DROGA KRZYŻOWA POD PRZEWDONICTWEM OJCA ŚWIĘTEGO BENEDYKTA XVI W RZYMSKIM KOLOSEUM
W WIELKI PIĄTEK 6 KWIETNIA 2012 ROKU
Medytacje przygotowali Danilo i Anna Zanzucchi z Ruchu Focolari,
założyciele Ruchu „Rodziny nowe”
Ojciec Święty: W imię
Ojca…. Ojciec Święty: Módlmy się…. Krótka chwila milczenia
Jezu, W
godzinie, o której wspominamy twoją śmierć pragniemy skierować nasze spojrzenie miłości
na niewysłowione cierpienia, które przeżyłeś. Wszystkie cierpienia zawarte w tajemniczym
okrzyku rzuconym z krzyża przed skonaniem: „Boże Mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”
Jezu, wydajesz się Bogiem zachodzącym za horyzont: Synem bez Ojca, Ojcem pozbawionym
Syna. Ten Twój okrzyk bosko-ludzki, który wstrząsnął powietrzem na Golgocie, stawia
nam pytanie i zadziwia nas jeszcze dzisiaj, ukazuje nam, że wydarzyło się coś niesłychanego. Coś
zbawczego: ze śmierci wytrysnęło życie z ciemności światło, z rozdzielenia najwyższa
jedność. Pragnienie przylgnięcia do Ciebie prowadzi nas do rozpoznania w Tobie
puszczonego, wszędzie i pod każdym względem: w cierpieniach osobistych i zbiorowych,
w nędzy Twojego Kościoła i w ciemnościach ludzkości, aby przeszczepiać, wszędzie i
mimo wszystko, Twoje życie, rozsiewać Twoje światło, wzbudzać Twoją jedność. Dzisiaj,
tak, jak wtedy bez Twojego opuszczenia, nie byłoby Paschy. Amen.
WPROWADZENIE
Jezus
mówi: „Kto by chciał iść za mną niech się zaprze samego siebie, niech bierze swój
krzyż na każdy dzień i niech mnie naśladuje”. To zaproszenie jest skierowane do wszystkich,
żyjących samotnie i małżonków, młodych, dorosłych i starszych, bogatych i biednych,
tej czy innej narodowości. Jest aktualne dla każdej rodziny, dla jej pojedynczych
członków oraz dla tej całej małej wspólnoty. Przed rozpoczęciem ostatniego etapu
swojej Męki, Jezus, w ogrodzie oliwnym, pozostawiony w samotności przez śpiących apostołów,
zaczął odczuwać lęk przed tym, co miało Go spotkać. Zwracając się do Ojca, prosił:
„jeśli możliwe, niech mnie ominie ten kielich”. Ale dorzucił natychmiast: „Nie moja,
ale Twoja wola niech się stanie”. W tej dramatycznej i uroczystej chwili do wszystkich,
którzy podjęli drogę kroczenia za Nim, kierowana jest głęboka lekcja. Tak, jak każdy
chrześcijanin, również każda pojedyncza rodzina ma swoją via crucis: choroby,
śmierć, braki finansowe, biedę, zdrady, niemoralne zachowania jednych wobec drugich,
nieporozumienia z rodzicami, klęski żywiołowe. Ale każdy chrześcijanin, każda rodzina,
na tej drodze cierpienia może skierować spojrzenie na Jezusa, Boga-człowieka. Przeżyjmy
razem końcowe doświadczenie Jezusa na Ziemi, złożone w ręce Ojca: doświadczenie bolesne
i podniosłe, w którym zawarł On najcenniejszy przykład i pouczenie, jak przeżywać
swoje życie w pełni, na wzór jego życia.
Stacja I – Jezus na śmierć skazany
Adoramus
te…. Quia per sanctam…
Z Ewangelii według Św. Jana (J 18, 38b-40) To
powiedziawszy, Piłat wyszedł ponownie do Żydów i rzekł do nich: „Ja nie z znajduję
w nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że na Paschę uwalniam wam jednego więźnia.
Czy zatem chcecie, abym wam uwolnił Króla żydowskiego?” Oni zaś powtórnie zawołali:
„Nie tego, lecz Barabasza!”
Piłat nie znajdując szczególnej winy, którą
można by przypisać Jezusowi, ulega presji oskarżycieli i w ten sposób Nazarejczyk
zostaje skazany na śmierć.
Wydaje się nam, że Cię słyszymy: „Tak, zostałem
skazany na śmierć, tyle osób, które wydawało się, że mnie kochają i rozumieją mnie,
wysłuchało kłamstw i oskarżyło mnie. Nie zrozumieli tego, co mówiłem. Zdradzonego
postawili przed sądem i skazali. Na śmierć przez ukrzyżowanie, śmierć najbardziej
haniebną”.
