Sobór od kuchni – wspomnienia ks. Petera Gumpela SJ
Cz. II. Co na Soborze robią profesorzy?
W pierwszej części rozmowy
ks. Peter Gumpel SJ opowiadał, jak wraz ze swym przełożonym i przyjacielem ks. Paolem
Molinarim SJ został wciągnięty w wir Vaticanum II. Z jego teologicznej
pomocy korzystało wielu ojców soborowych. Często zależało im na dyskrecji...
P.
Gumpel: Kiedyś zadzwonił do mnie arcybiskup Limy, franciszkanin. Powiedział, że
zaraz do mnie przyjdzie. Nie mam jednak nikomu mówić, kim jest. I rzeczywiście przyszedł.
Bez pierścienia, krzyża i „solideo”. Zapomniał jednak zdjąć czerwony pas. Kiedy weszliśmy
do środka, zobaczył nas sekretarz Towarzystwa Jezusowego i bardzo dostojnie go powitał.
Już w moim gabinecie kardynał powiedział: „Ojcze Gumpel, przecież prosiłem wyraźnie,
aby nikomu ojciec nie mówił o moim przybyciu”. Odpowiedziałem: „Eminencjo, z tym czerwonym
pasem trudno jest to ukryć”. Odtąd przychodził do mnie regularnie. Powiedział mi,
że jezuitów uważa się za neutralnych. Natomiast we franciszkańskiej kurii, gdzie mieszkał,
był poddany stałej presji. Otrzymywał nieproszone rady, wciąż go o coś proszono albo
starano się na niego wywrzeć wpływ. Do naszej kurii wchodził tylnymi drzwiami i wspólnie
pisaliśmy jego przemówienia. Był to człowiek, który dokładnie wiedział, co chce powiedzieć.
Trzeba było tylko doszlifować jego łacinę. W sumie wraz z ks. Molinarim napisaliśmy
dla ojców soborowych ze sto przemówień. Część z nich została odczytana w auli soborowej.
Inne przedłożono w formie pisemnej. Była to ciężka praca.
RW: Wasza
obecność na Soborze nie sprowadzała się jednak jedynie do pisania przemówień.
Czekało was jeszcze jedno ważne, a może najważniejsze zadanie...
P.
Gumpel: Stała się jedna rzecz, bardzo ważna dla Towarzystwa i dla życia zakonnego
w ogóle. Już na początku Soboru wezwał nas do siebie generał zakonu, o. Janssens,
który podzielił się z nami swymi obawami. Pracował bowiem w wewnętrznej komisji przygotowawczej,
czyli komisji najwyższego szczebla, która kontrolowała dokumenty oraz koordynowała
działalność poszczególnych komisji. Zauważył, że w tejże komisji dominuje negatywna
postawa względem zakonników. Przejawia się to szczególnie w dążeniu do zniesienia
tzw. egzempcji zakonów, co oczywiście dla Towarzystwa Jezusowego miało wielkie znaczenie.
Generał nas poprosił, abyśmy mu pomogli włączyć kwestię zakonów wyłączonych spod jurysdykcji
biskupa do jednego z przygotowywanych dokumentów. Miał tu na myśli dekret o pasterskiej
posłudze biskupów w Kościele, gdzie było miejsce na takie kwestie. „Nie tędy droga”
– powiedzieliśmy i przypomnieliśmy o ciągnących się w nieskończoność sporach kanonicznych
między przełożonymi zakonnymi i biskupami lokalnymi. Uważaliśmy, że na zasadę egzempcji
trzeba zwrócić uwagę w konstytucji dogmatycznej i to przede wszystkim tam, gdzie jest
mowa o relacji biskupów względem papieża. I to się nam udało. Chodzi tu o krótki fragment,
który wybrzmiewa nie tyle na korzyść zakonników, co papieża. To on może wyłączyć zakonników
spod jurysdykcji ordynariuszy miejsca i posłać ich według własnego uznania tam, gdzie
jest to niezbędne, bez względu na opinię miejscowego biskupa (por. Lumen gentium,
45). W sposób szczególny dotyczy to nas, jezuitów, ponieważ składamy ślub posłuszeństwa
papieżowi. Chodzi więc o dokument dogmatyczny, który jako taki został przyjęty. Tym
niemniej dekret Christus Dominus próbuje się tego wycofać w rozdziałach 33-35.
Znieść egzempcji już jednak nie mógł, ponieważ potwierdziła ją konstytucja dogmatyczna.
RW:
Okazuje się zatem, że teologiczni doradcy odgrywali na Soborze dość istotną
rolę...
P. Gumpel: Zawsze tak było. Nie można jednak pozwolić na
to, by uczeni, profesorzy i specjaliści swoimi osobistymi poglądami wywierali wpływ
na sam sobór. Podczas Soboru rozmawiałem z kilkuset biskupami, którzy nas pytali o
radę. Ale bardzo mądre jest to rozwiązanie – zawsze byłem o tym przekonany – że Soborem
kierują nie profesorzy, lecz ludzie z głową na karku. Być może mają oni gorsze teologiczne
wykształcenie niż profesorzy i muszą korzystać z pomocy uczonych. Ale to oni później
decydują, co robić. Dla mnie było to jedno z najważniejszych soborowych doświadczeń.