W wigilię Zesłania Ducha Świętego do Watykanu przybyło ok. 200 tysięcy przedstawicieli
ruchów kościelnych i nowych wspólnot z całego świata, by modlić się z Papieżem o odnowę
Kościoła. Czuwanie poprzedziła pielgrzymka do grobu Apostoła Piotra.
Na Placu
św. Piotra obecni byli przedstawiciele 150 ruchów i wspólnot kościelnych. Abp Rino
Fisichella, kierujący Papieską Radą ds. Nowej Ewangelizacji podkreślił, że przybyli
by powiedzieć całemu światu, iż bez Chrystusa nie ma życia, a dziś bardziej niż kiedykolwiek
wcześnie potrzeba odważnych świadków Ewangelii.
Zabrzmiały świadectwa o realnym
działaniu Boga w życiu człowieka. Mówiono, że Chrystus jest w stanie: wyrwać z więzów
narkotyków i prostytucji, a nawet sprawić, że pięciokrotna próba samobójcza zakończy
się fiaskiem; może pomóc uratować małżeństwo, w którego przyszłość nikt już nie wierzył;
pozwala przyjąć jako dar niepełnosprawne potomstwo.
Głos zabrali także przedstawiciele
chrześcijan na co dzień doświadczających dyskryminacji i prześladowań. Wśród nich
był chrześcijański polityk Paul Bhatti, którego brat, również zaangażowany w sprawy
publiczne, został zamordowany w Pakistanie.
„W moim kraju chrześcijanie stanowią
niewielką mniejszość, bardzo ubogą. Wiara w Chrystusa, miłość do Ewangelii, zjednoczenie
z naszą matką Kościołem stanowią nasze bogactwo. Niejednokrotnie padamy ofiarą dyskryminacji,
a także przemocy. Tak, jak to miało miejsce niedawno w Lahaurze, gdzie w chrześcijańskiej
dzielnicy z dymem puszczono ponad sto domów powołując się na ustawę o bluźnierstwie.
Jest to prawo niejednokrotnie wykorzystywane do osiągnięcia własnych celów – mówił
Bhatti. – My, jako uczniowie Chrystusa, chcemy być ludźmi pokoju, w dialogu z naszymi
braćmi muzułmanami i innymi religiami. Chcemy z miłością świadczyć o naszej wierze
w Chrystusa. Właśnie takie świadectwo dał mój młodszy brat Shahbaz Bhatti, który oddał
swe życie za Ewangelię. Zabito go, gdy miał 43 lata”.
Brat zamordowanego stwierdził,
że jego męczeńska śmierć nie poszła na marne i że żyjący w Pakistanie chrześcijanie
nie pozwolą sobie odebrać nadziei. „Będziemy wciąż głosić Ewangelię, być świadkami
dialogu i miłości do nieprzyjaciół nawet, jeśli będziemy musieli oddać swe życie tak
jak Shahbaz” – mówił na Placu św. Piotra brat zamordowanego. Prosił też o modlitwę
za prześladowanych chrześcijan.
Zebrani pytali Papieża Franciszka o to, jak
zdobyć pewność wiary i jak skutecznie głosić Chrystusa, jak Ewangelią można przemieniać
współczesny świat oraz o to, jak konkretnie możemy być Kościołem ubogim i dla ubogich?
„Ja wiarę wyniosłem z domu, a moją pierwszą nauczycielką była babcia. Ona
uczyła mnie, co to znaczy wierzyć i ona prowadziła do kościoła” – mówił Franciszek.
Nawiązał też do doświadczenia spowiedzi, które zmieniło jego życie. „Wówczas w konfesjonale
doświadczyłem spotkania z Kimś, kto na mnie czekał. Po tym zrozumiałem, że chcę być
księdzem. Takie doświadczenia spotkania są dla wiary fundamentalne. Musimy pamiętać,
że Bóg zawsze nas poprzedza na naszej drodze. My gdzieś idziemy, a On już tam jest
i na nas czeka” – mówił Papież podkreślając, że wiara wzrasta tylko w czasie naszych
spotkań z Chrystusem. Samo studiowanie teologii nie wystarcza. Słabi stajemy się kiedy
zaczynamy liczyć na samych siebie, zapominając o Bogu. „Te spotkania to codzienna
modlitwa, Eucharystia. Mnie umacnia codzienna modlitwa różańcowa. Kiedy idę na spotkanie
z Matką czuję się silniejszy” – wyznał Papież.
Jezus, modlitwa i świadectwa
– te trzy elementy Papież wskazał, jako fundament skutecznej ewangelizacji. Zażartował
sobie z zebranych, że jest zawiedzony, iż skandowali wyłącznie: „Franciszek, Franciszek”
zamiast wołać: „Jezus, Jezus”, by przez to dać świadectwo swej wiary w to, że On jest
wśród nas prawdziwie obecny. „Jesteśmy prawdziwymi ewangelizatorami nie wówczas, kiedy
sami kalkulujemy i opracowujemy strategie, ale gdy pozwalamy się wziąć za rękę Chrystusowi
i poprowadzić” – mówił Franciszek. Wskazał zarazem, że żadne działanie bez modlitwy
nie ma sensu. „Doświadczam tego wieczorem, kiedy idę na adorację. Czasem przysypiam,
bo po całym dniu jestem zmęczony, ale to jest naturalne. Ważne, że mam świadomość
tego, iż On na mnie patrzy i jest ze mną” – mówił Papież. Podkreślił też, że świadectwo
to nie wiele słów, ale przełożenie Ewangelii na konkret codziennego życia.
Franciszek
kolejny raz przypomniał, że Kościół nie jest ani ruchem politycznym, ani organizacją
pozarządową. Wskazał, że dużym niebezpieczeństwem dla ludzi Kościoła jest skupianie
się wyłącznie na skuteczności. „Podstawą jest głoszenie, dawanie świadectwa” – mówił
Papież wskazując, że Kościół musi być otwarty, musi wychodzić na najróżniejsze peryferie
egzystencjalne. „Chrystus mówi: idzie i głoście! Kiedy Kościół się zamyka staje się
chory. Wolę Kościół doświadczony i poturbowany, bo idzie w świat, niż zamknięty w
sobie” – wyznał Papież.
Ojciec Święty wskazał zarazem, że współczesny świat
potrzebuje kultury spotkania, a nie tylko użycia. „Boli mnie serce, że newsem są tylko
skandale, a nie to, że biedak umiera z zimna na ulicy, czy to, że tyle dzieci nie
ma co jeść. My, jako chrześcijanie nie możemy na to patrzeć spokojnie”. Papież przestrzegł,
że nie wystarczy dać jałmużnę, liczy się także sposób w jaki to robimy. „Wiele razy
pytałem w konfesjonale: jak dajesz, to patrzysz w oczy potrzebującego, dotykasz jego
dłoni, czy rzucasz mu bezdusznie pieniądze? Musimy pamiętać, że w tym człowieku dotykamy
cierpiącego ciała Chrystusa” – mówił Papież.
Ojciec Święty przypomniał, że
dziś na świecie jest więcej męczenników niż było w pierwszych latach chrześcijaństwa.
„Męczeństwo to nie porażka, to najwyższa forma świadectwa. Czy nas to obchodzi? Czy
modlimy się za tych, którzy cierpią i są prześladowani” – pytał Papież.
Spotkanie
zakończyło wspólne wyznanie wiary. Jutro na Placu św. Piotra Franciszek odprawi uroczystą
Eucharystię z okazji Zesłania Ducha Świętego.