Papież Franciszek u św. Pawła za Murami: niekonsekwencja wiernych i pasterzy między
tym, co mówią, a tym, co czynią podważa wiarygodność Kościoła
Nie można być pasterzem Bożej owczarni nie godząc się na to, by wola Boża prowadziła
nas dokąd nie chcielibyśmy iść, bez gotowości do świadectwa o Chrystusie, nawet za
cenę własnego życia. Mówił o tym Papież Franciszek podczas Mszy w Bazylice św. Pawła
za Murami. Podobnie jak tydzień wcześniej na Lateranie, tłumy wiernych witały go w
tej rzymskiej świątyni zbudowanej na grobie Apostoła Narodów.
W homilii Papież
nawiązał w pierwszym rzędzie do dwóch scen z dzisiejszych czytań mszalnych: prześladowania
przez Sanhedryn Apostołów oraz zapowiedzi danej przez Jezusa Piotrowi, że „inny go
opasze i poprowadzi, dokąd nie chce”.
„Ewangelia musi być głoszona i świadczona
– mówił Ojciec Święty. – Każdy powinien postawić sobie pytanie: Jak ja moją wiarą
świadczę o Chrystusie? Czy mam odwagę Piotra i innych apostołów, aby myśleć, wybierać
i żyć jako chrześcijanin, będąc posłusznym Bogu? Oczywiście świadectwo wiary ma wiele
form, podobnie jak w wielkim fresku istnieje różnorodność barw i odcieni, ale wszystkie
są ważne, nawet te, które nie wychodzą na wierzch. W wielkim planie Bożym każdy szczegół
jest ważny, nawet moje czy twoje niepozorne i pokorne świadectwo, także to ukryte,
kogoś, kto w prostocie żyje swoją wiarą w codzienności relacji rodzinnych, pracy,
przyjaźni. Są święci dnia powszedniego, „święci ukryci”, pewien rodzaj „klasy średniej
w świętości”, jak mawiał pewien francuski pisarz. To „klasa średnia”, do której wszyscy
możemy należeć. Ale w różnych częściach świata, są też ludzie cierpiący, podobnie
jak Piotr i apostołowie z powodu Ewangelii, są ludzie, którzy oddają swoje życie,
aby dochować wierności Chrystusowi przez świadectwo naznaczone ceną krwi. Dobrze to
wszyscy zapamiętajmy: nie można głosić Ewangelii Jezusa bez konkretnego świadectwa
życia. Ten, kto nas słucha i na nas patrzy, powinien móc odczytać w naszych działaniach,
to co słyszy z naszych ust i składać chwałę Bogu! Przypominam tu sobie ową radę, którą
dał św. Franciszek z Asyżu swoim braciom: «Głoście Ewangelię, a jeśli byłoby to konieczne,
to także słowem». Głosić życiem, świadectwem... Niekonsekwencja wiernych i pasterzy,
między tym, co mówią a tym, co czynią, między słowami a sposobem życia podważa wiarygodność
Kościoła”.
Kolejna biblijna scena, do której nawiązał w homilii Papież, to
opisany w Apokalipsie pokłon, jaki składają przed tronem Boga i Baranka aniołowie,
starcy i wszystkie stworzenia. Ten obraz, zdaniem Ojca Świętego, nasuwa pytanie o
nasz sposób oddawania czci Bogu, o hierarchię wartości, którymi kierujemy się w życiu.
Adorowanie Boga oznacza, że jest On Panem naszego życia i historii.
„Ma to
konsekwencje w naszym życiu: ogołocenie się z tak wielu małych i wielkich bożków,
które mamy i w których się chronimy, w których poszukujemy i często pokładamy nasze
bezpieczeństwo – kontynuował Franciszek. – Są to bożki, które często dobrze ukrywamy.
Może to być ambicja, karierowiczostwo, smak sukcesu, stawianie siebie samego w centrum,
skłonność do dominowania nad innymi, roszczenie, by być wyłącznymi panami naszego
życia, jakiś grzech, do którego jesteśmy przywiązani i wiele innych. Dziś wieczorem
chciałbym, aby w sercu każdego z nas zabrzmiało pytanie i abyśmy na nie szczerze odpowiedzieli:
czy pomyślałem, jakiego w moim życiu mam ukrytego bożka, który przeszkadza mi adorować
Pana? Adorować, to znaczy ogołacać się z naszych bożków, nawet tych najbardziej ukrytych,
i wybierać Pana jako centrum, jako główną drogę naszego życia”.
Po zakończeniu
liturgii Papież Franciszek złożył hołd Matce Bożej w XIII-wiecznej mozaikowej ikonie
przechowywanej w bazylice. To właśnie przed tym wizerunkiem św. Ignacy Loyola i jego
pierwsi towarzysze złożyli 22 kwietnia 1541 r. profesję zakonną. Było to fundamentalne
wydarzenie dla rodzącego się wówczas Towarzystwa Jezusowego, do którego należy Ojciec
Święty.