Syryjscy chrześcijanie przeżywają święta Chrystusowego zmartwychwstania w przygnębiającej
atmosferze. Nie przypadkiem Papież, mówiąc w swoim wczorajszym wielkanocnym orędziu
Urbi et Orbi o Bliskim Wschodzie, podkreślił szczególnie potrzebę pokoju „dla
ukochanej Syrii, dla jej mieszkańców dotkniętych konfliktem i dla licznych uchodźców,
którzy czekają na pomoc i pocieszenie”. Przypomnijmy, że w ciągu niespełna dwóch lat
konflikt spowodował tam już 70 tys. ofiar śmiertelnych.
Zachodni dziennikarze
donoszą, że ani w stołecznym Damaszku, ani na prowincji chrześcijańskie świątynie
w Niedzielę Wielkanocną nie były zapełnione, jak niegdyś. W miasteczku Al-Ghassaniyeh
na pólnocy kraju, które przed konfliktem miało 10 tys. mieszkańców, a dziś tylko garstkę,
na wielkanocnej Mszy było zaledwie dwóch księży, cztery zakonnice i kilka osób świeckich.
Świadczy to, że duchowni nie opuścili nielicznych już wiernych, często w podeszłym
wieku. Z trzech tamtejszych kościołów protestancki został zburzony. „Nie możemy świętować,
gdy kraj spływa krwią” – mówili Syryjczycy dziennikarzom.
W Syrii Wielkanoc
obchodzą teraz katolicy i protestanci. Prawosławni będą ją mieli w tym roku dopiero
za miesiąc, 5 maja. Nie mają jednak nadziei, że sytuacja do tego czasu się poprawi.