2012-04-24 17:03:28

Wspomnienie o biskupie Edwardzie Materskim


24 kwietnia mija miesiąc od śmierci śp. biskupa Edwarda Materskiego, pierwszego biskupa radomskiego. Zmarł w przededniu 20. rocznicy ustanowienia diecezji radomskiej. W dniu jego pogrzebu abp Józef Michalik mówił: „Kościół w Polsce wiele zawdzięcza takim ludziom jak bł. Jan Paweł II czy sł. Boży Kard. Stefan Wyszyński, ale przecież tuż obok nich był biskup Edward Materski”.

Droga jego życia rozpoczęła się w Wilnie, gdzie przyszedł na świat w 1923 r. Jedno z pierwszych wspomnień dzieciństwa wiązało się z koronacją obrazu Matki Bożej w Ostrej Bramie. Po śmierci ojca matka wraz z dziećmi, a więc z synem i dwiema córkami, przeniosła się do Warszawy. Wspominał, że w jednej z warszawskich drukarni spotkał św. Maksymiliana Marię Kolbego. Wujek tłumaczył wówczas chłopcu, że spotyka się z niezwykłym człowiekiem. W stolicy Edward Materski uczęszczał do słynnych szkół Wojciecha Górskiego. Normalny rytm nauki został przerwany przez II wojnę światową. Uczył się więc na tajnych kompletach. Hitlerowcy zabraniali władzom seminariów duchownych przyjmowania nowych kandydatów do kapłaństwa. W konspiracji funkcjonowało jednak między innymi seminarium kieleckie, tam też Edward Materski, odczuwając głos powołania, prosił o przyjęcie. W 1944 r., jako alumn seminarium uczestniczył w Powstaniu Warszawskim. W jego sutannie zginął – dziś błogosławiony – ks. Józef Stanek SAC, z grona 108 Męczenników II wojny światowej. Wśród wspomnień z tamtego okresu przywoływał i takie, które odnosiło się do dni po upadku Powstania. Niemcy wyprowadzali wszystkich w kierunku Pruszkowa. Po obu stronach drogi stali żołnierze niemieccy, którzy strzelali do tych, którzy nie mieli już sił iść dalej, czy zdecydowaliby się na ucieczkę lub powrót do stolicy. Edward Materski wraz ze swym kolegą wypatrywali takiego z żołnierzy, któremu by „patrzyło dobrze z twarzy”. Podeszli do jednego i zapytali, czy mogą zejść na bok. Powiedział im, że jeśli to uczynią, to zginą. Wskazał im jednak innego z żołnierzy i powiedział, że obok niego mogą skręcić i zejść z drogi. Późniejszy biskup zachowywał tych dwóch żołnierzy we wdzięcznej pamięci, choć nie wiedział kim byli i dlaczego im pomogli.

Po święceniach kapłańskich w 1947 r., przyjętych z rąk biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka, został mianowany wikariuszem i prefektem w Chmielniku. Z zapałem zaangażował się tam w pracę duszpasterską, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży. Jego gorliwość niepokoiła komunistyczny aparat reżimu, którego funkcjonariusze pisali, że „ma duży spryt i zamiłowanie do organizowania organizacji katolickich i bardzo fanatyzuje młodzież”. We wrześniu 1951 r. zwolniono go z funkcji prefekta. Znacząca była reakcja dzieci, które zorganizowały strajk szkolny w obronie swojego księdza. Ostatecznie, choć ks. Edward Materski nie mógł dalej uczyć w Chmielniku, to jednak religia pozostała w tamtejszej szkole, a to stanowiło już wówczas precedens. Ks. Edward Materski został przeniesiony do Kielc, a później do Kurzelowa. Rozpoczął studia teologiczne na Uniwersytecie Warszawskim. Pełnił też wówczas obowiązki sekretarza represjonowanego przez władze bp. Czesława Kaczmarka. Po obronie doktoratu powrócił do diecezji kieleckiej, gdzie podjął wykłady z katechetyki i pracę w kurii. Zorganizował słynny w Polsce kielecki ośrodek katechetyczny. Gromadził młodzież, studentów, pracowników naukowych i katechetów. Wykładał również na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W 1968 r. został mianowany biskupem pomocniczym w Kielcach. Sakry biskupiej udzielił mu kard. Stefan Wyszyński, Prymas Polski. Jego zawołanie biskupie stanowiły słowa: Veni, Domine Iesu („Przyjdź, Panie Jezu”). W 1977 r. uczestniczył w V sesji Synodu Biskupów, która poświęcona była katechizacji.

