O realne ukrócenie handlu konfliktowymi surowcami zaapelował w Kongresie Stanów Zjednoczonych
przewodniczący episkopatu Demokratycznej Republiki Konga. Chodzi o nielegalnie eksploatowane
bogactwa, z których dochód jest głównym źródłem finansowania kongijskich grup zbrojnych.
Grabiony jest głównie koltan i cyna wykorzystywane w branży elektronicznej oraz złoto
i diamenty.
„Przemawiam do was nie jako człowiek interesu, ale jako kapłan
głęboko wstrząśnięty dokonującą się od lat w Kongu przemocą. Zniszczyła ona całe rodziny,
wioski i wspólnoty” – mówił do amerykańskich kongresmanów abp Nicolas Djomo Lola podkreślając,
że „podstawowym źródłem przedłużającego się cierpienia bezbronnej ludności jest właśnie
nielegalne eksploatowanie bogactw mineralnych”. Kongijski duchowny zaapelował o wypracowanie
takich reguł międzynarodowego handlu, które nie będą dalej podsycać toczącego się
w tym afrykańskim kraju konfliktu.
Chodzi głównie o to, by międzynarodowe
firmy musiały ujawnić, czy ich produkty nie zawierają konfliktowych surowców. Czyli
innymi słowy, by zostało określone dokładnie źródło ich pochodzenia. Obecnie bogactwa
grabione są przez różne kongijskie grupy zbrojne i sprzedawane tym korporacjom, które
zaoferują lepszą cenę. Proceder ten miała ukrócić m.in. federalna ustawa z 2010 r.
zobowiązująca amerykańskie firmy do składania co roku do Komisji Papierów Wartościowych
i Giełdy deklaracji, czy ich produkty zawierają surowce z Konga. Jak się wydaje, dotychczasowe
działania mające kontrolować handel krwawymi surowcami nie przyniosły oczekiwanych
rezultatów. W ostatnich dniach agencja Fides informowała m.in. o przymusowym wysiedleniu
ponad 5 tys. Kongijczyków przez kanadyjski koncern Banro Corporation, wydobywający
złoto na tamtych terenach. Mieszkańcy dostali jedynie symboliczne odszkodowania. Protestując
przeciwko takiemu potraktowaniu przypomnieli oni zarazem, że po wyczerpaniu się zasobów
złota kompania opuści teren pozostawiwszy zdewastowane środowisko.