Niemało naszych rodzin cierpi z powodu zdrady współmałżonka, osoby
najbliższej. Gdzie się podziała radość bliskości, życia w zjednoczeniu? Gdzie jest
poczucie bycia jedno? Gdzie owo „na zawsze”, które sobie przyrzekaliśmy?
Patrzeć
na Ciebie, Jezu zdradzony, i przeżywać z Tobą chwilę, w której chwieją się miłość
i przyjaźń wzbudzone w naszym związku, odczuwać w sercu rany zdradzonej ufności, zagubionej
zażyłości, utraconej pewności. Patrzeć na Ciebie, Jezu, właśnie teraz, kiedy jestem
osądzany przez tego, kto nie pamięta o związku, który nas łączył w całkowitym darze
z siebie. Tylko Ty, Jezu, możesz mnie zrozumieć, możesz dodać odwagi. Możesz dać mi
słowa prawdy, również wtedy, gdy z trudem je rozumiem. Możesz dać tę siłę, która pozwoli
mi nie osądzać ze swojej strony, nie ulec, ze względu na miłość do tych stworzeń,
które oczekują mnie w domu, i dla których jestem teraz jedynym wsparciem.
Ojcze
nasz Stała Matka boleściwa Stabat mater dolorosa Obok krzyża ledwo żywa Iuxta
crucem lacrimosa Gdy na krzyżu wisiał Syn Dum pendebat filius.
II stacja – Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Adoramus te… Quia
per sanctam…
Z Ewangelii według Św. Jana (J 19, 16-17) Wtedy Piłat wydał
Go im, aby Go ukrzyżowano. Zabrali zatem Jezusa, a On dźwigając krzyż, wyszedł na
miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota.
Piłat
wydaje Jezusa w ręce arcykapłanów i straży. Żołnierze wkładają mu na ramiona płaszcz
purpurowy, a na głowę koronę z cierni. Szydzą z Niego w nocy, policzkują Go i biczują.
Później, o poranku, obciążają Go kawałem ciężkiego drewna, krzyżem, do którego przybija
się łotrów, aby wszyscy widzieli, jakie jest przeznaczenie złoczyńców. Wielu z jego
bliskich uciekają.
To wydarzenie sprzed 2000 lat powtarza się w historii Kościoła
i ludzkości. Także dzisiaj. Jest to ciało Chrystusa; to Kościół bity i raniony od
nowa.
Widząc Ciebie takiego, Jezu, zakrwawionego, samotnego, opuszczonego,
wyszydzonego, pytamy się: „Czy tymi ludźmi, których tak ukochałeś, dobrze im czyniłeś
i oświecałeś, czy tymi mężczyznami, tymi kobietami nie jesteśmy może dzisiaj my? Także
my ukrywaliśmy się ze strachu, że będziemy wciągnięci, zapominając, że jesteśmy Twoimi
uczniami”. Ale najpoważniejsze jest to, Jezu, że ja również mam udział w twoich cierpieniach.
Także my małżonkowie i nasze rodziny.
Także my przyczyniliśmy się do obciążenia
Ciebie nieludzkim ciężarem. Za każdym razem, kiedy nie kochaliśmy się, kiedy przypisywaliśmy
sobie wzajemnie winy, kiedy nie przebaczaliśmy sobie, kiedy nie rozpoczynaliśmy pragnąć
dla siebie dobra.
A my natomiast nadal dajemy posłuch naszej pysze, chcemy
zawsze mieć rację, upokarzamy tego, kto stoi w pobliżu, także tego, kto złączył swoje
życie z naszym. Nie pamiętamy już, że Ty sam, Jezu, powiedziałeś: „Cokolwiek uczyniliście
jednemu z tych małych, to mnie uczyniliście”. Powiedziałeś właśnie tak: „Mnie”.
Ojcze
nasz
Duszę jej, co łez nie mieści Cuius animam gementem Pełną smutku
i boleści Contristatam et dolentem Przeszedł miecz dla naszych win
Pertransivit gladius.
III stacja – Pan Jezus upada po raz pierwszy
Adoramus
te, Christe…. Quia per sanctam crucem…
Z Ewangelii według Św. Mateusza Przyjdźcie
do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście a Ja was pokrzepię. Weźcie
na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a
znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem słodkie jest moje jarzmo, a moje brzemię
lekkie.
Jezus upada. Rany, ciężar krzyża, wznosząca się, wyboista droga.
Tłum ludzi. Ale nie tylko to Go poniża. Być może to ciężar tragedii, która otwiera
się w jego życiu. Trudno już zobaczyć w Jezusie Boga, w człowieku, który wydaje się
taki kruchy, kiedy potyka się i upada.