Po 13 latach posługi w Kielcach, w 1981 r., Jan Paweł II mianował go biskupem sandomierskim. Wkrótce potem, na prośbę biskupa, papież zmienił nazwę diecezji sandomierskiej na sandomiersko-radomską, czyniąc Radom drugą stolicą diecezji. W 1992 r. został pierwszym biskupem radomskim. Posługę tę spełniał do 1999 r., kiedy to jego następcą został mianowany bp Jan Chrapek. Jako emeryt ofiarnie wspierał także swych kolejnych następców: bp. Zygmunta Zimowskiego i bp. Henryka Tomasika, czynnie – na miarę sił – uczestnicząc w życiu Kościoła radomskiego. Był honorowym obywatelem Radomia, Skarżyska-Kamiennej i Chmielnika.

Bp Edward Materski nazywany był „Ojcem” diecezji radomskiej. Dość wspomnieć, że łącznie z okresem sandomiersko-radomskim, utworzył ponad 130 parafii. Rozbudził w Radomiu kult związanego z tym miastem św. Kazimierza Królewicza. W 1984 r., w roku jubileuszu śmierci tego Świętego, w Radomiu obradowała Konferencja Episkopatu Polski. Wspierał związanych z wydarzeniami Radomskiego Czerwca 1976 r. i represjonowanych, jak tez otaczał opieką ich rodziny. Po latach zabiegów u władz komunistycznych uzyskał zgodę, a następnie wybudował w Radomiu gmach seminarium duchownego. Zorganizował II Kongres Eucharystyczny Diecezji Sandomiersko-Radomskiej, a w 1991 r. gościł w Radomiu Jana Pawła II. Do dzieł bp. Edwarda Materskiego należy zaliczyć: I Synod Diecezji Radomskiej, utworzenie Radomskiego Instytutu Teologicznego, Diecezjalnego Kolegium Teologicznego i Diecezjalnego Studium Organistowskiego, jak też tygodnika, radia i drukarni diecezjalnej. Zadbał, by diecezja mogła się cieszyć pięcioma Błogosławionymi Kapłanami z grona 108 Męczenników II wojny światowej. Przeprowadził proces beatyfikacyjny Sł. B. bp. Piotra Gołębiowskiego. Przygotował koronacje w Skrzyńsku i w Czarnej, choć ta ostatnia odbyła się, gdy przeszedł już na emeryturę.

Przychodząc do diecezji sandomierskiej program swego posługiwania streszczał w słowach: „Aby Chrystus był coraz lepiej poznawany, aby Chrystus był coraz goręcej kochany, aby Chrystus był coraz odważniej wyznawany”. Był doświadczonym i cenionym katechetą. Nie tylko, że był autorem kilku katechizmów i wielu pomocy katechetycznych, ale aż do 2001 r. katechizował w jednym z radomskich liceów. Miał również wielkie zasługi w procesie powrotu religii do polskiej szkoły.

Szczególne miejsce w sercu zmarłego biskupa zajmowała Wileńszczyzna i tereny za wschodnią granicą Polski. Pierwszą Mszę świętą w Ostrej Bramie celebrował dopiero w 1989 r. W pamięci świadków tamtej celebracji pozostało wielkie wzruszenie biskupa. W Skarżysku-Kamiennej utworzył sanktuarium Matki Bożej Miłosierdzia z wierną kopią wileńskiej Ostrej Bramy. To sanktuarium zajmowało szczególne miejsce w jego sercu. W 1975 r. potajemnie udzielił w Wilnie święceń kapłańskich ks. Czesławowi Tyszkiewiczowi. Czując zagrożenie ze strony śledzących go pracowników aparatu represji, dzielił się swymi wątpliwościami z kandydatem do święceń, na co usłyszał w odpowiedzi: „A kiedy znowu spotkam biskupa?”. Niezwykła była atmosfera i okoliczności tamtych święceń. Celebrowano je o godzinie 22 w prywatnym mieszkaniu. Łóżka były przygotowane do spania, by w wypadku wtargnięcia sowieckich funkcjonariuszy nie wzbudzać podejrzeń. Radio grało głośno, by zagłuszyć ewentualny podsłuch. Za szaty liturgiczne służyła tylko jedna stuła, używana na zmianę przez szafarza i święconego. Liturgię eucharystyczną celebrowano na półce w spiżarni, pomiędzy słoikami, by w chwili zagrożenia można było zsunąć słoiki.

