2012-11-02 16:41:25

Bioetyczny labirynt: dawstwo od osób zmarłych


Słuchaj: RealAudioMP3

Większość przeszczepów dokonywanych jest w oparciu o organy pobrane od osób zmarłych. Wydawać by się mogło, że w tej sytuacji nie ma żadnych problemów moralnych, a jedynie kwestia zgodności immunologicznej przeszczepianych organów z organizmem biorcy. Tymczasem właśnie dawstwo organów przez osoby zmarłe przynosi dwie bardzo poważne kwestie moralne, od których właściwego rozstrzygnięcia zależy godziwość pobrania, a w konsekwencji całej terapii.

Pierwszy problem polega na klarownym i jednoznacznym określeniu momentu śmierci potencjalnego dawcy. Przedwczesne pobranie organów do przeszczepu – zwłaszcza organów pojedyńczych – oznaczałoby w praktyce uśmiercenie człowieka, który być może i tak wkrótce by umarł, ale jednak – w momencie operacji pobrania – jeszcze żył. Z moralnego punktu widzenia byłoby to zabójstwo, którego intencja pomocy potrzebującej przeszczepu osobie, jakkolwiek chwalebna, nie jest w stanie zmienić w czyn godziwy. Zabójstwo pozostanie zabójstwem.

Z drugiej strony, nadmierne odwlekanie operacji pobrania może doprowadzić do sytuacji, w której na skutek zachodzących procesów rozkładu obumierających komórek i tkanek, organy nie będa nadawały się do transplantacji. W pewnej mierze może ten proces opóźnić działanie podtrzymujące funkcjonowanie ciała zmarłej osoby poprzez wymuszanie oddechu i dożylne podawanie substancji odżywczych i nawadniających. Działanie takie jednak nie może być prowadzone w nieskończoność. Trudno też nie postawić pytania: czy dany człowiek jeszcze żyje, a tylko nie ma z nim kontaktu, czy też już nie żyje, i jego ciało – choć podtrzymywane w stanie minimalnej funkcjonalności – jest ciałem osoby zmarłej.

Podstawowym kryterium śmierci jest ustanie oddechu i pracy serca. W takiej sytuacji brak przepływu bogatej w tlen i substancje odżywcze krwi do mózgu, doprowadza do szybkiego obumarcia tkanki nerwowej i śmierci człowieka. Średnio ten czas wynosi około 4 minut, choć jeśli człowiek jest wychłodzony i zewnętrzna temperatura jest również niska, może trwać nieco dłużej. Ten przejściowy stan nazywany jest śmiercią kliniczną i może jeszcze – w pwenych warunkach – zostać odwrócony. Bywa jednak, że działania reanimacyjne zawiodą, i mimo iż uda się przywrócić akcję serca i oddech, mózg jest nieodwracalnie uszkodzony.

Na potrzeby medycyny transplantacyjnej powołano w amerykańskim universytecie Harvard specjalny zespół, którego celem miało być opracowanie protokołów pozwalających stwierdzić, w jakich warunkach można orzec śmierć człowieka, nawet jeśli z pomocą aparatury medycznej udaje się utrzymać jego ciało przy życiu. Ujmując ogłoszony w 1968 roku raport tej komisji w znacznym uproszczeniu można powiedzieć, że jeśli lekarz stwierdzi, że cały mózg pacjenta obumarł, a więc, że aparatura medyczna nie jest w stanie wykryć żadnej aktywności bioelektrycznej w mózgu, to znaczy, że człowiek umarł.

Od kilkunastu lat w medycynie wszakże obowiązują inne kryteria, wedle których do orzeczenia śmierci człowieka wystarczy zdiagnozowanie śmierci jednej tylko części mózgu – jego pnia. Odpowiada on za integrację pracy całego mózgu, więc jego zniszczenie – jak argumentują lekarze – oznacza zniszczenie całości.

Trudno się z tym do końca zgodzić. To prawda, że zniszczenie pnia mózgu w nieodwracalny sposób uszkadza mózg uniemożliwiając mu powrót do normalnego funkcjonowania. Jednakże inne fragmenty mózgu jeszcze działają, co należałoby interpretować jako postępujący proces umierania człowieka. Jest jednak zasadnicza różnica między śmiercią a umieraniem. Umieranie może prowadzić do śmierci, ale samo w sobie jest przejawem życia, choć życia gasnącego, zmierzającego do schyłku. To jednak, że ktoś umiera nie może być interpretowane jakby dany człowiek już był martwy. Pobranie organów w takiej sytuacji należy zatem interpretować jako przyspieszenie śmierci, śmierci która była zapewne nieuchronna, ale jeszcze nie nadeszła. Jak długo zatem nie ma moralnej pewności, że potencjalny dawca organów zmarł, jest rzeczą niegodziwą dokonać pobrania jego narządów do celów transplantacyjnych.

Drugi problem moralny związany z dawstwem organów od osób zmarłych polega na tym, że dawcą (w moralnym sensie tego słowa) jest tylko ten, kto sam oddał swoje organy do przeszczepu. Z oczywistych powodów ów akt darowizny musiałby być dokonany za życia.

Problem w tym, że mało ktonosi przy sobie oświadczenie, że zgadza się, aby po jego śmierci organy zostały wykorzystane dla potrzeb medycyny transplantacyjnej. Aby zatem zapobiec jeszcze większemu niedostatkowi organów do przeszczepów uchwalono prawo, by każdy, kto się nie sprzeciwi i nie zgłosi swojego sprzeciwu w specjalnym rejestrze, mógł być potraktowany jako potencjalny dawca. Innymi słowy, w odniesieniu do każdego, kto się nie zarejestrował ze swoim sprzeciwem, uznaje się, że wyraził zgodę na bycie dawcą.

Istnieje jednak zasadnicza różnica pomiędzy wyrażeniem zgody a nie wyrażeniem sprzeciwu i od strony moralnej nie wolno ich utożsamiać. Akt dawstwa musi być aktem pozytywnym (czyli darem) a nie tylko brakiem aktu sprzeciwu. Z moralnego punktu widzenia prawo wprowadzające zasadę zgody domniemanej musi być zatem uznane za niegodziwe, gdyż narusza wolność osoby i jej prawo do samostanowienia.

Polscy lekarze w praktyce nie zadawalają się brakiem zgody i zazwyczaj pytają rodziny o jej zgodę lub o wyrażone w trakcie rozmów z potencjalnym dawcą jego opinie na temat ofiarowania organów do przeszczepu. Są to rozmowy mające doprowadzić do swoistej rekonstrukcji zdania osoby zmarłej, by sformułować opinię, którą potencjalny dawca mógł wyrazić, gdyby jeszcze był w stanie mówić. Znowu jednak trzeba powiedzieć, że czym innym jest gotowość do ofiarowania czegoś, a czym innym akt ofiarowania. Dopiero bezpośredni akt zgody na bycie dawcą dopełnia warunku godziwego wykorzystania organów do przeszczepu.

Niewątpliwie potrzeba promocji transplantacji, by zachęcić ludzi do gotowości uczestnictwa w tym dziele, zachęcić do ofiary z siebie. Potrzeba także dalszych badań, by wykorzystując organy do ratowania jednych, nie pozbawiać życia po drodze innych.

Ks. Piotr Kieniewicz MIC







All the contents on this site are copyrighted ©.