W Libanie nie milkną echa wczorajszego zamachu na jednego z czołowych polityków w
tym kraju. Muhammad Szatah był przedstawicielem umiarkowanych muzułmanów sunnitów
i zagorzałym przeciwnikiem szyickiego Hezbollahu. Otwarcie krytykował zaangażowanie
Hezbollahu po stronie prezydenta Syrii Baszara al-Asada.
Choć nikt nie przyznał
się do zamachu, przypuszcza się, że stoi za nim sam Hezbollah albo zwolennicy reżimu
al-Asada. Istnieją obawy, że radykalne nurty sunnitów zdecydują się na działania odwetowe.
Tym samym konflikt syryjski zostałby przeszczepiony na grunt Libanu. Przestrzega przed
tym wielki mufti muzułmanów sunnitów w Libanie Mohammed Rashid Qabbani. W jego przekonaniu
trzeba powstrzymać eskalację napięć, zanim będzie za późno.
Zamach na Szataha,
w którym zginęło też pięć innych osób, a 75 zostało rannych, stanowczo potępiają zwierzchnicy
chrześcijańscy. Patriarcha maronitów kard. Béchara Boutros Raï przyznał, że Liban
stracił głównego przedstawiciela umiarkowanego nurtu sunnitów. Z kolei patriarcha
melchicki Grzegorz III Laham wezwał do szczególnej troski o zachowanie jedności kraju.