Demokratyczna Republika Konga: porwanie duchownych
Trzej księża zostali uprowadzeni na wschodzie Demokratycznej Republiki Konga. Są
to należący do zgromadzenia asumpcjonistów: Jean Pierre Ndulani, Edmond Kisughu i
Anselme Wasukundi. Uzbrojeni napastnicy porwali ich w piątek wieczorem z klasztoru
w Mbau, leżącego na terenie diecezji Butembo-Beni. Policja rozpoczęła poszukiwania.
Przypuszcza się, że za porwaniem stoi jedno z ugandyjskich ugrupowań rebelianckich,
zapuszczających się coraz częściej na tereny sąsiedniego Konga. W ostatnich miesiącach
znacznie nasiliły się porwania, co sprawia, że miejscowa ludność żyje w coraz większym
strachu.
„Kościół jest w szoku po tym, co się stało” – powiedział miejscowy
ordynariusz bp Paluku Sikuly Melchizedech. Wezwał policję, wojsko i siły bezpieczeństwa
do podjęcia zdecydowanych działań na rzecz szybkiego uwolnienia uprowadzonych księży.
Przypomniał zarazem, że powszechny brak bezpieczeństwa wywołany jest coraz większą
słabością instytucji państwa.
Potwierdzeniem tych słów jest najnowszy raport
opracowany przez oenzetowską misję stabilizacyjną w Kongu MONUSCO. Wynika z niego,
że na Wschodzie działa aż 30 różnego rodzaju rebelianckich ugrupowań. Problem pogłębia
fakt, że są wśród nich zarówno rwandyjscy jak i ugandyjscy żołnierze. „Kongijskie
społeczeństwo coraz bardziej doświadcza skutków braku jakiegokolwiek autorytetu i
bezsilności władzy. Krajem rządzi ulica” – pisze agencja Fides wskazując, że taki
stan rzeczy sprawia, iż w tym afrykańskim kraju od lat nie decyduje prawo, ale ten,
kto w danym momencie ma większą siłę. Taka sytuacja na pewno nie sprzyja budowaniu
pokoju i stabilizacji.