„Kraj, który aspiruje do członkostwa w Unii Europejskiej powinien także zachowywać
się po europejsku”. Tak o Turcji wypowiedział się prawosławny arcybiskup Cypru Chryzostom
II. Hierarcha bierze udział w Mityngu Przyjaźni Narodów i przy tej okazji udzielił
wywiadu włoskiemu portalowi ilsussidiario.net. Jednym z wiodących tematów spotkania
w Rimini jest wolność religijna, stąd kwestia ta znalazła się na pierwszym miejscu
wśród pytań.
Abp Chryzostom przypomniał w kontekście europejskich ambicji
Turcji, że kraj ten okupuje 38 proc. powierzchni Cypru. Na terenie tym od dziesięcioleci
trwa eliminowanie wszelkich śladów chrześcijaństwa i kultury greckiej. Władze okupacyjne
zabraniają chrześcijanom renowacji czy utrzymywania zabytków religijnych; nie dopuszczają
także do sprawowania nabożeństw. „Europa powinna zamknąć przed Turcją drzwi, dopóki
te problemy nie zostaną rozwiązane” – uważa cypryjski hierarcha.
Jego zdaniem
za takim rozwiązaniem przemawia też brak demokracji w Turcji, co znajduje specyficzny
wyraz na okupowanej części Cypru. Rdzenna ludność turecka w połowie wyniosła się z
wyspy, a na jej miejsce sprowadzono osadników z Anatolii. Miejscowi nie mają też żadnego
głosu w sprawach publicznych, bo o wszystkim decyduje wojsko. Ogranicza to m.in. skuteczność
dialogu z muzułmanami, mimo oznak dobrej woli po obu stronach. „W okupowanej części
Cypru nie istnieje żadna wolność religijna – stwierdził abp Chryzostom. – Chrześcijanie
są pod butem osadników i wojska. Na przykład w Karpazji pozostało 300 starszych chrześcijan
Greków. Są tam niczym w pułapce tylko po to, by cierpieć. Miejscowemu biskupowi nie
wolno tam sprawować Mszy ani odwiedzić swoich wiernych czy zbliżać się do tamtejszych
kościołów”. Zdaniem zwierzchnika cypryjskich prawosławnych sytuację taką utrwala polityczna
i gospodarcza rola Turcji, której kolonialny „apetyt” sięga na całą wyspę, choć tu
powstrzymuje ją obawa przed międzynarodową reakcją.