Wyraźnym głosem protestu nazwał bp Dimitrios Salachas wyniki wyborów parlamentarnych
w Grecji. Egzarcha apostolski dla tamtejszych katolików obrządku bizantyjskiego podkreślił
niską frekwencję wyborczą spowodowaną zniechęceniem społecznym i nikłym zaufaniem
do polityków. Przegranymi okazały się partie, które poparły wynegocjowany z UE, EBC
i MFW program oszczędnościowy. Po wyborach tamtejsza scena polityczna jest tak rozdrobniona,
że media obawiają się niemożliwości rządzenia i wyłonienia przez zwycięzców większościowego
gabinetu – podkreślił grecki hierarcha.
Bp Salachas zaznaczył, że sytuacja
w Atenach wymaga roztropności, ponieważ samo głosowanie nie rozwiąże poważnych problemów
państwa. „Dziś Grecja jest krajem rozczarowanym, podzielonym, któremu brak mu nadziei
wobec kryzysu ekonomicznego i społecznego, a parlament naznaczony jest nastrojami
nacjonalistycznymi” – stwierdził katolicki egzarcha.
Przed nowym rządem w
Atenach jest wiele pilnych problemów. Bezrobocie sięga 22 proc., a do spłaty pozostaje
320 mld euro kredytów. Na jednego obywatela Hellady przypada 30 tys. euro długów państwowych
do spłaty. Dla porównania w Polsce jest to tylko 6 tys. euro.