Podobno imiona
mówią o tym, kim jesteśmy. Ich nadawanie zatem, ale też posiadanie czy noszenie, nie
jest sprawą błahą. Rzecz dotyczy naszego bycia, naszego pochodzenia, naszej przyszłości.
Imię oznacza mnie samego. Imię to moja natura, moje zadania, moje powołanie, moje
miejsce w świecie. I wcale nie tylko o to chodzi, że jak mnie widzą tak mnie piszą.
Ale też pewnie i o to, a może zwłaszcza, że sam zapracowuję na moje dobre imię, na
moją sławę, opinię czy jak ją tam zwać. A że nie wolno nikogo byle jak nazywać, że
nie wolno przezywać, obmawiać, że nie należy bez powodu o nikim źle mówić, zniesławiać
i źle świadczyć, to wiadomo. Imię więc nie powinno też być banalne, głupie, obraźliwe,
bo przecież człowiek się za imieniem skrywa, z całą swoją osobowością, historią i
naturą. Nasze imiona powinny być naszą chlubą, mają się dobrze zapisać, mają po nas
przetrwać i być zapamiętane. Imię. Opowieść o człowieku… Dziś chciałbym opowiedzieć,
jak i jakie imiona nadają swoim dzieciom Etiopczycy.
Etiopskie imiona mają
sens, co znaczy, że każde niemal, oprócz dźwięcznego brzmienia, ma także swoje znaczenie.
Od razu trzeba powiedzieć, że tak jak języków mamy w samej Etiopii ponad 50, tak też
i kultur, a zatem i imion, jakimi posługują się ich przedstawiciele, orazsposobów,
jak je się tworzy i jak nadaje. Oczywiście nie powiem o wszystkich a raczej jedynie
o nielicznych, tych głównych społecznościach, które nadają Etiopii jej zasadniczy
rys i kształt. Najpierw jednak o samej krainie: wspominałem już kiedyś, że najstarsze
źródła greckie, żydowskie i egipskie określały ludy żyjące gdzieś daleko na południu,
u źródeł Nilu, mianem Kuszytów. Nie będziemy tu dyskutować, czy rzeczywiście chodziło
o prawdziwych Etiopczyków, czy może o któreś z plemion żyjących na terenie współczesnego
Sudanu. Faktem jest, że też mówiono na nich po grecku ethiopoi, czyli ludzie o spalonych
twarzach, bo tacy śniadzi czy czarni po prostu. Nazwa ta przyjęła się także w języku
łacińskim i wszystkich pochodnych. Zaś od XV wieku funkcjonuje nazwa Abisynia, od
arabskiego al-Habešah, a jej rdzeń poświadczają już nawet egipskie hieroglify. Stąd
nie pobłądzimy nazywając Etiopczyków habeszia, ale nazwy Abisyńczyk to już proszę
raczej nie używać, bo przywodzi na pamięć kolonialne zapędy Włochów.
Onomastyka
etiopska ma głównie semickie korzenie. Już w VIII wieku przed Chrystusem obszary północnej
Etiopii zamieszkiwali Sabejczycy, lud obecny wówczas także na Półwyspie Arabskim.
