Republika Środkowoafrykańska: misjonarze nie myślą o ewakuacji
Polscy misjonarze nie myślą o ewakuacji z ogarniętej wojną Republiki Środkowoafrykańskiej.
„Ostatnie tygodnie były najtrudniejsze od czasu wybuchu konfliktu w 2012 roku. Liczymy
na to, że przyślą na nasze tereny wojska międzynarodowe. Nie możemy zostawić naszych
ludzi. Nasze misje i kościoły wciąż są azylami zarówno dla chrześcijan jak i muzułmanów.
Przy nas ludzie czują się bezpieczniejsi” - mówi ks. Mirosław Gucwa, pracujący w Bouar,
mieście, które było ostatnio atakowane przez wycofujących się rebeliantów z Seleki.
„Nie ma aż takiego zagrożenia żeby opuszczać kraj. Wielu pracujących w Republice
Środkowoafrykańskiej misjonarzy pochodzi z diecezji tarnowskiej, tamtejszy ordynariusz
wysłał do nas list, w którym prosi, by każdy we własnym sumieniu decydował o tym,
co dalej” – podkreśla ks. Gucwa. Misjonarze zdecydowali, że zostają i będą czekać
na przybycie wojsk międzynarodowych, które mogą zaprowadzić porządek, uspokoić sytuację
i przywrócić bezpieczeństwo.
„To, co przeżyliśmy w styczniu i pierwszych
dniach lutego, to były chwile bardzo trudne. Miejmy nadzieję, że już należą do przeszłości.
Jest jeszcze czas anarchii, ale poza napadami na misje leżące blisko granicy z Czadem,
czy atakami związanymi z przejazdem wycofujących się rebeliantów z Seleki w innych
miejscowościach nie było takich sytuacji, że przyszli na misje i strzelali do kogoś.
Nikt z misjonarzy, ani z personelu kościelnego nie został potraktowany w sposób agresywny.
Ufamy, że najgorsze jest już za nami. Jesteśmy przekonani, że większa obecność żołnierzy
sił międzynarodowych przywróciłaby porządek. Gdyby na tych terenach, gdzie nie ma
żadnej władzy stacjonowały oddziały 10-15 żołnierzy francuskich oraz gdyby środkowoafrykańska
żandarmeria i policja były odpowiednio uzbrojone nie byłoby problemu z tym, by zaprowadzić
porządek” – podkreśla polski misjonarz.
Ks. Gucwa dodaje, że decyzję o pozostaniu
w Republice Środkowoafrykańskiej podjęli nie tylko Polacy, ale także misjonarze pochodzący
z innych krajów. „Nasze wspólnoty są przeważnie międzynarodowe i wszyscy zostają.
Ludzie widzą w nas znak nadziei. Choć sami niewiele możemy zrobić, to ludzie czują
się przy nas bezpieczniejsi. Wielu mówi, że gdyby nie zaangażowanie Kościoła w dialog
i Międzyreligijną Platformę Pokojową, to sytuacja w kraju byłaby dużo gorsza” – zaznacza
kapłan.
Misjonarze włączają się także w organizowanie pomocy humanitarnej.
Przy meczecie w Bouar schroniło się 6 tys. muzułmanów. „Ludzie nas potrzebują. Nasze
kościoły, misje, seminaria są dla nich pewnym azylem. Kiedy cokolwiek się dzieje natychmiast
do nas przychodzą. Nasz obecność daje im poczucie bezpieczeństwa. Myślę tu zarówno
o chrześcijanach jak i muzułmanach” – zaznacza ks. Gucwa.