I rzekł do niego: „Effatha”, to znaczy: „Otwórz się”
Słuchaj:
Jak każdą
inną Ewangelię także tę dzisiejszą o uzdrowieniu głuchoniemego możemy odczytywać na
wielu poziomach. Pierwszy podstawowy, to jej brzmienie dosłowne, czyli opowieść o
Jezusie, który dobrze czynił wszystko, nawet głuchym przywracał
słuch i niemym mowę (por. Mk 7,37). Kolejny raz Biblia przypomina nam, że Pan
Bóg nic chce, abyśmy chorowali, i że cierpienie i śmierć to naprawdę nie Jego pomysł.
Wszak kiedy Jezus chodził po ziemi nieustannie uzdrawiał i nie zdarzyło się aby komuś
powiedział: „Bądź chory”! Pan Bóg nie jest więc dla nas źródłem cierpienia, ale ratunkiem
w cierpieniu fizycznym i duchowym.
Dzisiejszą Ewangelię możemy też odczytywać
w sensie religijnym, otwarcia się na Jezusa i na Jego zbawcze Słowo. Gdy człowiek
dorosły przygotowuje się na przyjęcia sakramentu chrztu świętego, jednym z jego elementów
jest właśnie obrzęd „Effata”, mający kandydatowi do chrztu „otworzyć uszy” na słuchanie
Słowa Bożego i „otworzyć usta” na głoszenie tego, co usłyszał. Szkoda, że tak mało
uświadamiamy sobie, że to Effatha z dzisiejszej Ewangelii dotyczy każdego z
nas, wszyscy bowiem potrzebujemy całkowitego otwarcia się na Słowo Boże i gotowości
aby za nim pójść. Niestety, cała rzesza chrześcijan, naszych braci i sióstr, staje
często w pozycji sędziego względem Słowa Bożego: to mi się podoba, co Jezus mówi,
a to już nie, bo to nie na nasze czasy...
Zdarzyło się w jednej parafii, że
narzeczeni, którzy zamierzali zawrzeć związek małżeński poprosili księdza aby zamiast
Ewangelii przeczytał im fragment „Małego Księcia”.
Możemy wreszcie odczytywać
słowa Effatha w sensie społecznym, otwarcia się na drugiego człowieka. Żyjemy,
niestety, w społeczeństwie coraz bardziej zatomizowanym, w którym następuje dezintegracja
tradycyjnych struktur społecznych wraz z ich wartościami. Żyjemy w epoce Facebooka,
w której ludzie, zwłaszcza młodzi, zdają się nie potrzebować osobowego spotkania,
bo łatwiej jest im rozmawiać ze sobą przez ekran, niż, na przykład, przy stole.
Opowiadał
jeden z misjonarzy pracujący na Filipinach, że tam wchodząc do pociągu ludzie szukają
zawsze towarzystwa innych pasażerów, bo nie wyobrażają sobie podróżować samotnie.
U nas odwrotnie, wchodząc do pociągu szukamy wolnego przedziału. – Zdarzyło mi się
ostatnio – kontynuował – jechać pociągiem do Wiednia. Na jednej stacji w Polsce wsiadał
do naszego przedziału młody człowiek: słuchawki na uszach, komputer w ręce i tak przez
całą drogę. Ludzie wchodzili i wychodzili, pytali o wolne miejsca, a on nic, jakby
był nieobecny. Dopiero w Austrii, gdy wszedł konduktor – panika! Bo okazało się, że
w Brnie miał zmienić pociąg do Pragi. W obcym kraju, bez biletu i znajomości języka,
rozpaczliwie błagał nas o pomoc. A wystarczyło aby w czasie tych kilku godzin choć
na chwile zdjął słuchawki, by zorientować się natychmiast, że ten pociąg jedzie do
Wiednia, wszak nazwę stolicy Austrii odmienialiśmy w przedziale na tysiąc sposobów.
Niestety,
bardzo często przypominamy sobie o drugim człowieku, dopiero wtedy, gdy jest nam potrzebny,
gdy znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia.
To o nas więc jest ta dzisiejsza
Ewangelia, o nas tak często zamkniętych na Boga i na drugiego człowieka. Effatha
– to znaczy: „otwórz się”, mówi nam dzisiaj Chrystus.
* * *
Panie
Jezu, tak często słuchamy Twojego Słowa i tak często pozostajemy na nie głusi, otwórz
więc nasze uszy na Twoją Ewangelię i rozwiąż nasz język, abyśmy nie bali się jej głosić.
Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.