Addis Abeba,
współczesna stolica Etiopii… Opowiadałem ostatnio o tej ogromnej metropolii i o jej
dziejach, które jednak nie sięgają bardzo głęboko w przeszłość, bo miasto liczy sobie
około 130 lat zaledwie. Było ostatnią z całej serii lokalnych siedzib władców centralnej
prowincji Szewa. Pamiętamy, że to waleczny nygus Menelik II na początku lat 80. dziewiętnastego
wieku przeniósł się z Debre Byrhan na północy prowincji do nowego pałacu na wzgórzach
Entoto, w pobliżu współczesnej stolicy. Wokół cesarskiej rezydencji, która w zamyśle
tego władcy miała być rzeczywistym ośrodkiem administracyjnym nowoczesnego państwa,
szybko wyrastać zaczęło nowe miasto, przyciągające urzędników, dyplomatów i handlowców,
a przede wszystkim zwykłych ludzi, którym przecież zawsze łatwiej żyje się w cieniu
możnowładców. W ten sposób dwadzieścia lat po swym założeniu miasto liczyło już około
100 tysięcy mieszkańców.
Jednak już w roku 1886 cesarzowa Tajtu przekonała
najjaśniejszego pana do przeniesienia ich własnej egzystencji z zawsze wietrznego
i stosunkowo zimnego Entoto w dolinę u podnóża, a więc tam, gdzie właśnie rozwijało
się nowe miasto. Nowy pałac cesarski, czyli gybbi nygus, został także wzniesiony na
wzgórzu, tyle że położonym bliżej centralnej równiny: stąd osobliwy władca mógł już
całkiem z bliska przyglądać się szybkiemu rozwojowi Addis Abeby. W 1892 roku pokaźna
część pałacu Menelika uległa jednak spaleniu, odbudowano go zatem szybko i z rozmachem.
Dziś nawet jeszcze jest on siedzibą etiopskiego rządu, niedostępną dla zwiedzających.
Ale w dziejach pałacu był też ponury epizod. Otóż za czasów rewolucji komunistycznej
rezydował tu jej przywódca, pułkownik Mengystu Hajle Marjam. Już po jego upadku (1991)
pod posadzką prywatnej toalety odkryto zamurowane zwłoki ostatniego cesarza Etiopii,
a więc Hajle Syllasje I, zamordowanego w 1975 roku.
Już w początkowym okresie
rozwoju Addis Abeby swoje rezydencje budują tam także etiopscy notable i dawna arystokracja.
Powstaje też siedziba kościelnych zwierzchników z nowym biskupem prowincji Szewa,
abune Matewosem, na czele. Jak grzyby po deszczu pojawiają się zatem kolejne gmachy
urzędów i kościoły, które przecież w Etiopii zawsze gromadzą najszersze rzesze ludności
i wszystkim przecież służą. Za czasów Menelika II, jako wotum po zwycięskiej bitwie
nad Włochami pod Adwa (1896), wzniesiono okazałą katedrę pod wezwaniem św. Jerzego.
Etiopczycy nazywają go qyddus Giyorgis, a jest to ten sam święty od zawsze niemal
bardzo czczony na całym chrześcijańskim Wschodzie, od dawnego Bizancjum przez Syrię,
Armenię i Egipt aż po Etiopię właśnie. Monumentalna świątynia dedykowana męczennikowi
z Liddy, zbudowana z szarego granitu na planie ośmiokąta na jednym ze stołecznych
pagórków, szybko stała się istotnym punktem orientacyjnym miasta i jest tak do dziś.
Natomiast u podnóża kościoła szybko rozwinął się jeden z centralnych placów miejskich,
który niezmiennie nosi włoską nazwę piazza. Pierwotnie był tu po prostu plac targowy,
co Etiopczycy także z włoskiego zwykli nazywać merkato. Nie wyobrażajmy sobie jednak
jakiejś specjalnej organizacji takiego placu: analogiczne miejsca na całym świecie
rządzą się tymi samymi prawami, a o lokalizacji decyduje tam przede wszystkim charakter
towaru oferowanego na sprzedaż - osobno mąka, osobno drób, osobno garnki, wszystko
w wielkim chaosie i bez zbędnej infrastruktury. Na Piazza w Addis Abebie na początku
XX wieku żadna stała zabudowa jeszcze nie istniała, bo to dopiero wraz z włoską okupacją
Etiopii zaczyna się zorganizowana przebudowa tej części miasta. Ale od dawna już i
w pobliżu znajdował się hotel Tajtu, któremu nazwę nadano od imienia najjaśniejszej
cesarzowej. To zresztą najstarsza chyba tego typy instytucja w tej części świata.
Za czasów Menelika goszczono w nim zagraniczne delegacje i głowy koronowane. Dziś
natomiast w hotelu Tajtu zamieszkać może każdy turysta, oczywiście jeśli odpowiednio
majętny. Zresztą luksusowych hoteli nie brakuje już w całym mieście, bo jest i Hilton,
Sheraton i inne rodzime, ponoć najbardziej luksusowe w całej Afryce. Luksus jednak
bardziej szokuje niż pociąga, bo przecież sąsiadują one niemal bezpośrednio ze zwykłymi
slumsami, gdzie ludzie mieszkają bez wody, światła i kanalizacji, co nie pozwala zapomnieć,
że jesteśmy w jednym z najbiedniejszych krajów świata. Wróćmy jednak jeszcze na moment
do oblicza, jakie otrzymało miasto za czasów Menelika II. Administracja i handel zawsze
idą razem, a jeśli handel to oczywiście kupcy, będący często prawdziwymi ambasadorami
swoich krajów i kultur. W Addis Abebie szybko pojawili się zatem w znacznej liczbie
Grecy, Ormianie i Włosi. Swoje przedstawicielstwa i ambasady już w tym okresie wybudowali
także Niemcy, Francuzi i Brytyjczycy. A że, choć wszyscy zazwyczaj byli chrześcijanami,
to przecież budowali dla swych obrządków i wyznań odrębne kościoły, stąd w samym centrum
miasta, w dzielnicy zwanej Aradą, już na przełomie stuleci pojawia się piękny kościół
armeński. Nieco dalej powstanie kościół katolicki dla Etiopczyków i drugi dla Włochów,
którzy mieli tu także imponującą siedzibę Włoskiego Towarzystwa Kolonialnego a nawet
własny szpital. Niedaleko kościoła ormiańskiego zgrabną cerkiew zbudują także prawosławni
Grecy, zaś w późniejszym okresie pojawią się różne misje protestanckie. Do spraw kościelnych
wrócimy całkiem osobno, teraz zaś dopowiedzmy, że z woli Menelika II w Addis Abebie
wzniesiono również gmachy poczty i telegrafu, pojawiła się siedziba Banku Abisyńskiego
oraz elitarna szkoła średnia, nosząca imię osobliwego władcy, która istnieje zresztą
po dziś dzień. Panowanie Menelika to również czasy budowy dróg i kolei w samej stolicy
i na prowincji. O tym jednak w kolejnym odcinku.