Jezu, tutaj, na tej drodze, pośród tych
wszystkich ludzi, którzy zawodzą i krzyczą, po upadku na ziemię, powstajesz i próbujesz
dalej iść pod górę. W głębi serca wiesz, że to cierpienie ma sens, czujesz się obciążony
ciężarem tylu naszych braków, zdrad i win. Jezu, Twój upadek przynosi nam ból,
ponieważ uświadamiamy sobie, że my jesteśmy jego przyczyną; a może nasza kruchość,
nie tylko fizyczna, ale ta płynąca z całego naszego istnienia. Chcielibyśmy nie upadać
nigdy; ale potem wystarczy trochę, niewiele, pokusa lub wypadek i pozwalamy się im
nieść, a potem upadamy.
Obiecywaliśmy iść za Jezusem, szanować i troszczyć
się o osoby, które postawił wokół nas. Tak, naprawdę je kochamy, albo przynajmniej
tak nam się wydaje. Kiedy nam ich brakuje niemało cierpimy. Ale potem poddajemy się
w konkretnych sytuacjach życia codziennego.
Ile jest upadów w naszych rodzinach!
Ile rozstań, ile zdrad! A potem rozwody, aborcje, porzucenia! Jezu, pomóż nam zrozumieć,
czym jest miłość, naucz nas prosić o przebaczenie!
Ojcze nasz
O jak
smutna i strapiona O quam tristis et afflicta Matka ta błogosławiona Fuit
illa benedicta Której Synem niebios Król! Mater Unigeniti!
IV
stacja – Jezus spotyka swoją Matkę
Adoramus te…. Quia per sanctam crucem…
Z
Ewangelii według Świętego Jana (J 19, 25) Obok krzyża Jezusowego stały: Matka
Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena.
W czasie
wspinaczki na Kalwarię Jezus zauważa swoją matkę. Ich spojrzenia się spotykają. Rozumieją
się. Maryja wie, kim jest jej Syn. Wie, skąd przychodzi. Wie, na czym polega jego
misja. Maryja wie, co znaczy być jego matką; ale wie także, co znaczy być córką. Widzi
Go cierpiącego za wszystkich ludzi, tych z wczoraj, dzisiaj i z przyszłości. Cierpi
także ona.
Oczywiście, Jezu, doświadczasz bólu, z powodu cierpień, które przeżywa
Twoja Matka. Ale musisz ją włączyć w swoją boską i okrutną przygodę. Taki jest plan
Boga, prowadzący do zbawienia całej ludzkości.
Dla wszystkich mężczyzn i kobiet
tego świata, ale szczególnie dla nas rodzin, spotkanie Jezusa z Matką, tam, w drodze
na Kalwarię, jest szczególnie żywym wydarzeniem, zawsze aktualnym. Jezus pozbawił
się matki, abyśmy my, każdy z nas, także małżonkowie, mieli matkę zawsze gotową i
obecną. Czasami niestety o tym zapominamy. Ale kiedy głębiej o tym pomyślimy, dochodzimy
do wniosku, że w naszym życiu rodzinnym niezliczone razy uciekamy się do niej. Jak
bardzo staje się nam bliska w trudnych chwilach! Ileż razy polecaliśmy jej nasze dzieci,
błagaliśmy ją, aby wstawiała się w sprawie ich zdrowia fizycznego i jeszcze częściej
ich ochrony moralnej! Ile razy Maryja nas wysłuchiwała, odczuwaliśmy jej bliskość
w umacnianiu nas miłością macierzyńską. Podczas drogi krzyżowej każdej rodziny,
Maryja jest wzorem milczenia, które, także w rozdzierającym bólu, rodzi nowe życie.
Ojcze
nasz
Jak płakała Matka miła Que maerebat et dolebat Jak cierpiała
gdy patrzyła Pia mater, cum videbat Na boskiego Syna ból. Nati paenas
incliti
Stacja V – Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Jezusowi
Adoramus
te…. Quia per sanctam
Z Ewangelii według Św. Łukasza (Łk 23, 26) Gdy
wyprowadzili Jezusa, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, który wracał z
pola. Włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem.
Być może Szymon
z Cyreny reprezentuje nas wszystkich w sytuacji, kiedy niespodziewanie spada na nas
kryzys, próba, choroba, nieprzewidywalny ciężar, a czasami trudny do uniesienia krzyż.
Dlaczego? Dlaczego właśnie mnie to spotyka? Dlaczego właśnie teraz? Pan nas wzywa,
byśmy za Nim podążali, nie wiedząc jak ani gdzie.
Rzeczą najlepszą z możliwych
do zrobienia, Jezu, jest pójść za Tobą, być posłusznymi w tym, do czego nas wzywasz.
Tyle rodzin może to potwierdzić bezpośrednim doświadczeniem: na nic nie służy buntowanie
się, wypada powiedzieć Ci tak, ponieważ Ty jesteś Panem Nieba i Ziemi. Ale nie
tylko dlatego możemy i chcemy powiedzieć Tobie tak. Ty kochasz nas nieskończoną miłością.
