Republika Środkowoafrykańska: abp Nzapalainga wzywa, by nie odpowiadać przemocą na
przemoc
Kościół katolicki aktywnie włącza się w pokojowe mediacje w Republice Środkowoafrykańskiej.
Arcybiskup stołecznego Bangi wezwał mieszkańców kraju do odważnego wejścia na drogę
pojednania narodowego. „Chrześcijanin musi kierować się duchem Bożym, nie może zabijać”
– mówił abp Dieudonné Nzapalainga w czasie niedzielnej Eucharystii, podczas której
czytany był list środkowoafrykańskich biskupów wzywający do budowania pokoju i pojednania.
Hierarcha przywołał przykład zmarłego niedawno prezydenta Republiki Południowej Afryki
Nelsona Mandeli i jego pokojowo wprowadzanych zmian. Wezwał, by na przemoc nie odpowiadać
przemocą.
W Republice Środkowoafrykańskiej cały Adwent przebiega w wojennej
atmosferze. „Najgorszy jest brak bezpieczeństwa i żywności, jednak mimo tego ludzie
starają się nie tracić nadziei” – mówi pracujący na obrzeżach stołecznego Bangi ks.
Krzysztof Mikołajczyk.
„Przygotowanie do świąt Bożego Narodzenia jest
takie, jak co roku. Ludzie przychodzą, modlą się, uczestniczą w Mszach adwentowych,
odbywają spotkania w grupach parafialnych św. Józefa, św. Rity, Legionu Maryi. Dzieci
przychodzą na katechezę – opowiada polski misjonarz. – U nas na obrzeżach wielkich
rudności nie było. Najgorzej jest w stołecznej parafii św. Jakuba czy w parafii katedralnej,
skąd wielu ludzi uciekło w obawie o swe życie. Ksiądz z parafii Matki Bożej Afrykańskiej
mówił mi, że zawsze ma na niedzielnej Mszy co najmniej 3 tys. wiernych, a ostatnio
przyszło zaledwie 9 osób. Tam było znacznie gorzej, to jest centrum stolicy. Po przybyciu
oddziałów francuskich rozpoczęło się rozbrajanie. Nie przebiega ono jednak tak, jak
byśmy tego chcieli. Rebelianci się bronią. Każdej nocy słychać strzały. Często ludzie
świadomi tego, iż w wyniku wojny doznali wielkiej krzywdy, mówią, że muszą odpłacić
za doznane zło. To wszystko jeszcze potrwa. Mamy jednak nadzieję, że jak najszybciej
nastanie pokój” – powiedział ks. Mikołajczyk.
Z powodu eskalacji konfliktu
wielu ludzi chroni się wciąż na misjach, które postrzegane są jako bezpieczne, neutralne
miejsca. Tylko wokół biskupstwa w Bossangoa koczuje ponad 50 tys. osób. „Brakuje
nam środków, by zapewnić im wodę i wyżywienie” – podkreśla miejscowy ordynariusz bp
Nestor Desiré Nongo apelując o konkretną pomoc humanitarną.