Parlament księstwa Andory ponownie odrzucił propozycję niekaralności aborcji. Odnośny
projekt ustawodawczy wniosła już po raz drugi mniejszościowa partia socjaldemokratyczna,
mająca w Radzie Generalnej tego niewielkiego państwa tylko sześć miejsc. Przed ośmiu
laty, w 2005 r., przeciw takiej samej propozycji socjalistów głosowała rządząca wówczas
partia liberalna, a wczoraj mająca przeważającą większość (20 miejsc) w 28-osobowym
parlamencie koalicja Demokratów na rzecz Andory, obejmująca też liberałów.
Kodeks
karny Andory traktuje personel medyczny dokonujący przerwania ciąży surowiej, niż
poddające się temu „zabiegowi” kobiety. Dla lekarzy przewiduje karę więzienia i pozbawienia
prawa wykonywania zawodu. Zwolennicy aborcji rozpoczęli ostatnio kampanię na rzecz
jej depenalizacji, ale na razie zebrali niewiele więcej niż tysiąc podpisów, co nawet
na kraj liczący ok. 85 tys. mieszkańców nie jest dużo. Powołują się oni na fakt, że
kobiety z Andory wyjeżdżają celem aborcji do Francji lub Hiszpanii, ale ich liczba
ostatnio się zmniejsza.
Andora jest krajem w większości katolickim. Co więcej,
kolektywną „głową państwa” są dwaj „współksiążęta”, z których jeden to prezydent Francji,
a drugi – ordynariusz hiszpańskiej diecezji Urgell. Na to również powołali się parlamentarzyści,
odrzucając wspomniany projekt ustawodawczy. „Kościół katolicki nie mógłby pozwolić,
by biskup stał na czele państwa depenalizującego aborcję” – powiedział przewodniczący
grupy parlamentarnej Demokratów na rzecz Andory Ladislau Baró.