Bardziej niż ojciec, niż matka, niż bracia, niż żona, mąż i dzieci. Kochasz nas miłością,
która widzi daleko, miłością, która przekracza wszystko, także naszą nędzę, miłością,
która pragnie naszego zbawienia, szczęścia, z Tobą, na zawsze.
Także w rodzinie,
w najtrudniejszych chwilach, kiedy trzeba podjąć poważną decyzję, jeśli pokój mieszka
w sercu, jeśli jest się czujnym, aby rozpoznać to, czego Bóg od nas oczekuje, zostajemy
oświeceni przez światło, które nam pomoże rozeznać i ponieść nasz krzyż. Cyrenejczyk
przypomina nam także często o osobach, które były nam szczególnie bliskie w momentach,
kiedy ciężki krzyż zwalił się na nas czy na naszą rodzinę. Kieruje nasze myśli ku
tak wielu wolontariuszom, którzy w wielu częściach świata oddają się z hojnością umocnieniu
i pomocy tym, co doświadczają cierpienia i niedostatku. Uczy nas, jak pozwolić sobie
pomóc z pokorą, jeśli czegoś potrzebujemy, a także jak być Cyrenejczykami dla innych.
Ojcze
nasz
Gdzież jest człowiek, co łzę wstrzyma, Quis est homo qui non fleret, Gdy
mu stanie przed oczyma matrem Christi si videret W mękach Matka ta bez
skaz? in tanto supplicio?
Stacja VI – Weronika ociera twarz Jezusowi
Adoramus
te…. Quia per sanctam…
Z 2 Listu Św. Pawła do Koryntian (2 Kor 4,6) Albowiem
Bóg, Ten, który rozkazał ciemnościom, by zajaśniały światłem, zabłysnął w naszych
sercach, by olśnić nas jasnością poznania chwały Bożej na obliczu Chrystusa.
Weronika,
jedna z kobiet, które szły za Jezusem, wyczuwała, kim jest, kochała Go i dlatego cierpi
widząc Go cierpiącego. Teraz dostrzega z bliska Jego oblicze, to oblicze, które tyle
razy przemawiało do jej duszy. Widzi je wykrzywione, zakrwawione i zniekształcone,
nawet jeśli jak zawsze ciche i pokorne. Nie może się powstrzymać. Pragnie ulżyć
jego cierpieniom. Bierze kawałek płótna i próbuje wytrzeć krew i pot z tego oblicza. Tyle
razy w naszym życiu mieliśmy okazję, aby otrzeć łzy i pot osób, które cierpią. Być
może na sali szpitalnej towarzyszyliśmy terminalnie choremu, albo pomagaliśmy imigrantowi
lub bezrobotnemu, lub wysłuchiwaliśmy uwięzionego. I, pragnąc go umocnić, może otarliśmy
jego oblicze, spoglądając nań ze współczuciem.
A jednak nie często pamiętamy,
że w każdym naszym potrzebującym bracie skrywasz się Ty, Synu Boży. Jakże inaczej
wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy o tym pamiętali! Stopniowo zaczynamy sobie uświadamiać
godność każdego człowieka, który żyje na Ziemi. Każda osoba, piękna lub brzydka, bardziej
lub mniej zdolna, od pierwszych momentów życia w łonie matki, lub całkiem już stara,
ukazuje Ciebie, Jezu. I nie tylko. Każdym bratem Ty jesteś. Wpatrując się w Ciebie,
poniżonego tam na Kalwarii, zrozumiemy z Weroniką, że w każdym ludzkim stworzeniu
możemy rozpoznać Ciebie.
Ojcze nasz
Kto się smutkiem nie poruszy, Quis
non posset contristari, Gdy rozważy boleść duszy Piam matrem contemplari Matki
z Jej Dziecięciem wraz? Dolentem cum Filio?
VII stacja – Jezus
upada po raz drugi
Adoramus te…. Quia per sanctam…
Z 1 Listu
św. Piotra Apostoła (1 P 2, 24) On sam swoim ciele poniósł nasze grzechy na
drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości – krwią
Jego ran zostaliście uzdrowieni.
To już po raz drugi, w miarę pokonywania
bolesnej drogi na Kalwarię, Jezus upada. Wyczuwamy jego osłabienie fizyczne, po straszliwej
nocy, po torturach, którym go poddawano. Być może to nie tylko męczarnie, wycieńczenie
i ciężar krzyża na barkach sprawia, że upada. Na Jezusie spoczywa ciężar trudny do
zmierzenia, coś bardzo duchowego i głębokiego, co sprawia, że każdy krok jest bardziej
świadomy.
