Szerokim echem odbił się wywiad, którego Papież Franciszek udzielił rozgłośni radiowej
nadającej w Buenos Aires z ubogich terenów zwanych Bajo Flores. Stanowią one część
dzielnicy Flores, w której urodził się i wychował Jorge Bergoglio. Wywiad, nagrany
wcześniej w formie wideo, wyemitowano w Bajo Flores na telebimach ustawionych w czwartek
13 marca, w samą rocznicę wyboru na Stolicę Piotrową, po uroczystej Mszy w tamtejszym
kościele.
Była to niejako rozmowa Ojca Świętego z ubogimi i o ubogich. Mówił
on bowiem o pracy duszpasterskiej tamtejszych księży w ubogich dzielnicach i na peryferiach,
wśród ludzi najbiedniejszych. Zna dobrze to duszpasterstwo, bo bardzo je popierał,
kiedy był arcybiskupem stolicy Argentyny. Jak zauważył, nie ma ono charakteru ideologicznego,
ale jest misją apostolską. Wyjaśnił, że ci kapłani, choć ich o to oskarżano, nie byli
bynajmniej komunistami, ale „podejmowali walkę na rzecz życia, nieśli Słowo Boże ludziom
zepchniętym na margines, słuchali Ludu Bożego i walczyli o sprawiedliwość”. Franciszek
podkreślił konieczność postawy ubóstwa, służby i pomagania jedni drugim. Pozdrowił
też więźniów i ich rodziny. A zapytany, co sprawia mu największą trudność jako Papieżowi,
wyznał, że nie lubi i zresztą nigdy nie lubił pracy biurowej.
A jaki był ks.
Jorge Bergoglio jako duszpasterz w Buenos Aires? Obecny kierownik sekcji hiszpańskiej
Radia Watykańskiego został przez niego jako ówczesnego prowincjała przyjęty do zakonu
jezuitów w 1977 r. Później ks. Guillermo Ortiz SJ poznał go jako proboszcza.
„Było
mi dane mieć go jako formatora, profesora, kierownika duchowego, przełożonego. Jako
rektor Kolegium Máximo był on równocześnie proboszczem parafii św. Józefa i troszczył
się z ewangeliczną gorliwością apostolską o misyjność Kościoła. Nam, młodym jezuitom
na etapie formacji, ukazywał bardzo konkretnie powołanie do wyjścia z egoizmu i z
zamykania się w sobie, nie poprzestawania na tych, którzy są blisko Kościoła, ale
pójścia dalej do innych, spotykania się z ludźmi, szukania ich. Wychodził do biednych,
chorych, najsłabszych, zbierał dzieci na katechezę. Jedną z bram naszego kolegium
otwarto wówczas na osiedla robotnicze graniczące z dzielnicami nędzy, by wychodzić
ku peryferiom. Dane mi było uczestniczyć w tym wychodzeniu z parafii, której proboszczem
był przyszły Papież, do ludzi również dalekich od Kościoła. Jak wtedy, również dzisiaj
wskazuje on gestami i słowami, że oznacza to iść, by dotknąć ran Chrystusa w cierpiącym
człowieku, by odczuwać radość spotkania, by dzielić się Bożą miłością i radością Ewangelii.
Tak było już wówczas” – powiedział kierownik sekcji hiszpańskiej Radia Watykańskiego.