Biskup był zawsze otwarty, dyspozycyjny i wrażliwy na potrzeby drugiego człowieka. Dość wspomnieć, że zawsze miał dla ludzi czas, a jeśli tylko był w domu, to o każdej porze dnia i późnym wieczorem przyjmował chcących się z nim spotkać. Żartowano, że urzędy kurialne miał w kieszeni, a dokumenty powstawały także w samochodzie. Był człowiekiem bardzo wiele wymagającym od siebie. Przy tym wszystkim był pełen humoru i radości. Lubił żarty i sam w nich uczestniczył. By to zobrazować warto przywołać sytuację, gdy przyjechał niepostrzeżenie do jednej z parafii na wizytację, na długo przed jej rozpoczęciem. Był ubrany tylko w czarną sutannę. Chodził wokół kościoła, aż w pewnym momencie ktoś poprosił go o to, by pomógł napisać przemówienie powitalne tego biskupa, który ma przyjechać. Ucieszył się bardzo i pomógł z entuzjazmem. Później wspominał, że w czasie Mszy świętej witający go człowiek poznał go, ale zachęcony przeczytał powitanie. Po krótkich zdaniach skierowanych do biskupa rozpoczęła się część podkreślająca zalety proboszcza parafii. Ten ostatni przerażony, po kilku minutach wysłuchiwania pochwał pod swoim adresem nachylił się do biskupa i mówi: „Ekscelencjo, ja naprawdę tego nie pisałem”. Na co bp Edward Materski z uśmiechem odpowiedział: „Nie szkodzi, bo to ja...”.

Zmarły Biskup był człowiekiem głębokiej wiary. Całe jego życie było realizacją motta biskupiej posługi. Było wołaniem o przyjście Chrystusa do ludzkich serc i w ludzkie społeczności. 19 lutego tego roku biskup udał się do szpitala. Konieczną okazała się operacja. Choć przebiegła pomyślnie, to rozpoczęła jego drogę krzyżową. Podczas ostatniej Mszy świętej, w której świadomie uczestniczył, w czasie dziękczynienia głośno powiedział: „Kocham Cie, Jezu”. To były jego ostatnie słowa. 26 lutego znacznie pogorszył się stan jego zdrowia, właściwie od tego dnia był nieprzytomny. 19 marca wyraźnie i świadomie poprosił o Komunię świętą. To był Wiatyk. Zmarł 24 marca 2012 r. w radomskim szpitalu na Józefowie, a pochowano go – zgodnie z jego wolą – na radomskim cmentarzu przy ul. Limanowskiego.

Abp Wacław Depo nazwał zmarłego biskupa „człowiekiem naszych biografii”, a sam bp Edward Materski mówił kiedyś, że „Wdzięczność nie może przechodzić do historii. Musi być zawsze teraźniejszością”. Jutro, gdy w 30. dniu od śmierci Kościół radomski będzie się modlił o wieczne szczęście dla niego, te słowa wyznaczają na nowo drogę wdzięczności Bogu za jego osobę. Niech zakończeniem będą jego słowa skierowane przed laty do młodzieży oazowej: „Życie jest kruche, ale życie jest wartością wyjątkową, darem Bożym, który można wykorzystać tylko wtedy, kiedy rozmawia się o życiu z Bogiem”.

ks. Albert Warso, Kongregacja Nauki Wiary








All the contents on this site are copyrighted ©.