Odkrywamy
w sobie zdolność rozpoznania moralnej wartości naszych czynów. Widzimy, że niektóre
są dobre, a inne złe; co więcej – te dobre powinniśmy pełnić, a tych złych powinniśmy
unikać. I jakkolwiek możemy ów imperatyw przełamać, jego głos pozostaje powszechnym
doświadczeniem. Co więcej, jest to głos tak mocny, że jego wygłuszenie albo przełamanie
oznacza naruszenie wewnętrznej struktury osobowej, sprzeniewierzenie się sobie.
Niekiedy
człowiek usiłuje skonstruować własny schemat wartości, który pozwoli mu na nowo się
zintegrować wewnętrznie. W ten sposób rodzi się subiektywizm i relatywizm moralny;
rzecz znamienna, że gdy osobiste doświadczenie konsekwencji przyjęcia takiego „autorskiego
systemu moralnego” jest nazbyt bolesne, niejeden skłania się do ponownego zwrócenia
się ku porządkowi obiektywnemu.
W sytuacji prawidłowo ukształtowanego sumienia
jego osąd nie ma i nie może być traktowany jako opinia czy przekonania ideologiczne,
gdyż jest jednoznaczną, precyzyjną oceną moralną danego czynu. Skoro fundamentalna
zasada funkcjonowania sumienia brzmi, że dobro należy czynić, a zła czynić nie wolno,
rozpoznanie danego czynu jako działania niegodziwego automatycznie wyklucza możliwość
jego dokonania. Zło jest złem i nie można go usprawiedliwiać ani dobrymi celami, ani
przekonaniami większości.
W ten sposób dochodzimy do kwestii sprzeciwu sumienia
wobec prawnego czy kulturowego nakazu działania postrzeganego przez osobę jako złe.
Większość zawodów i prac wykonywanych przez ludzi ma charakter neutralny moralnie
i nie powoduje dylematów moralnych. Są jednak i takie, w których wątpliwości pojawiają
się często – takim obszarem jest medycyna. Zdając sobie z tego sprawę, legislatury
większości państw demokratycznych uznały zasadę, że decyzja sumienia ma charakter
ostateczny i może doprowadzić do odmowy wykonania czynności, która, będąc legalną,
jest rozpoznana jako niegodziwa. Tak jest i w Polsce, gdzie w Ustawie o zawodzie lekarza
wprowadzono zapis, iż lekarz może odmówić wykonania czynności, które postrzega jako
niezgodne z sumieniem.
Prawo to ma jednak dwie zasadnicze wady. Pierwsza polega
na tym, że prawo do sprzeciwu sumienia przyznane jest wyłącznie lekarzowi. Nie mają
go inni pracownicy służby zdrowia ani studenci medycyny, co natychmiast każe zapytać
o zasadę równości wobec prawa. Druga wada polega na tym, że klauzula sumienia obwarowana
jest wymogiem, by wskazać innego lekarza czy też ośrodek, gdzie pacjent może uzyskać
świadczenie, którego mu dany lekarz odmówił. W praktyce – z moralnego punktu widzenia
– oznacza to przymus współudziału materialnego bliższego w czynie, który już został
osądzony przez sumienie jako niegodziwy. Taki współudział jest również niegodziwy.
Zapis jest zatem wewnętrznie sprzeczny, ponieważ w ramach respektowania sprzeciwu
sumienia nakazuje działanie z sumieniem sprzeczne. Z moralnego punktu widzenia zapis
taki jest zatem niegodziwy.
Rodzi się pytanie, skąd te dwa błędy się wzięły.
Wydaje się, że pierwszym powodem jest obecny w procesie tworzenia prawa fundamentalny
błąd antropologiczny. Polega on na przyznaniu prawodawcy prawa do określania zakresu
obowiązywania praw ludzkich. W konsekwencji legislatura nie tyle uznaje rzeczywistość
sumienia jako właściwość powszechną i wrodzoną, przynależną każdej osobie, co przyznaje
poszczególnym osobom lub grupom ludzi prawo do wyrażenia sprzeciwu, nie uzasadniając
jednocześnie, dlaczego innym tego prawa odmawia. Powodem drugim jest przekonanie,
że system prawny musi być efektem kompromisu, zatem nie można do niego wprowadzać
zasad powszechnych i nie posiadających wyjątków. Uznaje się, że system taki byłby
nieefektywny i opresyjny, choć jednocześnie rzekomy kompromis jest w istocie przejawem
totalitarnego systemu myślenia, w którym zmusza się niektórych ludzi do podejmowania
działań postrzeganych jako niemoralne.
Tymczasem każdy człowiek ma niezbywalne
prawo powiedzieć „nie” wobec nakazu, który rozpoznaje jako niemoralny. Sytuacja, w
której państwo ogranicza prawo do sprzeciwu do jednej tylko grupy ludzi, jest zatem
bardzo groźna. Podtrzymując wszystko, co powiedziałem wcześniej na temat sumienia
i jego osądów, warto w tym miejscu zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. Podobny
zapis prawny mógłby sugerować (pozytywiści prawni na pewno by to wykorzystali), że
państwo, poprzez mechanizmy legislacyjne, może określać, co jest, a co nie jest i
nie może być przedmiotem obiekcji sumienia. Naruszałoby to fundamentalną autonomię
i suwerenność sumienia, które zależne jest jedynie od samej prawdy – ma ją poznawać
i ma się jej podporządkować. Tylko wtedy pozostanie sumieniem prawym, tylko wtedy
będzie miało szansę być sumieniem prawdziwym i tylko wtedy będzie mogło dążyć do osiągnięcia
moralnej pewności swego osądu.