W zeszłym
tygodniu słyszeliśmy jak Pan Jezus uzdrowił teściową Piotra z gorączki, choroby raczej
niegroźnej, która po kilku dniach sama prawdopodobnie by ustąpiła. Dzisiaj Pan Jezus
uzdrawia z trądu, choroby straszliwej, która powoli zamienia człowieka w trupa. Chrystus
nie analizuje więc naszych próśb, nie segreguje na ważne i błahe, pilne i drugorzędne:
możemy przyjść do Niego z gorączką i możemy przyjść z trądem.
Trędowaty,
będzie miał rozerwane szaty, włosy w nieładzie, brodę zasłoniętą i będzie wołać: „Nieczysty,
nieczysty!”. Przez cały czas trwania tej choroby będzie mieszkał w odosobnieniu(por. Kpł 13, 45-46).
Na cierpienie fizyczne trędowatego, nakładało się
cierpienie duchowe: opuszczenie rodziny, zerwanie z przyjaciółmi, wykluczenie ze wspólnoty
i nade wszystko poczucie winy. W mentalności Żydów choroba, kalectwo, były bowiem
uznawane jako kara za grzech: Rabbi, kto zgrzeszył – zapytają kiedyś wprost
Jezusa o niewidomego – on czy jego rodzice? (por. J 9,2).
Trędowaty
z dzisiejszej Ewangelii łamie jednak wszelkie nakazy dotyczące trądu: powinien uciekać
od ludzi i krzyczeć „nieczysty”, a on zbliża się do Chrystusa, pada przed Nim na kolana
i prosi o pomoc. I dzieje się rzecz niezwykła, która ukazuje nam „przepaść” między
Prawem Mojżeszowym a Ewangelią. Chrystus wyciąga ku niemu rękę, dotyka go i uzdrawia
(por. Mk 1,41). Nie ucieka przed nim, nie brzydzi się jego chorobą, nie boi się jej.
Mógł uzdrowić go na odległość, wydać chorobie polecenie, a On dotyka trędowatego,
samemu przez ten gest stając się „wykluczonym” i „nieczystym”. Co więcej, gdy zaraz
po uzdrowieniu trędowaty zaczął opowiadać i rozgłaszać, co zaszło, Jezus nie mógł
już wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych
(por. 1,45). Niczym trędowaty, Chrystus po tym spotkaniu musi przebywać
w miejscach pustynnych...
* * *
Uzdrawiając trędowatego Jezus
surowo mu przykazał i odprawił ze słowami: „Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź
i pokaż się kapłanowi (por. Mk 1,44).
Kapłan względem trędowatych
pełnił w Starym Testamencie rolę – dzisiaj powiedzielibyśmy – inspektora sanitarnego.
Oglądał chore miejsca, orzekał okres kwarantanny, nakazywał odosobnienie, badał przedmioty,
których chory dotykał, wizytował ich domy, dokonywał rytualnego oczyszczenia.
Wszystkie te czynności, wobec ogromnego lęku przed tą straszną chorobą wymagały niewątpliwe
zaufania Bogu i zwyczajnej ludzkiej odwagi. Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć
także o kapłanach Nowego Testamentu, którzy spiesząc w czasach zarazy z posługą duszpasterską,
narażali nieraz swoje życie na niebezpieczeństwo, zwłaszcza wtedy, gdy udzielając
sakramentu chorych namaszczano oczy, uszy, usta, dłonie i stopy. Może nie zawsze zdajemy
sobie sprawę jaką cenę płacili kapłani za tę posługę. W czasie jednej tylko epidemii
dżumy w Neapolu, w roku 1656, zmarło prawie tysiąc franciszkanów, pięciuset dominikanów
i stu pięćdziesięciu jezuitów, którzy spieszyli z pomocą umierającym.
* * *
Słowa
Chrystusa wypowiedziane do trędowatego:idź, pokaż się kapłanowi, odczytujemy
dzisiaj w kontekście sakramentu pokuty, dziękując Bogu, że nam, skażonym małym czy
większym „trądem” pozostawił sakrament, w którym padając na kolana, możemy oczekiwać,
że Chrystus zbliży się do nas, wyciągnie ku nam rękę i wypowie słowa: Tak, chcę,
bądź oczyszczony (por. Mk 1,41).
* * *
Panie Jezu, Ty choremu
na trąd, okazałeś swoje miłosierdzie, spraw, prosimy, abyśmy spotykając
się z ludzkim cierpieniem potrafili nie tylko współczuć, ale i wyciągać pomocną
rękę. Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.