Widzimy Cię, niczym jakiego bądź biedaka, który popełnił błąd w życiu
i teraz musi za to zapłacić. I wydaje się, że nie masz już więcej siły fizycznej lub
moralnej, aby zmierzyć się z nowym dniem. I upadasz. Jakże rozpoznajemy się w
Tobie, Jezu, także w tym nowym upadku z wycieńczenia. Ty natomiast podnosisz się na
nowo, chcesz tego. Dla nas, dla nas wszystkich, aby dać nam odwagę do powstania. Nasza
słabość istnieje, ale Twoja miłość jest większa niż nasze braki, może zawsze nas przygarnąć
i zrozumieć. Nasze grzechy, które wziąłeś na siebie, przygniatają Cię, ale Twoje miłosierdzie
nieskończenie przewyższa naszą nędzę. Tak, Jezu, dzięki Tobie podnosimy się. Popełniliśmy
błąd. Ulegliśmy pokusom tego świata, choćby poprzez namiastkę satysfakcji, aby odczuć,
że ktoś nas jeszcze pragnie, jeśli mówi, że nas lubi, albo wręcz kocha. Czynimy czasami
ogromny wysiłek, aby zachować zobowiązania naszej wierności małżeńskiej. Brakuje nam
świeżości i rozmachu z przeszłości. Wszystko się powtarza, wydaje się ciężkie, przychodzi
chęć ucieczki. Ale próbujemy powstać, Jezu, bez popadania w największą ze wszystkich
pokus: by przestać wierzyć, że Twoja miłość może wszystko.
Ojcze nasz
Za
swojego ludu zbrodnie Pro peccatis suæ gentis W mękach widzi tak niegodnie vidit
Iesum in tormentis Zsieczonego zbawcę dusz. et flagellis subditum.
VIII
stacja – Jezus spotyka płaczące kobiety jerozolimskie
Adoramus te… Quia
per sanctam…
Z Ewangelii według Św. Łukasza (Łk 23, 27-28) A szło za
Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił
się do nich i rzekł: Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad
sobą i nad waszymi dziećmi!
Wśród tłumu, który towarzyszy Jezusowi, jest
grupa kobiet z Jerozolimy: znają Go. Widząc Jezusa w tym położeniu, mieszają się w
tłum i podążają w stronę Kalwarii. Płaczą. Jezus je widzi, rozumie ich uczucie
litości. Ale również w tym tragicznym momencie chce skierować słowo przekraczające
pospolitą litość. On pragnie, żeby w nich, żeby również w nas, nie było tylko litowania
się, ale nawrócenie serca. To, które uznaje własne błędy, które prosi o przebaczenie,
które rozpoczyna nowe życie.
Jezu, ile razy z powodu zmęczenia lub nieświadomości,
z powodu egoizmu lub ze strachu zamykamy oczy i nie chcemy zmierzyć się z rzeczywistością!
Przede wszystkim nie włączamy się, nie angażujemy się, aby aktywnie i głęboko uczestniczyć
w życiu naszych sióstr i braci, bliskich i dalekich. Nadal prowadzimy wygodne życie,
piętnujemy zło i tego, który je popełnia, ale nie zmieniamy naszego życia i nie nadstawiamy
głowy, aby sprawy uległy zmianie i zło zostało przezwyciężone, a zapanowała sprawiedliwość.
Często
różne sytuacje nie poprawiają się, bo nie angażujemy się, aby je zmienić. Wycofujemy
się bez czynienia zła nikomu, ale także bez działania na rzecz dobra, które moglibyśmy
i powinniśmy wykonać. I być może ktoś płaci także za nas z powodu naszej bierności.
Jezu,
oby te Twoje słowa nas przebudziły, oby dały nam choć trochę tej siły, która porusza
świadków Ewangelii, często także męczenników, ojców, matki lub dzieci, którzy własną
krwią zjednoczoną z Twoją, otwierali i otwierają także dzisiaj drogę dobru w świecie.
Ojcze
nasz
Matko, coś miłości zdrojem, Eia mater, fons amoris, Spraw
niech czuję w sercu moim, me sentire vim doloris Ból twój u Jezusa nóg. fac,
ut tecum lugeam.
IX Stacja – Pan Jezus upada po raz trzeci
Adoramus
te…. Quia per sanctam….
Z Ewangelii według Św. Łukasza (Łk 22, 28-30a) Wyście
wytrwali przy Mnie w moich przeciwnościach. Dlatego i Ja przekazuję wam królestwo,
jak Mnie przekazał je mój Ojciec: abyście w królestwie moim jedli i pili przy moim
stole.
Wznosząca się droga jest krótka, ale jego osłabienie krańcowe. Jezus
jest wycieńczony fizycznie, ale także duchowo. Przeżywa na sobie nienawiść przywódców,
kapłanów, tłumu. Wydaje się jakby chcieli przerzucić na Niego gniew tłumiony z powodu
uciemiężenia przeszłego i obecnego. Prawie jakby szukali zemsty, wykorzystując swoją
władzę nad Jezusem.
