Dlaczego zakonnicy odchodzą? – wywiad z abp. José Rodríguezem Carballo, sekretarzem
Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego
RW: Dane statystyczne dotyczące kryzysu życia konsekrowanego
są dość niepokojące. Jak konkretnie wygląda sytuacja?
Abp Carballo: Przede
wszystkim chciałbym zauważyć, że ilekroć jest mowa o kryzysie życia konsekrowanego,
kryzysie zakonów, od razu przechodzi się do liczb obrazujących skalę wystąpień z zakonów.
Zapomina się przy tym, że zdecydowana większość osób konsekrowanych z wielkim radykalizmem
dochowuje wierności swemu powołaniu. Jestem przekonany, i potwierdza to moje doświadczenie,
wyniesione z pierwszych miesięcy pracy w Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego
i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, że życie konsekrowane jest dziś bardzo dynamiczne
i pełne poświęcenia, konsekracji. Pod tym względem jestem więc pełen optymizmu. Oczywiście,
prawdą jest, że wystąpienia z zakonów są niepokojące. I nie mogę pogodzić się z myślą,
że są one czymś normalnym. Bo nie jest normalne, że po wielu latach formacji jakiś
zakonnik czy zakonnica przekonują się, że życie zakonne im nie odpowiada i porzucają
je. Widzimy, że dane liczbowe są dość znaczące. Co roku odchodzi ok. 3 tys. osób konsekrowanych.
Mówię tu o przypadkach, które przechodzą przez naszą kongregację i Kongregację ds.
Duchowieństwa. Do tego trzeba doliczyć odejścia, którymi zajmuje się Kongregacja Nauki
Wiary.
RW: Jakie są główne przyczyny kryzysów życia konsekrowanego,
które w konsekwencji prowadzą do wystąpień?
Abp Carballo: Z posiadanej
przez nas dokumentacji wyłaniają się trzy główne przyczyny. Pierwsza to kryzys duchowy.
Powiedziałbym, że w wielu przypadkach jest to wręcz kryzys wiary. Poczucie próżni,
w której znalazło się życie duchowe i wiara. Wynika stąd znaczenie, jakie zarówno
w formacji stałej jak i formacji początkowej powinno mieć umacnianie wiary oraz prymat
Boga. Druga przyczyna to brak poczucia przynależności, przynależności nie prawnej,
ale rzeczywiście doświadczanej. Chodzi tu o przynależność do wspólnoty, do prowincji
i do własnego zgromadzenia. Jeśli tego brakuje, to powoli zaczyna się szukać na zewnątrz
tego, czego nie znajduje się u siebie. I to prowadzi do odejść. Dlatego też w formacji
trzeba dbać o rozwijanie poczucia przynależności, które nikogo nie wyklucza, ale jest
otwarte. Trzecia przyczyna ma charakter emocjonalny. Zazwyczaj sądzi się, że to jest
najważniejsza przyczyna wystąpień. Ale dane, które posiadamy, nie potwierdzają tego.
Jest prawdą, że wiele kryzysów powołaniowych kończy się małżeństwem czy innymi formami
związków emocjonalnych. Jednakże to jest efekt końcowy, ale początki kryzysu są gdzieindziej.
Tym niemniej przypomina nam to, że musimy dążyć do dojrzałego życia uczuciowego i
zwracać na to uwagę.
RW: Żyjemy dziś w kulturze tymczasowości. Jaki
wpływ ma to na życie konsekrowane i jak się to przejawia w różnych regionach
świata?
Abp Carballo: Oczywiście, ów kryzys wynikający z kultury prowizoryczności
jest bardzo silny. Ojciec Święty zwracał na to uwagę przy różnych okazjach. Mówił
o tym całkiem niedawno w Asyżu podczas spotkania z młodzieżą, a także podczas spotkania
rodzin w Watykanie. Wydaje się, że w naszej kulturze wszystko jest zmienne, dziś mówię
„tak”, jutro „nie, i nic się nie dzieje. Tymczasem jak przypomina Papież dla zakonnika,
osoby konsekrowanej nieodwołalność jest czymś zasadniczym. Bóg nie kocha nas połowicznie.
Dziś tak, jutro nie. Bóg kocha nas na zawsze. Choć człowiek nie wierny, Bóg dochowuje
wierności. Życie konsekrowane powinno być znakiem, przypowieścią, sakramentem miłości
Boga do nas. Dlatego też musi być nieodwołalne, definitywne. Oczywiście w kulturze
takiej, jak nasza, nie jest to łatwe, bo współczesna kultura przenika do życia konsekrowanego.
Ale z tego względu trzeba iść pod prąd. Papież Franciszek bardzo na to nalega, by
iść pod prąd. Musi się to wyrażać również w formacji do życia konsekrowanego. Ale
wpływ tej kultury prowizoryczności jest różna w zależności od kontynentu. Niekiedy
ma skutki odwrotne od zamierzonych, prowadzi to większej wytrwałości. Z mojego doświadczenia
wynika, że najsilniejszą wytrwałością odznacza się Azja, gdzie chrześcijanie są mniejszością.
Być może wynika to z tego, że Azjaci jako tacy odznaczają się głęboką pobożnością.
Istnieje zatem podatny grunt dla życia konsekrowanego. Natomiast Ameryka Łacińska
przeżywa dziś poważne trudności. Jest coraz mniej powołań i coraz więcej wystąpień.
To samo można powiedzieć o Europie, a nawet o Afryce. Na tym kontynencie sytuacja
jest stabilna, ale nie ma wzrostu, którego się spodziewano. Jednakże w jakimś sensie
jest to normalne, bo wiara chrześcijańska jest czymś nowym dla wielu krajów afrykańskich.
Jeszcze nie myśli się tam na sposób chrześcijański, nie zawsze. Może natomiast dziwić
sytuacja w Stanach Zjednoczonych. Mamy tam bowiem silnie zsekularyzowaną kulturę.
Kościół przeszedł przez poważny kryzys związany przede wszystkim ze skandalami na
tle seksualnym. A mimo tego w tym kraju liczba powołań rośnie. W tym roku było na
przykład bardzo dużo święceń kapłańskich, zarówno w diecezjach, jak i w zakonach.
To nam przypomina, że kiedy mówimy o powołaniach, to musimy wiedzieć, że nie jest
to dzieło człowieka. Podobnie też i wierność. Nie jest ona jedynie konsekwencją naszych
starań i zobowiązań. Wierność daje nam Bóg. Człowiek musi ją przyjąć i na tym polega
jego wielka odpowiedzialność. Powołanie pochodzi od Boga, a człowiek musi je przyjąć.