2012-08-19 16:07:55

Ex Oriente Lux: O etiopskim futbolu odc.28


Słuchaj: RealAudioMP3

Opowiadałem w poprzednim programie o sporcie na Rogu Afryki. Akurat kończyły się igrzyska olimpijskie w Londynie, słynni etiopscy biegacze zbierali kolejne medale albo tylko do nich pretendowali – czas był zatem nadzwyczaj stosowny. Jednak nie samym bieganiem na długich i średnich dystansach żyją Etiopczycy, choć to ich specjalność narodowa. Są i inne sporty bliskie sercu mieszkańców tej górzystej krainy. Dlatego dziś nieco o etiopskim futbolu. Ja wiem oczywiście, że niektórych słuchaczy Radia Watykańskiego, w tym pewnie sporej grupy kobiecego audytorium, dzisiejszy odcinek może nie zainteresować. Ale ufam zarazem, że przynajmniej męska część posłucha z przyjemnością.

Oczywiście, tak jak na całym świecie także w Etiopii chłopcy grają w piłkę gdzie się da, kiedy się da i czym tylko się da. Całkiem zwyczajny jest zatem widok wyrostków kopiących jakąś starą zużytą futbolówkę albo i zwykłą szmaciankę, i to wcale nie na porządnym boisku, ale zwyczajnie na ulicy, zarówno w dużym mieście jak i w małej wiosce. Jeśli akurat nie ma piłki, to może przynajmniej jakiś stary stół z piłkarzykami się znajdzie, bo wtedy można pograć z kolegami, dwóch na dwóch. Reszta tymczasem przypatruje się grzecznie, cierpliwie czekając na swoją kolejkę. Bo Etiopczycy jeśli nie kopią i nie grają, to przynajmniej chętnie kibicują. A komu kibicują?

Okazuje się, że drużyny rozpalające emocje etiopskich kibiców są przede wszystkim cztery, a mianowicie: Manchester United, Liverpool, Arsenal i Chelsea. Tak, tak, to właśnie Liga Angielska niepodzielnie króluje na Rogu Afryki. Jej najważniejsi piłkarze są w Etiopii niemal narodowymi bohaterami, cieszącymi się wielką sławą i szacunkiem, a ich kolejne transfery, kontuzje i popisy sportowych umiejętności rozpalają emocję i wywołują falę komentarzy również pośród Etiopczyków. Rozgrywki najważniejszych drużyn z Premier League są transmitowane na żywo przez etiopskie radio i telewizję. I proszę mi wierzyć, że transmisje te przyciągają prawdziwe tłumy kibiców, którzy na ulicy z zapartym tchem słuchają małych radyjek przyklejonych niemal do ucha, emocjonują się przed telewizorami w barach i w kawiarniach, przed ekranami wystawionymi na przydrożnych straganach, ustawionymi na kilku cegłach albo w oknie warsztatu samochodowego.

Widziałem kiedyś osobliwą scenkę: w samym centrum Debre Markos, na krześle ustawionym na dachu samochodu, chłopcy zamontowali stary radziecki telewizor marki Rubin, do długiego kija przyczepili kawał druta w charakterze anteny i potem żywo kibicowali, choć prawdę mówiąc niewiele było widać. A było tam tych kibiców pewnie z pięćdziesięciu albo i więcej; i tak przeżywali, że choć sam do grona miłośników sportu raczej nie należę, to tym razem i ja się przyłączyłem z ochotą, przez co zresztą uciekł mi autobus do Bahyr Daru... Ale co tam: można przecież pojechać następnym! Przydarzyło mi się też razu pewnego rozmawiać z jakimś młodym człowiekiem, który bardzo był ciekaw skąd pochodzę. Więc mówię, że jestem z Polski. Ale co to Polska, to on oczywiście nie wie, angielskie Poland brzmi w jego uszach jak Holand, o Koperniku nigdy nie słyszał, o Wałęsie też nie, i nawet Polski Papież wrażenia na nim nie robi. Powtarzam zatem po amharsku: Polandawi neń, że jestem Polakiem, więc mu się w końcu lampka zaświeciła, bo on mi na to: „Polak? tak jak Kuszczak?”. No to byliśmy w domu, bo Tomasz Kuszczak był w tamtym czasie bramkarzem Manchesteru, a jego fenomenalną paradą w meczu przeciwko Wigan Athletic ze stycznia 2006 roku na równi chyba zachwycano się nad Tamizą, jak i nad Nilem Błękitnym.

A co z rodzimymi drużynami etiopskimi i przede wszystkim, co z drużyną narodową? Drużyny są i należą do Etiopskiej Federacji Piłki Nożnej, której początki sięgają 1944 r. Etiopska liga mistrzów liczy obecnie czternaście drużyn. Na czele tabeli od kilku sezonów utrzymuje się FC Qeddus Giyorgis z Addis Abeby, a więc drużyna pod wezwaniem św. Jerzego, klub najbardziej chyba doceniany i uwielbiany. Ostatnio nawet dorobili się nowego stadionu, który wybudowali im chińscy inwestorzy. W ubiegłym roku mistrzostwo kraju zdobył co prawda inny stołeczny klub, FC Ethiopian Coffee, ale w tym sezonie Qeddus Giyorgis odbił prowadzenie i, jak się wydaje, już go nie odda. Ze stolicy pochodzi także klub oficerski FC Debebit, który zazwyczaj zajmuje trzecie miejsce w tabeli, na zmianę z klubem z Arba Myncz. Z południa kraju pochodzi także drużyna FC Hawassa, natomiast FC Mugher Cement z Wonji uwielbia zwłaszcza ludność Oromo. Własny klub sportowy ma Commercial Bank, właścicielem klubu z Harraru jest tamtejszy browar, a klub Sidama Bunna z Awasy należy do wielkiego potentata kawowego. Klub piłkarski sponsorowany przez etiopskie linie lotnicze w tym sezonie niestety niemal zamyka tabele wyników. Nie błyszczy także sportowy klub obrony powietrznej z Debre Zeit, ale może lotnicy wezmą się jeszcze do roboty, bo właśnie zatrudnili nowego trenera.

Reprezentacja narodowa Etiopii swój pierwszy mecz rozegrała 1 maja 1945 r. w Addis Abebie, pokonując wówczas gładko 5:0 reprezentację Francuskiego Somalilandu, dzisiaj Dżibuti. I choć na mistrzostwach świata Etiopczycy nigdy nie byli, to jednak w Pucharze Narodów Afryki miewali swoje lepsze chwile: byli nawet mistrzami w 1962 r. W tym sezonie pokonali (2:0) wysoko notowaną drużynę Republiki Środkowoafrykańskiej, a nie mniejszą sensacją był ich remis (1:1) w meczach z Beninem i z RPA. W rankingu FIFA Antylopy, jak się nazywa etiopską reprezentację, zajmują dopiero 122. pozycję, ale eliminacje do mistrzostw świata w Brazylii w 2014 r. jeszcze trwają. Kluczem do sukcesu może być napastnik Fykru Teferra, który grał kiedyś w czeskim klubie Mlada Boleslav, a potem w RPA; skutecznością popisuje się także młody strzelec Adane Girma. Niezależnie jednak od pozycji, jaką Etiopczykom uda się wywalczyć, jedno jest pewne: że ich rodacy i tak będą im szczerze kibicować, że się będą fascynować i przeżywać każde spotkanie z całego serca. I ja też popatrzę.

Rafał Zarzeczny SJ







All the contents on this site are copyrighted ©.