2013-03-08 17:25:52

Bioetyczny labirynt: eugenika


Marzenie, by być zdrowym, silnym, pięknym i wiecznie młodym rozpala głowy zarówno autorów fantastyki naukowej, jak i badaczy nauk przyrodniczych: biologów i medyków różnych specjalności.

Opierając się na mniej lub bardziej sensownych teoriach politycy różnych epok podejmowali decyzje mające doprowadzić do stworzenia silniejszego narodu, a co za tym idzie – mocniejszej armii. Zabijano zatem chore i wątłe dzieci, sterylizowano chorych (nade wszystko chorych psychicznie), ograniczano prawa do posiadania potomstwa jednych, a nakazywano prokreację innym. To właśnie były programy i działania eugeniczne. Nazistowska III Rzesza była na tym polu szczególnie aktywna. Jej upadek, a nade wszystko procesy norymberskie potępiające tego typu praktyki, doprowadziły (a raczej tak się wydawało) do definitywnego odrzucenia polityki eugenicznej.

Życie jednak pokazało, że „definitywne” odrzucenie zbudowanych na ideologii rasistowskiej praktyk eugenicznych ma niewielką trwałość. Pomysł na „nowy, wspaniały świat” powrócił tylnymi drzwiami na fali etyki utylitarnej. Posługując się retoryką odwołującą się do „jakości życia”, a jednocześnie mocno podkreślając prawo do nieskrępowanej niczym wolności, zwolennicy eugenicznych ścieżek przeforsowali niemal na całym świecie pogląd, iż dla obarczonego wadami (genetycznymi lub rozwojowymi) dziecka lepiej będzie się nie urodzić, niż urodzić się i cierpieć (przy okazji powodując cierpienia rodziców i innych wcześniej urodzonych ludzi). W ten sposób doprowadzono do sytuacji, w której wykrycie jakiejkolwiek wady genetycznej jest niemal równoznaczne z wydaniem wyroku śmierci na nienarodzonym dziecku.

W podobnym kierunku i w oparciu o podobną logikę proponuje się – a niekiedy także wykonuje – sterylizację osób chorych i upośledzonych umysłowo. Celem tych wszystkich działań jest wyeliminowanie chorób genetycznych i stworzenie zdrowego społeczeństwa. Wbrew pozorom, idea ta jest w swej istocie absurdalna, ponieważ wad genetycznych wyeliminować się nie da, tym bardziej zaś nie da się ich usunąć przy wykorzystaniu technik sztucznego rozrodu. Sam proces zapłodnienia i rozwoju człowieka jest związany z kolejnymi mutacjami i choć większość z nich nie ma znaczącego wpływu na życie i sposób funkcjonowania człowieka, są one nieodłączną częścią naszej egzystencji.

Rozwój nauk genetycznych sprawił, że pokusa manipulacji ludzką naturą powróciła ze zdwojoną siłą i choć na dzień dzisiejszy rzeczywiste możliwości prowadzenia skutecznego programu eugenicznego są wciąż bardzo ograniczone, badania prowadzone w tym kierunku wróciły do łask, choć pod nieco odmiennymi szyldami. Większość z nich prowadzi się w ramach poszukiwania nowych dróg terapii genowych, tym bardziej, że – jak głosi jeden z najbardziej znanych sloganów – „lepiej jest zapobiegać, niż leczyć”.

Oczywiście, w terapii genowej nie ma nic złego, jak długo jest terapią, czyli służy leczeniu chorób i wad. Takie działanie nie ma zresztą nic wspólnego z eugeniką. Problem pojawia się, gdy technikami właściwymi dla manipulacji genetycznych próbuje się modyfikować komórki rozrodcze, po to, aby wyeliminować możliwość wystąpienia choroby u potomstwa. Cóż złego w takich zabiegach, mógłby ktoś zapytać. Przyczyny negatywnej oceny są dwie: po pierwsze modyfikacja komórek rozrodczych jest możliwa do przeprowadzenia tylko w ramach technik sztucznego rozrodu (in vitro); po drugie skutki takiej interwencji u potomstwa są trudne do przewidzenia i możliwe jest nie tylko spowodowanie innych zespołów genetycznych, ale też – co znacznie poważniejsze – naruszenie genetycznej tożsamości człowieka.

To poprawianie natury nazywane jest to niekiedy „medycznym wzmocnieniem” (medical enhancement), ale za pozytywnie brzmiącym terminem kryje się mroczna rzeczywistość. Przyzwolenie na genetyczne zmiany w komórkach rozrodczych otworzyłoby drogę do prób tworzenia ludzi o z góry założonych cechach intelektualnych i fizycznych, prowadząc do faktycznego rasizmu – gdy powstają grupy ludzi o z góry zaprogramowanych zdolnościach i cechach. Dałoby to szansę na wyhodowanie ludzi o cechach potrzebnych w wojsku albo na budowach, do pracy intelektualnej lub polityki… Człowiek przestałby być podmiotem – stałby się na nowo trybikiem w złożonej machinie życia społecznego.

Taka jest eugenika – pod płaszczem szczytnych idei troski o zdrowie społeczne, kryje się nowe oblicze rasizmu, uzależniającego wartość ludzkiego życia od poszczególnych cech (lub ich braku). Konsekwentnie za taką ewaluacją idzie przyznanie lub odmowa prawa do życia.

ks. Piotr Kieniewicz MIC







All the contents on this site are copyrighted ©.