I upadasz, upadasz Jezus, po raz trzeci. Wydajesz się złamany.
Ale oto z najwyższym wysiłkiem powstajesz i podejmujesz dalszą straszną drogę ku Golgocie.
Oczywiście wielu naszych braci na całym świecie cierpi okrutne próby, ponieważ idą
na Tobą, Jezu. Wstępuję razem z Tobą na Kalwarię i razem z Tobą również upadają z
powodu prześladowań, które od dwóch tysięcy lat spadają na Twoje Ciało, którym jest
Kościół.
Pragniemy z tymi naszymi braćmi ofiarować w sercu nasze życie, nasze
słabości, nasze nędze, nasze małe i wielkie codzienne cierpienia. Żyjemy często znieczuleni
przez dobrobyt, bez całkowitego angażowania się w podźwignięcie siebie i ludzkości.
Ale możemy powstać, ponieważ Jezus znalazł siły, aby stanąć na nogi i podjąć dalszą
drogę. Także nasze rodziny są częścią tego poszarpanego sukna, czują się przynależne
do życia w dobrobycie, który staje się celem samym w sobie. Nasze dzieci dorastają:
starajmy przyzwyczajać je do skromności, ofiary, wyrzeczenia. Starajmy się przyzwyczaić
je do życia społecznego: w ośrodkach sportowych, rekreacyjnych i stowarzyszeniach.
Ale niech te zaangażowania nie będą jedynie sposobem na wypełnienie czasu w ciągu
dnia i posiadania tego wszystkiego, czego się pragnie.
Dlatego, Jezu, potrzebujemy
wsłuchiwać się w Twoje Słowa, o których chcemy świadczyć: „Błogosławieni ubodzy, błogosławieni
cisi, błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie
dla sprawiedliwości…”.
Ojcze nasz
Spraw, by serce me gorzało, Fac
ut ardeat cor meum By radością życia całą in amando Christum Deum, Stał
się dla mnie Chrystus Bóg. ut sibi complaceam.
Stacja X – Jezus
odarty z szat
Adoramus te... Quia per sanctam…
Z Ewangelii według
Ś. Jana (J 19, 23) Żołnierze potem…wzięli szaty Jezusa, podzielili na cztery
części – dla każdego żołnierza po jednej części oraz tunikę. Ale ta tunika nie była
szyta, ale cała tkana od góry do dołu.
Jezus jest w rękach żołnierzy. Jak
każdy skazany zostaje rozebrany, dla upokorzenia i zrównania z niczym. Obojętność,
pogarda i lekceważenie dla ludzkiej godności łączą się z zachłannością, pożądliwością
i osobistym interesem. „Wzięli szaty Jezusa”.
Twoje szaty, Jezu, nie były szyte.
To mówi o zatroskaniu, jakim otaczali Cię: Twoja Matka oraz osoby, które szły za Tobą.
Teraz znajdujesz się bez szat, Jezu, i doświadczasz skrępowania kogoś, kto jest w
mocy ludzi, którzy nie mają szacunku dla osoby ludzkiej.
Ile osób cierpiało
i cierpi z powodu braku szacunku dla godności osobowej, dla własnej intymności. Czasami
także my, być może, nie uszanowaliśmy godności osobistej tego, który żyje obok nas,
„biorąc w posiadanie” bliską osobę, dziecko, męża lub żonę, albo krewnych, znanych
lub nieznanych. W imię własnej domniemanej wolności ranimy wolność innych: jakież
lekceważenie, ileż niedbałości w postawach i relacjach względem siebie nawzajem! Jezus,
który w ten sposób wystawia się na pokaz oczom ówczesnego świata i oczom ludzkości
wszystkich czasów, przypomina nam o godności osoby ludzkiej, o godności, którą Bóg
dał każdemu mężczyźnie, każdej kobiecie, której nic i nikt nie ma naruszać, ponieważ
są ukształtowani na obraz Boga. Nam zostało powierzone zadanie głoszenia szacunku
dla osoby ludzkiej i jej ciała. Szczególnie do nas małżonków odnosi się zadanie połączenia
tych dwóch fundamentalnych i nierozerwalnych rzeczywistości: godności i całkowitego
daru z siebie.
Ojcze nasz
Matko ponad wszystko świętsza Sancta
mater, istud agas, Rany Pana aż do wnętrza Crucifixi fige plagas W
serce me głęboko wpój. cordi meo valide.
Stacja XI – Jezus przybity
do krzyża
Adoramus te…. Quia per sanctam…
Z Ewangelii według
Św. Jana (J 19, 18-19) Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i
drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa. Piłat też wypisał tytuł winy i kazał go umieścić
na krzyżu. A było napisane: Jezus Nazarejczyk, Król żydowski.
