Marzenie, by być zdrowym, silnym, pięknym i wiecznie młodym rozpala głowy zarówno
autorów fantastyki naukowej, jak i badaczy nauk przyrodniczych: biologów i medyków
różnych specjalności.
Opierając się na mniej lub bardziej sensownych teoriach
politycy różnych epok podejmowali decyzje mające doprowadzić do stworzenia silniejszego
narodu, a co za tym idzie – mocniejszej armii. Zabijano zatem chore i wątłe dzieci,
sterylizowano chorych (nade wszystko chorych psychicznie), ograniczano prawa do posiadania
potomstwa jednych, a nakazywano prokreację innym. To właśnie były programy i działania
eugeniczne. Nazistowska III Rzesza była na tym polu szczególnie aktywna. Jej upadek,
a nade wszystko procesy norymberskie potępiające tego typu praktyki, doprowadziły
(a raczej tak się wydawało) do definitywnego odrzucenia polityki eugenicznej.
Życie
jednak pokazało, że „definitywne” odrzucenie zbudowanych na ideologii rasistowskiej
praktyk eugenicznych ma niewielką trwałość. Pomysł na „nowy, wspaniały świat” powrócił
tylnymi drzwiami na fali etyki utylitarnej. Posługując się retoryką odwołującą się
do „jakości życia”, a jednocześnie mocno podkreślając prawo do nieskrępowanej niczym
wolności, zwolennicy eugenicznych ścieżek przeforsowali niemal na całym świecie pogląd,
iż dla obarczonego wadami (genetycznymi lub rozwojowymi) dziecka lepiej będzie się
nie urodzić, niż urodzić się i cierpieć (przy okazji powodując cierpienia rodziców
i innych wcześniej urodzonych ludzi). W ten sposób doprowadzono do sytuacji, w której
wykrycie jakiejkolwiek wady genetycznej jest niemal równoznaczne z wydaniem wyroku
śmierci na nienarodzonym dziecku.
W podobnym kierunku i w oparciu o podobną
logikę proponuje się – a niekiedy także wykonuje – sterylizację osób chorych i upośledzonych
umysłowo. Celem tych wszystkich działań jest wyeliminowanie chorób genetycznych i
stworzenie zdrowego społeczeństwa. Wbrew pozorom, idea ta jest w swej istocie absurdalna,
ponieważ wad genetycznych wyeliminować się nie da, tym bardziej zaś nie da się ich
usunąć przy wykorzystaniu technik sztucznego rozrodu. Sam proces zapłodnienia i rozwoju
człowieka jest związany z kolejnymi mutacjami i choć większość z nich nie ma znaczącego
wpływu na życie i sposób funkcjonowania człowieka, są one nieodłączną częścią naszej
egzystencji.
Rozwój nauk genetycznych sprawił, że pokusa manipulacji ludzką
naturą powróciła ze zdwojoną siłą i choć na dzień dzisiejszy rzeczywiste możliwości
prowadzenia skutecznego programu eugenicznego są wciąż bardzo ograniczone, badania
prowadzone w tym kierunku wróciły do łask, choć pod nieco odmiennymi szyldami. Większość
z nich prowadzi się w ramach poszukiwania nowych dróg terapii genowych, tym bardziej,
że – jak głosi jeden z najbardziej znanych sloganów – „lepiej jest zapobiegać, niż
leczyć”.
Oczywiście, w terapii genowej nie ma nic złego, jak długo jest terapią,
czyli służy leczeniu chorób i wad. Takie działanie nie ma zresztą nic wspólnego z
eugeniką. Problem pojawia się, gdy technikami właściwymi dla manipulacji genetycznych
próbuje się modyfikować komórki rozrodcze, po to, aby wyeliminować możliwość wystąpienia
choroby u potomstwa. Cóż złego w takich zabiegach, mógłby ktoś zapytać. Przyczyny
negatywnej oceny są dwie: po pierwsze modyfikacja komórek rozrodczych jest możliwa
do przeprowadzenia tylko w ramach technik sztucznego rozrodu (in vitro); po drugie
skutki takiej interwencji u potomstwa są trudne do przewidzenia i możliwe jest nie
tylko spowodowanie innych zespołów genetycznych, ale też – co znacznie poważniejsze
– naruszenie genetycznej tożsamości człowieka.
To poprawianie natury nazywane
jest to niekiedy „medycznym wzmocnieniem” (medical enhancement), ale za pozytywnie
brzmiącym terminem kryje się mroczna rzeczywistość. Przyzwolenie na genetyczne zmiany
w komórkach rozrodczych otworzyłoby drogę do prób tworzenia ludzi o z góry założonych
cechach intelektualnych i fizycznych, prowadząc do faktycznego rasizmu – gdy powstają
grupy ludzi o z góry zaprogramowanych zdolnościach i cechach. Dałoby to szansę na
wyhodowanie ludzi o cechach potrzebnych w wojsku albo na budowach, do pracy intelektualnej
lub polityki… Człowiek przestałby być podmiotem – stałby się na nowo trybikiem w złożonej
machinie życia społecznego.
Taka jest eugenika – pod płaszczem szczytnych idei
troski o zdrowie społeczne, kryje się nowe oblicze rasizmu, uzależniającego wartość
ludzkiego życia od poszczególnych cech (lub ich braku). Konsekwentnie za taką ewaluacją
idzie przyznanie lub odmowa prawa do życia.