W bazylice Narodowego Sanktuarium Niepokalanego Poczęcia w Waszyngtonie zakończył
się „Marsz dla wolności religijnej”. Obok modlitwy o wolność religijną w Stanach Zjednoczonych
miał on na celu wzbudzanie świadomości i protest przeciw ustawie o opiece zdrowotnej,
która decyzją obecnej administracji będzie obowiązywać w USA od 1 sierpnia b.r. Zobowiązuje
ona wszystkie instytucje, w tym pracodawców katolickich, do finansowania ubezpieczeń
pokrywających zabiegi sterylizacji czy środki antykoncepcyjne i poronne.
Długość
trasy wynosiła sto mil. W marszu uczestniczyli ludzie w wieku od ośmiu do siedemdziesięciu
lat. Zatrzymywali się jedynie na posiłki i modlitwy. Noce spędzali w namiotach albo
salach parafialnych lokalnych kościołów. Uczestnicy byli zaskoczeni nieznajomością
nowych praw przez spotykanych na trasie ludzi. Najwięcej nieporozumień wywoływała
kwestia tzw. wyjątku instytucji religijnych. Wielu Amerykanów jest nieświadomych,
że Kościół katolicki nie podlega temu wyjątkowi. Zgodnie z definicją sformułowaną
przez rząd „instytucją religijną” jest organizacja zatrudniająca wyłącznie wyznawców
swojej religii i im służąca.
Uczestnicy marszu podkreślali, że podczas drogi
towarzyszyło im przekonanie, iż biorą udział w wydarzeniu ważnym dla kraju. Mówili
o sobie, że są żołnierzami Chrystusa.
„Marsz dla wolności” był wprowadzeniem
do rozpoczynającej się za dwa dni w Stanach Zjednoczonych drugiej dorocznej akcji
modlitewno-protestacyjnej organizowanej przez episkopat amerykański pod nazwą: „Dwa
tygodnie dla wolności”.