Liczba wewnętrznych uchodźców, ofiar trwających w Republice Środkowoafrykańskiej pogromów,
przekroczyła 370 tys. Kolejne setki ludzi stale docierają do tymczasowych obozów,
często zlokalizowanych wokół parafii i misji katolickich. Informują o tym pracujący
w Bangi salezjanie. Francuskie oddziały mające położyć kres walkom praktycznie nie
panują nad sytuacją.
W ocenie misjonarzy Francuzi ograniczają się do zabezpieczania
centrum stolicy oraz lotniska. Peryferie miasta pozostają bez jakiejkolwiek kontroli,
a po ulicach krążą młodzi agresywni ludzie, uzbrojeni w maczety i broń palną. Przy
samych tylko salezjańskich ośrodkach koczuje 60 tys. uciekinierów, jednak z powodu
walk misjonarze nie są w stanie zapewnić im nawet podstawowej pomocy. A tymczasem
trafiają tam również ludzie poważnie ranni w starciach, których nie ma czym opatrzyć,
bo ewakuowano pobliski szpital. „Stopień panującej tu niepewności jest wprost niewytłumaczalny
– donosi włoski misjonarz z Bangi. – Wszystko może być przyczyną nieporozumienia,
zwłaszcza dla prostych ludzi” – dodaje salezjanin.