Tydzień temu
w Ewangelii „O winnym krzewie i latorośli” (por. J 15, 1-8), słowem kluczem był dla
nas czasownik „trwać”, który w tym krótkim teście pojawił się aż siedem razy. Co to
znaczy „trwać w Chrystusie”, dowiadujemy się w dzisiejszej Ewangelii, gdy Chrystus
mówi do swoich uczniów: Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie
trwać w miłości mojej(J 15,10).
Warunkiem trwania w Chrystusie
i warunkiem przynoszenia w Nim owocu (por. J 15,2), jest więc zachowywanie Jego przykazań.
Dla wielu, myślę, nie jest to „dobra nowina”. Tyle przecież słyszymy wkoło utyskiwań
na Boże przykazania, że archaiczne, krępujące i nieżyciowe. Ileż prób, wysiłków, propagandy
i urabiania umysłów, aby za wszelką cenę wyzwolić się spod ich jarzma: tak jakby rozwody
i domy dziecka nie były rezultatem lekceważenia szóstego przykazania, domy starców
– czwartego, przepełnione więzienia – siódmego, a cmentarze wojenne – piątego z dziesięciorga
Bożych przykazań.
Nasze ludzka natura, od samego początku, od Adama i Ewy,
od Kaina i Abla, ma kłopot z przykazaniami, dlatego Chrystus przychodząc na świat
uzupełnił je przykazaniem miłości: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem
(J 15,9); To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali(J
15,12). Bez tego przykazania, wszystkie pozostałe będą dla nas niezrozumiałe i zbyt
trudne, bo jeśli nie ma się świadomości bycia kochanym przez Boga, będziemy mieli
zawsze problem z przestrzeganiem Jego przykazań, tak jak dziecko nie kochane przez
rodziców, ma problem z wypełnianiem ich poleceń.
Boże przykazania potrzebują
więc miłości aby mogły być przestrzegane, ale i miłość potrzebuje przykazań, aby nie
stała się karykaturą miłości. Nie ma chyba w naszych czasach bardziej „wytartego”
słowa, niż słowo miłość, o którym się pisze, śpiewa, kręci filmy… Tylko czy jest to
ta miłość, o której mówi w dzisiejszej Ewangelii Chrystus, miłość największa, która
gotowa jest oddać za drugiego życie? (por. J 15,13).
Jak Mnie umiłował Ojciec,
tak i Ja was umiłowałem(J 15,9)
Gdzie doświadczyć tej miłości Boga,
aby Jego przykazania nie były dla człowieka nieznośnym ciężarem? Kiedyś, mówią niektórzy,
wystarczyło otworzyć drzwi naszych domów, ale te coraz bardziej przypominają dzisiaj
„chłodnie” i uczuciowe „lodówki”. Tym niemniej rodzina pozostanie zawsze pierwszą
szkołą miłości, w której człowiek powinien zaznać, doświadczyć, miłości Boga.
Takim
miejscem, w sposób szczególny, jest także liturgia: jeśli jest poprawnie sprawowana,
jeśli ma odpowiednią oprawę, człowiek może w niej doświadczyć miłości Boga. Opowiadają,
że po mszach świętych w kaplicy sykstyńskiej, którym towarzyszyła muzyka Giovanniego
Palestriny, zaciekli wrogowie podawali sobie ręce.
Także i dzisiaj, w czeskiej
Opavie, jeden z proboszczów ilekroć udzielał ślubu, zapraszał śpiewaczkę i skrzypka
z filharmonii, aby uświetniali ceremonię. Mój kolega, który był tam wikarym dziwił
się czy to ma sens, bo wielu z nich, po latach komunizmu, było religijnie obojętnych,
dalekich od Boga i zawierało ślub w kościele ze względu na narzeczoną lub rodziców.
„Właśnie dlatego – odpowiadał proboszcz – ten ślub ma być piękny, aby w tym najważniejszym
dla nich dniu stworzyć im okazję przeżycia miłości Boga, aby coś w nich drgnęło, wewnętrznie
ich poruszyło, tak by odczuli, że Bóg jest przy nich blisko.
Trzeba więc próbować.
Przysłowie mówi, że kto wypił odrobinę słonej wody, poczuł smak wszystkich mórz i
oceanów. Może się więc zdarzyć, że piękno liturgii, fragment usłyszanej Ewangelii
czy drobny gest dobroci, pozwolą komuś odczuć „smak” nieskończonej miłości Boga...
*
* *
Panie Jezu, pomóż nam zachowywać Twoje przykazania, abyśmy trwając w
Twojej miłości i przynosząc owoc obfity zasłużyli na miano Twoich przyjaciół. Który
żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.