatych, nie przyczyniając
się do rozwoju kraju” – podkreśla włoski wolontariusz.
„Mieszkańcy faweli,
szczególnie młodzież, przeżywają mundial jako czas segregacji, prawie że apartheidu
- mówi Vignola. - Panuje ogromna frustracja, ponieważ zostały zainwestowane wielkie
pieniądze w budowę stadionów, dróg i hoteli, ale nie zrobiono nic, by poprawić warunki
życia najuboższych. Brakuje podstawowej infrastruktury, nie działa kanalizacja, nie
wspominając już o wystarczającym dostępie do służby zdrowia i edukacji czy upragnionej
przez wielu pracy. Stąd też biedni Brazylijczycy widzą mundial wyłącznie jako święto
ludzi bogatych. Potwierdzają to też wysiłki władz starających się ukryć biedne oblicze
Brazylii; czynią one wszystko, by faweli i życia w nich nie widzieli zagraniczni kibice,
którzy przybywają do naszego kraju w tych dniach”.
Vignola podkreśla, że powszechna
frustracja, brak perspektyw na przyszłość i poczucie opuszczenia przez państwo często
przekształcają się w protesty społeczne, których byliśmy świadkami także przez mundialem.
W czasie swych odwiedzin w jednej z faweli Rio de Janeiro Franciszek przypomniał,
że dopiero wtedy, gdy jesteśmy zdolni do dzielenia się z innymi, wzbogacamy się naprawdę,
zaś miara wielkości społeczeństwa zależy od sposobu, w jaki traktuje ono najbardziej
potrzebujących.