Po przybyciu
na miejsce zwane „Kalwarią”, żołnierze ukrzyżowali Jezusa. Piłat napisał: „Jezus Nazarejczyk,
Król żydowski”, aby Jego wyśmiać, a Żydów upokorzyć. Ale, wbrew intencjom Piłata,
ten napis okazał się prawdziwy: królowanie Jezusa, króla w Królestwie, które nie ma
granic, ani przestrzeni, ani czasu. Możemy jedynie wyobrazić sobie cierpienie Jezusa
podczas ukrzyżowania, okrutne i niezmiernie bolesne. Wchodzimy w tajemnicę: dlaczego
Bóg, stając się człowiekiem z miłości do nas, pozwolił się przybić do drzewa i wywyższyć
ponad ziemię pośród przeraźliwych udręk fizycznych i duchowych? Z Miłości. Z miłości.
To prawo miłości, które prowadzi do ofiarowania swojego życia ze względu na dobro
drugiego. Potwierdzają to te matki, które dotknęła śmierć, kiedy wydawały na świat
swoje dzieci. Albo ci rodzice, którzy utracili swojego syna podczas wojny lub zamachu
terrorystycznego i poszli drogą zaniechania zemsty.
Jezu, na Kalwarii poruszasz
nas wszystkich, wszystkich ludzi z wczoraj, z dzisiaj i tych z przyszłości. Na krzyżu
nauczyłeś nas kochać. Teraz zaczynamy rozumieć ten sekret doskonałej radości, o której
mówiłeś uczniom podczas ostatniej wieczerzy. Musiałeś zstąpić z Nieba, stać się dzieckiem,
potem dorosłym, a następnie cierpieć na Kalwarii, aby powiedzieć nam Swoim życiem,
czym jest prawdziwa miłość.
Patrząc na Ciebie ukrzyżowanego z dołu, także my,
jako rodzina, małżonkowie, rodzice i dzieci uczymy się wzajemnej miłości oraz uczymy
się kochać, ożywiać między nami akceptację, która daje siebie i potrafi przyjmować
z wdzięcznością. Która umie cierpieć i przekształcać cierpienie w miłość.
Ojcze
nasz
Widzi Syna wśród konania Tui Nati vulnerati, jak samotny
głowę skłania tam dignati pro me pati, gdy oddawał ducha już. pœnas
mecum divide.
Stacja XII – Jezus umiera na krzyżu
Adoramus
te… Quia per sanctam….
Z Ewangelii według Św. Mateusza (Mt 27, 45-46) W
południe mrok ogarnął całą ziemię, aż do godziny trzeciej po południu. Około godziny
trzeciej, Jezus zawołał donośnym głosem: Eli, Eli, Lema sabachthani?, co znaczy: Boże
mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?
Jezus wisi na krzyżu. Godziny trwogi,
straszne godziny, godziny nieludzkiego cierpienia fizycznego. „Pragnę”, mówi Jezus.
I zostanie Mu podana gąbka nasączona octem. Nagle wznosi się krzyk: Boże mój, Boże
mój, czemuś mnie opuścił? Bluźnierstwo? Skazany przywołuje słowa Psalmu? Jak zaakceptować
Boga, który krzyczy, który skarży się, nie wie, nie rozumie? Syna Bożego, który stał
się człowiekiem i czuje się opuszczony w godzinie śmierci przez swojego Ojca?
Jezu,
aż do tego stopnia stałeś się jednym z nas, jedno z nami, oprócz grzechu! Ty, Syn
Boży, który stał się człowiekiem, Ty, który jesteś Święty, utożsamiłeś się z nami
aż do doświadczenia naszej kondycji grzeszników, oddalenia od Boga, piekła tych, którzy
żyją bez Boga. Doświadczyłeś ciemności, aby dać nam światło. Przeżyłeś rozdzielenie,
aby dać nam jedność. Przyjąłeś cierpienie, aby pozostawić nam Miłość. Poznałeś wykluczenie,
opuszczenie i zawieszenie między Niebem i Ziemią, aby obdarzyć nas życiem Bożym. Ogarnia
nas Misterium i pozwala ożywić w sobie każdy krok Twojej Męki. Jezu, nie skorzystałeś
ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, ale stałeś się ubogim we wszystkim, aby
nas swoim ubóstwem ubogacić. „W Twoje ręce powierzam ducha mego”. Jak to uczyniłeś,
Jezu, w tej otchłani strapienia, i powierzyłeś się Miłości Ojca, oddany Mu, umierający
w Nim? Tylko patrząc na Ciebie, tylko z Tobą możemy stawić czoła tragediom, cierpieniom
niewinnych, upokorzeniom, zniewagom, śmierci.
