Tysiące katolików, zarówno pielgrzymów, jak wiernych miejscowych, uczestniczyło wczoraj
w jerozolimskiej procesji Niedzieli Palmowej. Przeszła ona tą samą drogą, co dwa tysiące
lat temu Pan Jezus. Wyruszyła z sanktuarium w Betfage na wschodnich zboczach Góry
Oliwnej. Procesję prowadził łaciński patriarcha Jerozolimy Fouad Twal. Pielgrzymów
według izraelskiej policji było tym razem 35 tys., czyli ponad dwukrotnie więcej niż
przed rokiem, kiedy według tych samych źródeł było ich 15 tys. Mieszkańcy terytoriów
palestyńskich o zezwolenie na udział w jerozolimskich uroczystościach muszą prosić
władze izraelskie. Według rzecznika Organizacji Wyzwolenia Palestyny w tym roku wydały
ich one tylko 6 tys., czyli o połowę mniej, niż w ubiegłym.
Jednakże większość
katolików Ziemi Świętej, tak obrządków wschodnich, jak i łacińskiego, nie miało jeszcze
wczoraj Niedzieli Palmowej. Będą oni musieli na to poczekać ponad miesiąc, do 28 kwietnia.
Zgodnie z wydaną w październiku ub. r. dyrektywą tamtejszych ordynariuszy katolickich
eksperymentalnie w całej Ziemi Świętej obchodzi się tym razem Wielkanoc zgodnie z
kalendarzem juliańskim, czyli tak jak prawosławni. Czyni się to zresztą już od dawna
w Jordanii i na Cyprze. W tym roku prawosławna Niedziela Zmartwychwstania przypada
dopiero 5 maja. Kalendarz gregoriański zachowany zostanie tylko w samej Jerozolimie
i w Betlejem ze względu na status quo regulujący tam terminy nabożeństw między
różnymi wyznaniami. Również katoliccy pracownicy zagraniczni z Tel Awiwu poprosili,
by móc w tym roku obchodzić Wielkanoc zgodnie z kalendarzem gregoriańskim, gdyż tym
razem wypada ona podczas ferii świątecznych z okazji Paschy żydowskiej.