Był człowiekiem pokoju, który niósł pomoc i wsparcie wszystkim niezależnie od rasy
i religii. Oby ofiara jego życia przyczyniała się do uciszenia broni i powstrzymania
nienawiści w Syrii. W tych słowach przełożony generalny Towarzystwa Jezusowego wspomina
holenderskiego jezuitę o. Fransa van der Lugta, na którym wczoraj w Homs dokonano
brutalnej egzekucji. W telegramach kondolencyjnych po jego śmierci przebija ogromne
zaskoczenie, że takiego człowieka pokoju, jakim był ks. van der Lugt, mogła spotkać
tak okrutna śmierć.
„To był wierny świadek Ewangelii i człowiek dialogu –
tak swego współbrata wspomina o. Ghassan Sahoui, pracujący w Homs. – Oczywiście jest
wielki smutek po jego śmierci. Z drugiej zaś strony, gdy spoglądamy na jego życie
na terenie starego miasta w Homs, odczytujemy misję i wezwanie do wszystkich chrześcijan,
byśmy nie uciekali, byśmy pozostali w Syrii. Naszym zadaniem jest głoszenie pokoju,
pojednania i miłości. On był właśnie człowiekiem pokoju, człowiekiem dialogu, kochanym
przez wszystkich. Naszą misją jest trwanie do końca. To, co się wydarzyło, nie napawa
nas strachem. Wprost przeciwnie, daje nam siłę, daje nowe światło w tej trudnej sytuacji”.
Z
kolei melchicki arcybiskup Aleppo wspomina jezuickiego męczennika jako człowieka do
końca oddanego Syryjczykom, którym służył od 1966 r. „Widząc ludzi cierpiących i umierających
z głodu, do końca starał się położyć kres oblężeniu Homs. Wprost trudno pojąć, że
taki człowiek mógł zostać zamordowany” – podkreśla abp Jean-Clement Jeanbart. Wskazuje
zarazem na bardzo trudną sytuację w kraju ogarniętym przedłużającą się wojną. Codziennie
umierają kolejni Syryjczycy, a wspólnota międzynarodowa wydaje się przymykać oczy
na dokonujący się dramat. Hierarcha alarmuje też w sprawie tragicznej sytuacji humanitarnej.
Wcześniej czynił to także ojciec van der Lugt, alarmując świat, że w Syrii umiera
się nie tylko od kul, ale także z głodu.