Wojna w Demokratycznej Republice Konga rozpętała się na nowo. Alarmują w tej sprawie
pracujący na miejscu misjonarze. Choć obecne w okolicach miasta Goma siły ONZ deklarują,
że jest spokojnie i że panują nad sytuacją, to jednak trwają tam walki między różnymi
ugrupowaniami. 120 tys. uchodźców nie ma szans na powrót do domów. Na Gomę spadają
pociski, a rząd w Kinszasie oskarża Rwandę o zaognianie sytuacji.
„Tu mamy
zapomnianą wojnę, która stała się niewidzialna na szczeblu międzynarodowym – uważa
pracujący w Gomie ks. Piero Gavioli cytowany przez agencję SIR. – Zachodnie dzienniki
często mówią o zabitych w konfliktach na Bliskim Wschodzie, i słusznie. Jednak myślę,
że liczba mężczyzn, kobiet i dzieci tracących życie na wschodzie Konga, z powodu wojny
i jej skutków (głodu, chorób, wycieńczenia), jest znacznie wyższa”. Włoski salezjanin
przytacza też nie pozbawioną podstaw opinię, że kongijski konflikt jest najbardziej
krwawą konfrontacją od czasów drugiej wojny światowej. W ciągu 20 lat starć śmierć
poniosło tam prawdopodobnie od 5 do 6 mln ludzi.