2012-05-29 15:01:49

Ex Oriente Lux: ku nowoczesności, czyli o etiopskiej stolicy, cz. IV


Słuchaj: RealAudioMP3

W kilku ostatnich audycjach w naszym cyklu poświęconym Etiopii opowiadałem o współczesnej stolicy kraju, o Addis Abebie. Jest największym miastem, ale przecież nie najstarszym, wszak na Rogu Afryki od dwóch i pół tysiąca lat co najmniej istnieje cywilizacja w pełni zorganizowana, autonomiczna i siebie świadoma. Etiopia nie wyrosła z kolonialnych korzeni, nigdy też nie była bezimienną dżunglą ani jedynie pustynią, a po amerykańskich preriach długo jeszcze biegały bizony, gdy etiopscy mądrzy władcy rządzili chrześcijańskim ludem i wznosili imponujące budowle, by chwaliły Boga i służyły poddanym. Zatem nieco pokory, panowie! Mówiłem już o powstaniu i rozwoju Addis Abeby za czasów Menelika II. Dziś chciałbym rozpocząć opowieść o przemianach, jakie zachodziły w mieście i państwie za panowania najsłynniejszego z władców Etiopii, a więc cesarza Hajle Syllasje. Chciał on ze swej stolicy uczynić prawdziwie europejskie miasto. Marzyła mu się też Addis Abeba stolicą całej Afryki. Zabiegał zatem władca osobliwy i o jedno, i o drugie. Świadectwem zamierzonego i po części zrealizowanego planu są monumenty istniejące po dziś dzień, a więc pałace, kościoły, gmachy użyteczności publicznej i pomniki, które pewnie nikogo by nie zdziwiły w Europie, ale na kontynencie afrykańskim słusznie mogą kłócić się z naszą stereotypową wyobraźnią.

Jednym z widomych znaków etiopskiej nowoczesności miał się stać gmach Komisji Gospodarczej Narodów Zjednoczonych do spraw Afryki. ONZ powołała do życia tę strukturę w 1958 roku, by za jej pośrednictwem wspierać rozwój gospodarczy i społeczny całego kontynentu, i rzeczywiście swoją działalnością obejmuje ona wszystkie państwa afrykańskie, razem 53 kraje bodajże. Dzięki zabiegom imperatora na siedzibę Komisji wyznaczono Addis Abebę. Szybko też zbudowano okazałe i nowoczesne jak na tamte czasy centrum konferencyjne, architektonicznie bardzo przypominające nowojorską siedzibę ONZ. Dziś z angielska wszyscy nazywają ją Africa Hall. Jest tam taki monumentalny witraż, wykonany na podstawie projektu artysty o nazwisku Afawerk Tekle. Ten utytułowany etiopski malarz zmarł właśnie w ubiegłym miesiącu. Słynny witraż, jego największe dzieło, zwie się „Afryka: przeszłość, teraźniejszość, przyszłość”. Na 150 metrach kwadratowych wielobarwny tryptyk symbolicznie przedstawia smutek odwiecznej afrykańskiej biedy, mówi o współczesnych wysiłkach, by poprawić ludzki los na Czarnym Lądzie oraz o nadziei, że jutro będzie lepsze dla wszystkich. Lubię ten witraż, jego przesłanie ale zwłaszcza kunszt artysty-autora, tę niezwykłą umiejętność łączenia tradycyjnych, nasyconych barw etiopskiego malarstwa, która nie daje pstrokatego wrażenia, a ujawnia wszystkie odcienie ludzkiej duszy, która wierzy w Bożą opiekę od samego początku stworzenia, która podąża za Mojżeszem nawet pośród niedoli, prowadzona blaskiem obecności Wszechmogącego, i która świętemu aniołowi powierza siebie oraz losy swych bliskich. Jeśli będziecie Państwo kiedyś w Addis Abebie, wybierzcie się do Africa Hall: warto zobaczyć to niezwykłe dzieło.

Ale właśnie powstała w Addis Abebie nowa siedziba Unii Afrykańskiej, struktury założonej zaledwie przed trzynastoma laty i będącej jakby odpowiednikiem naszej Unii Europejskiej. Należą do niej wszystkie kraje Afryki z wyjątkiem Maroko. Swoim architektonicznym rozmachem nowy gmach rzeczywiście zapiera dech w piersiach. Jego budowa kosztowała ponoć 200 milionów dolarów, co jest kwotą zawrotną jak na etiopską biedę. A jest ponoć darem chińskiego rządu. Jasno przeszklona, ponad stumetrowa wieża z betonu i aluminium, z dachem ostro opadającym w jedną stronę, góruje ponad centralnie ulokowaną ogromną salą posiedzeń, przykrytą równie przeszkloną kopułą, która przypomina nieco dysk albo pokrywę reaktora. Z tej wewnętrznej struktury wyrastają kolejne gmachy, promieniście emanując jakby potęgę swego jądra. To śmiałe przedsięwzięcie architektoniczne pokazuje, jak wielkie są aspiracje współczesnych Afrykańczyków i jak ogromny potencjał drzemie na Czarnym Lądzie. Dowodzi także, jak silne są dziś relacje afro-azjatyckie. Chińskie inwestycje w tym regionie związane są głównie z przemysłem wydobywczym surowców naturalnych, z budownictwem oraz rozwojem infrastruktury. Oby tylko rodząca się nowoczesność i bogactwo nie stały się znowu domeną jedynie nielicznych, a rozwój nie przyniósł nowych i niesprawiedliwych zależności, ludzkiego wyzysku i dewastacji środowiska naturalnego. A i polityczne problemy w całym regionie zdają się jedynie narastać.

Wróćmy jednak na moment jeszcze do korzeni tych światowych aspiracji. Etiopscy władcy ubiegłego stulecia, a więc zarówno negus Menelik II, jak i cesarz Hajle Syllasje, świadomi byli pierwszeństwa Etiopii na całym kontynencie afrykańskim. Może nie ekonomicznego pierwszeństwa, ale tego, za którym stoi bogactwo długiego trwania, doświadczenie nieprzerwanych dziejów i poczucie tożsamości tak stare, że nieporównywalne wręcz z żadną inną ze współczesnych cywilizacji. Etiopia jest nie tylko kolebką ludzkości, ale też swoistym łącznikiem przeszłości, teraźniejszości i przyszłości Czarnego Lądu. Gmachy i zabytki są jedynie takiej świadomości widomą ekspresją. A tym, co ją chyba najsilniej napędza, jest wewnętrzna duma i przywiązanie do tradycji, które niezwykle silnie charakteryzują Etiopczyków wszystkich pokoleń. Jest też w nich owa przemożna wiara w Bożą Opatrzność, której zawsze jednak towarzyszy pokorna prośba o błogosławieństwo oraz opiekę archaniołów i wszystkich świętych Pańskich na każdy kolejny dzień, tak aby etiopskie dzieci mogły nie tylko najadać się do syta, ale i śmiać się do woli.

Rafał Zarzeczny SJ







All the contents on this site are copyrighted ©.