Kongijscy biskupi o konflikcie w Katandze: pod wpływem narkotyków i czarów grabi się,
gwałci, morduje
„Nasza ludność nie jest mięsem armatnim. Trzeba z tym skończyć” – w takim zdecydowanym
tonie biskupi Demokratycznej Republiki Konga protestują przeciwko, jak piszą, przerażającej
eskalacji przemocy w regionie Katangi. Ponad pół miliona ludzi zostało w ostatnich
tygodniach zmuszonych do opuszczenia swych domów na skutek działań rebelianckiego
ugrupowania Bakata Katanga, walczącego o oderwanie tego regionu od Konga. List został
wydany na zakończenie sesji plenarnej episkopatu kościelnej prowincji Lubumbashi.
„W imię niepodległości ktoś próbuje zrealizować swoje chore aspiracje. Płacą
za to jednak głównie niewinni ludzie” – piszą biskupi ujawniając, że przy okazji konfliktu
setki dzieci i nieletnich siłą wcielanych jest w szeregi rebelii. „Pod nieustannych
wpływem narkotyków i czarów grabi się, gwałci, morduje, torturuje i podpala. Sytuacja
humanitarna w regionie jest dramatyczna. Rośnie pokolenie bez przyszłości, które zamiast
chodzić do szkoły zmuszane jest do pracy w kopalniach” – podkreślają biskupi przypominając,
że prawdziwą przyczyną konfliktu w regionie są względy ekonomiczne, czyli grabienie
znajdujących się tam złóż diamentów i innych bezcennych surowców mineralnych.
W
swym przesłaniu biskupi wzywają władze Kinszasy oraz wspólnotę międzynarodową do położenia
kresu szerzącemu się w Katandze bezprawiu i apelują o przywrócenie tam, aktualnie
nieobecnych, struktur państwa. „Trzeba skutecznych i konkretnych działań. Nasi ludzie
dłużej nie powinni już cierpieć” – piszą kongijscy biskupi regionu Katangi.