Jezus przeżywa Swoją śmierć jako
dar dla mnie, dla nas, dla naszej rodziny, dla każdej osoby, dla każdej rodziny, dla
każdego narodu, dla całej ludzkości. W tym akcie odradza się życie.
Ojcze nasz
Cierpiącego
tak niezmiernie Vidit suum dulcem Natum Twego Syna ból i ciernie morientem,
desolatum, niechaj duch podziela mój cum emisit spiritum.
Stacja
XIII – Jezus zdjęty z Krzyża i oddany Matce Adoramus te… Quia per sanctam...
Z
Ewangelii według Św. Jana Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa,
lecz krył się z tym z obawy przez Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa.
A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał ciało Jezusa.
Maryja widzi śmieć
Swojego Syna, Syna Boga i jej samej. Wie, że jest niewinny, ale wziął na siebie ciężar
naszych nieprawości. Matka ofiarowuje Syna, Syn ofiarowuje Matkę. Janowi i nam. Jezus
i Maryja, oto rodzina, która na Kalwarii przeżywa i cierpi krańcowe rozdzielenie.
Rozłącza ich śmierć, lub przynajmniej wydaje się ich rozłączać, matkę i syna złączonych
węzłem ludzkim i boskim, trudnym do wyobrażenia. Dają to z miłości. Powierzają się
oboje woli Boga. Do otwierającej się przestrzeni w sercu Maryi wkracza inny syn,
który reprezentuje całą ludzkość. Miłość Maryi do każdego z nas jest przedłużeniem
miłości, którą miała dla Jezusa. Tak, ponieważ w uczniach będzie widziała Jego oblicze.
Będzie żyła dla nich, aby ich podtrzymywać, pomagać, zachęcać, oraz prowadzić do rozpoznawania
Miłości Boga, aby w swojej wolności zwracali się do Ojca. Co mówi mnie, nam, naszej
rodzinie ta Matka i ten Syn na Kalwarii? Każdy może się jedynie zatrzymać z zadziwieniem
w obliczu tej sceny. Można wyczuć, że ta Matka, ten Syn udzielają nam jedynego, niepowtarzalnego
daru. W ich darze odnajdujemy zdolność do rozszerzenia naszego serca i otwarcia naszego
horyzontu na wymiar uniwersalny.
Tutaj, na Kalwarii, obok Ciebie, Jezu, umarły
za nas, nasze rodziny przyjmują dar Boga: dar tej miłości, która może rozciągnąć ramiona
na nieskończoność.
Ojcze nasz
Daj pobożnie z Twymi łzami Fac
me tecum pie flere, Mieć Twój ból z Ukrzyżowanym, Crucifíxo condolére, Póki
tym nie przejmiesz mnie. donec ego víxero.
Stacja XIV – Jezus
złożony w grobie
Adoramus te…. Quia per santam….
Z Ewangelii
według Św. Jana (J 19, 41-42) A w miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród,
w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc, ze względu
na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu.
Głęboka
cisza spowija Kalwarię. Jan w swojej Ewangelii zaświadcza, że Kalwaria ulokowana jest
w ogrodzie, gdzie znajduje się pusty grób. Właśnie tutaj uczniowie Jezusa składają
Jego ciało. Ten Jezus, nie tak dawno rozpoznawany jako Bóg, który stał człowiekiem,
a tutaj, martwe ciało. W głuchej samotności czują się zagubieni, nie wiedzą, co robić,
jak się zachować. Nie pozostaje im nic innego, jak pocieszać się wzajemnie, dodawać
sił jeden drugiemu, zacieśnić swój krąg. Ale właśnie tutaj w uczniach dojrzewa zmysł
wiary, wspomnienie tego, co Jezus powiedział i uczynił, kiedy przebywał pośród nich,
i świadomość, że zrozumieli tylko niewielką część Jego przekazu. Tutaj zaczynają
tworzyć Kościół w oczekiwaniu na Zmartwychwstanie i Zesłanie Ducha Świętego. Z nimi
jest Maryja, Matka Jezusa, którą Syn powierzył Janowi. Zbierają się razem, z nią,
wokół niej. W oczekiwaniu. W oczekiwaniu, że Pan się objawi. Wiemy, że to ciało
po trzech dniach zmartwychwstało. W ten sposób Jezus żyje na zawsze i nam towarzyszy,
On osobiście, w naszej ziemskiej wędrówce, pośród radości i zmartwień.
Jezu,
spraw, byśmy kochali się wzajemnie. Aby mieć Cię znowu pośród nas, każdego dnia, jak
Ty sam obiecałeś: „Tam, gdzie dwaj albo trzej obecni są w moje imię, Tam Ja jestem
pośród nich”.
Ojcze nasz
Gdy ulegnie śmierci ciało Quando corpus
morietur, Obleczona wieczną chwałą fac ut animæ donetur Dusza
niech osiągnie raj. Amen. paradisi gloria. Amen.