Kenia: ryzyko wojny religijnej coraz bardziej realne
Na razie nie mamy do czynienia z wojną religijną, jednak chrześcijanie są coraz bardziej
oburzeni tym, co się dzieje w Kenii i chcą się bronić. Takie komentarze słychać po
wczorajszym zamachu na anglikański kościół w Nairobi. Zginęło w nim dwoje dzieci,
a ośmioro zostało ciężko rannych.
„Napastnicy się nie pomylili. Celowo zaatakowali
pomieszczenie, w którym prowadzona była katecheza dla dzieci” – mówią informatorzy
misyjnej agencji Fides, pragnący ze względu na swe bezpieczeństwo zachować anonimowość.
Jednoznacznie podkreślają, że ataki na chrześcijan przybrały na sile, odkąd wojsko
kenijskie przyłączyło się w Somalii do ofensywy przeciwko islamskim ekstremistom z
ugrupowania Al Shabaab. Agencja podkreśla, że słabo lub w ogólne nie chronione kościoły
stanowią łatwy cel. Jednocześnie zaś, co jest ważne dla ekstremistów, o konsekwencjach
tych ataków mówi się na całym świecie.
W kontekście wczorajszego zamachu Kościół
w Kenii wskazuje m.in. na brak odpowiedzialności ze strony francuskiego dziennika
rozpowszechniającego karykatury Mahometa. „Ci ludzie nie myślą o konsekwencjach swych
czynów, z powodu których w odległych zakątkach globu niewinni ludzie są mordowani”
– wskazuje agencja Fides. Podkreśla zarazem, że sytuacja może się wymknąć spod kontroli.
Już wczoraj bowiem młodzi chrześcijanie chcieli chwycić za broń i w geście zemsty
za śmierć niewinnych dzieci napaść na meczet.