Szkocja: Kościoły krytykują propozycję zrównania homozwiązków z małżeństwami
Jeżeli parlament uchwali rządowy projekt, Szkocja będzie pierwszym z krajów brytyjskiego
Zjednoczonego Królestwa uznającym tzw. „małżeństwa” homoseksualne. Sprzeciw wyrażają
nie tylko katolicy. Ostro zaprotestowała też największa tamtejsza wspólnota protestancka,
jaką jest prezbiteriański Kościół Szkocji. Kard. Keith O’Brien z Edynburga proponował
przeprowadzenie powszechnego plebiscytu w tej sprawie, jednak rząd to wykluczył, niewątpliwie
świadomy, że legalizacja homozwiązków raczej by w takim głosowaniu przepadła. Ograniczył
się do mniej zobowiązującej konsultacji, w której zresztą 64 proc. respondentów opowiedziało
się przeciw „małżeństwom” osób tej samej płci.
Z publicznej obrony tradycyjnego
znaczenia małżeństwa znany jest nowo mianowany metropolita Glasgow, abp Philip Tartaglia.
Zaatakowany za to w mediach zaraz po ogłoszeniu jego nominacji powiedział dziennikarzom,
że gotów jest pójść za swoje poglądy do więzienia. Dotychczasowy ordynariusz diecezji
Paisley jest też sekretarzem Szkockiej Konferencji Episkopatu i przewodniczącym jej
komisji ds. mediów. W wypowiedzi dla Radia Watykańskiego abp Tartaglia zwrócił uwagę,
że politycy i klasa elitarna niemal w całości i zupełnie bezkrytycznie przyjęli program
liberalny. Zapytaliśmy go, jak odbierany jest głos Kościoła w kwestiach takich, jak
zrównywanie homozwiązków z małżeństwami.
„Niestety wiele z tych tematów traktuje
się bardzo emocjonalnie i trudno o nich dyskutować z odwołaniem się do argumentów
rozumowych. Naszym rozmówcom brak cierpliwości, a używanym w dyskusji językiem nieraz
manipuluje się, co uniemożliwia dialog. Tym niemniej media są zainteresowane opinią
katolików. Kiedy chcą usłyszeć wyraźny chrześcijański głos w takich kwestiach, jak
«małżeństwa» między osobami tej samej płci, zwracają się do Kościoła katolickiego
– podkreśla abp Philip Tartaglia. – Znaczy to, że ludzie są na ogół wdzięczni za wkład,
jaki daje głos katolików, choć boją się do tego przyznać. Dobrze też wiedzą, że jeżeli
my nie wypowiemy się na te tematy, to nikt nie będzie o tym mówił. Zatem, jeśli nawet
nie przyciągnęliśmy uwagi całej opinii publicznej, myślę, że nasz głos jest profetyczny.
Wielu ludzi go przyjmuje, chociaż nie elity społeczne”.