Pozostały po nich zabytki piśmiennicze, które przekazują także imiona własne, choćby
ich władców. Do języka etiopskiego przeszło stąd choćby imię Makeda, które znamy i
my – choć inną drogą - w brzmieniu Magda. W tak zwanym okresie aksumskim, jeszcze
przedchrześcijańskim, funkcjonowały wśród Etiopczyków imiona semickie w brzmieniu,
jak choćby, Adgama, Melek czy Ezana. Wraz z ewangelizacja Etiopii w IV wieku wiele
się zmienia, także w onomastyce. Przyjmują się na trwałe imiona biblijne, te starotestamentowe,
jak choćby Danijel, Dawit, Enok, Abraham, Ermijas czy Jesajas, jak i nowotestamentalne:
Marjam, Josef, Ijasu, Matełos czy Johannys, tłumaczyć nie trzeba. Spotykamy je także
dziś, jak i wiele innych, z Pisma Świętego żywcem wyciągniętych. Ale noszą Etiopczycy
chętnie też imiona bardziej złożone: ot choćby imię świetego Gebre Mynfas Kyddus oznacza
„Sługa Ducha Świętego”, król Zera Jakob to dosłownie „Ziarno” ale lepiej powiedzieć
„Potomstwo Jakuba”. Inny święty etiopski, Tekle Hajmanot, to dosłownie „Roślina, albo:
Krzew Wiary”. A Gabra Meskel to „Sługa Krzyża”. Stąd także i nazwy miejsc mają biblijne
korzenie: Debre Libanos to „Wzgórza Libanu”, Debre Zeit to „Góra Oliwna”, a nazwy
Nazryt tłumaczyć nie trzeba. Niektóre imiona chrześcijańskie przeszły swoje modyfikacje
fonetyczne, stąd Fasilides, imię króla z XVII wieku, jest etiopską formą imienia Bazylego;
Galałdełos odpowiada naszemu Klaudiuszowi, a Yntonys to po prostu Antoni, zaś Gijorgisem
nazywa się św. Jerzego. Spotykamy też tradycyjne imiona w postaci ściągniętej: Jan
Chryzostom, czyli Złotousty, co po etiopsku Afe Werk, co dziś często funkcjonuje w
postaci Afork. Z kolei imię ostatniego cesarza Hajle Syllasie oznacza „Chwałę”, albo
„Potęgę Trójcy Świętej”, zaś imię jego mordercy – o zgrozo – Myngistu Hajle Marjam
to „Królestwo Potęgi Maryi”. Wszystkie te imiona chrześcijańskie i dziś otrzymuje
się na chrzcie, który powinien odbyć się w 40. dniu od urodzenia, gdy mamy chłopca,
albo w 80., jeśli chodzi o dziewczynkę. Imię bywa więc związane ze świętym patronem
tego dnia. Imię chrzcielne nie wyklucza jednak innych imion, których Etiopczycy używają
na co dzień, a które dziś często pochodzą z języków współczesnych, oddając ich melodykę
i charakter. Stąd spotykamy chłopców o imionach Abebe i dziewczynki Abeba, co zawsze
„kwiat” oznacza, i rzeczywiście znam panią o tym imieniu. Mój przyjaciel Hajlu to
ktoś „mocny”, a mój zakonny współbrat Tesfaj to „moja nadzieja”. Dynkynesz znaczy
„jakaś ty piękna” i pamiętamy, że tak Etiopczycy nazywają muzealną prababkę Lucy.
Muzułmanie z kolei, oprócz tych biblijnych, chętnie przyjmują imię Muhamed i Hasan,
a ja znałem kiedyś malca o imieniu Abdul Fatah, który już niestety nie żyje.
Etiopczycy
zasadniczo nie mają nazwisk, ale zwą się od swoich ojców i matek albo od dziadków,
co zresztą jest sprawą bardziej złożoną i zależną od kultury, z jakiej się pochodzi.
Niezależnie jednak od pochodzenia zawsze obowiązuje dobre wychowanie i wysoka kultura,
zwłaszcza gdy się do innych zwracamy. Nie wypada więc mówić na ty i po imieniu. Ponadto
do księdza w Etiopii zawsze zwracać się należy abba, a o panu grzecznie mówimy ato.
Dziecko to ledź, a paniom zawsze się kłaniamy i po amharsku nazywamy je siostrami:
yhytje. Każdego rówieśnika wolno nam nazwać bratem: łendymje, ale do starszego znów
zwrócimy się, mówiąc: abbaje czyli „mój ojcze” i ymmaje czyli „matko”. Oto jest krótki
przewodnik onomastyczny i choćby niektóre zwroty grzecznościowe; mogą się przydać.
A
na zakończenie krótka historyjka. Gdy byłem wolontariuszem w domu Matki Teresy w Addis
Abebie, urodził się tam mały chłopiec. W tej samej godzinie odwiedził nas katolicki
arcybiskup, który nazywa się Byrhane Jesus Surafiel, a to jego imię przetłumaczyć
możemy jako „Światłość Jezusa od Archaniołów”. Poszedł ten nasz biskup zatem szybko
do nowonarodzonego i jego młodej matki, pobłogosławił oboje i prosił, by małemu na
chrzcie nadać jego własne imię, a gdy już podrośnie, by go kiedyś odwiedził z rodzicami.
Tak oto w Etiopii nadaje się imiona: by nie były banalne, głupie, nieznaczące. By
święci Pańscy nad nami czuwali. I aby szczęśliwie określały naszą przyszłość.