Przez kilka
ostatnich niedziel czytaliśmy Ewangelię św. Jana, w której Jezus głosił nam naukę
o Eucharystii, pokarmie, który z nieba zstąpił aby dać nam życie wieczne. Od dzisiejszej
niedzieli wracamy znowu do Ewangelii św. Marka, która towarzyszy nam w tym Roku Liturgicznym,
ale fragment, który czytamy doskonale uzupełnia chrystusową katechezę z ostatnich
kilku tygodni.
Oto bowiem faryzeusze zwracają Jezusowi uwagę, że niektórzy
z Jego uczniówbrali posiłek nieczystymi, to znaczy nie umytymi rękami
(Mk 7,2), bardziej jednak niż nie przestrzeganie zasad higieny, raziło ich pogwałcenie
tradycji starszych, która szczegółowo określała nie tylko co (ręce, kubki, dzbanki,
itp.), ale i w jaki sposób należy obmywać.
W odpowiedzi słyszą z ust Chrystusa,
że nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym;
lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym (Mk 7,15). Jaki to
ma związek z Eucharystią? Przywołując słowa św. Tomasza z Akwinu, powiedzieliśmy kilka
tygodni temu (XIX Niedziela zwykła), że Eucharystia to jedyny pokarm, który spożywającego
przemienia w siebie. Mówiąc inaczej, dzięki Eucharystii stajemy się Ciałem Chrystusa.
Wszystko, co z nas „wychodzi”, słowa i uczynki, mają więc chrystusowe znamię, znamię
dobroci i miłości. I odwrotnie, bez Eucharystii jesteśmy domem niezamieszkałym, narażonym
na zajęcie i zamieszkanie przez duchy nieczyste (por. Mt 12, 43-45), które będą nas
nakłaniały do złych myśli, nierządu, kradzieży, zabójstw, cudzołóstwa, chciwości,
przewrotności, podstępu... Wszystko to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym
(Mk 7,23).
Jedyny sposób aby się uchronić się przed tym niebezpieczeństwem,
to pozwolić „zająć swoje wnętrze” Chrystusowi, „wypełnić się” Chrystusem i „zamienić”
w Niego, właśnie dzięki Eucharystii.
Oczywiście, to nie dzieje się automatycznie.
Historia faryzeuszy i uczonych w Piśmie powinna być dla nas wszystkich przestrogą,
że można wiele razy spotykać się z Jezusem, i tak jak oni „ocierać się” się o Niego,
a mimo to żyć własnym życiem, nie zmieniając się ani odrobinę. Można jeden rytualizm
– żydowski, zastąpić drugim – chrześcijańskim. Dlatego wszyscy koniecznie potrzebujemy
żywej relacji z Jezusem, potrzebujemy przylgnięcia do Niego całym sercem, abyśmy nie
musieli usłyszeć Jego skargi z dzisiejszej Ewangelii: «Ten lud czci mnie wargami,
lecz sercem swym daleko jest ode mnie (por. Mk 7,6). Proces stawania jest Chrystusem,
wypełniania się Nim dzięki Eucharystii, nie jest – powiedzieliśmy – ani procesem łatwym,
ani natychmiastowy, ale możliwym. Potwierdza to chociażby wyznanie pewnego młodego
człowieka, który szczycił się swoimi miłosnymi podbojami i kolejno zaliczanymi dziewczynami,
aż w jednym przypadku mu się nie udało. Przegrał. Dlaczego ta jedna mu nie uległa?
– „Bo ona, proszę księdza, była jakby przez kogoś zamieszkała”. Myślę, że teolog nie
wyraziłby tego lepiej. Być chrześcijaninem, to być przez Kogoś zamieszkałym, a wtedy
i złe duchy nie będą miały do nas przystępu.
* * *
Panie Jezu, Ty
jesteś prawdziwym chlebem, który daje życie, spraw, abyśmy zawsze przyjmowali
Ciebie szczerym serem, tak aby nasza wiara nie była skostniałym rytuałem, ale żywym
i pociągającym świadectwem.Który żyjesz i królujesz na wieki
wieków. Amen.