2012-02-10 17:12:26

Bioetyczny labirynt – Od kiedy pacjent człowiekiem, od kiedy człowiek pacjentem


Słuchaj: RealAudioMP3

Od kiedy pacjent jest człowiekiem? Od kiedy człowiek jest pacjentem? Na pierwszy rzut oka, oba pytania brzmią absurdalnie w swej prostocie. Każdy wymagający opieki medycznej pacjent – jest człowiekiem (pomijam tu pomoc weterynaryjną okazywaną zwierzętom). Każdy poddający się takiej opiece człowiek – staje się pacjentem. Wbrew pozorom, oczywistość wcale nie jest taka oczywista, przynajmniej jeśli chodzi o praktykę dnia codziennego.

Pytanie o człowieczeństwo znajdującej się w obszarze działania medyka ludzkiej jednostki pojawia się najczęściej w dwóch sytuacjach: na początku i na końcu ludzkiej drogi. W odniesieniu do początku, chodzi o uznanie człowieczeństwa dopiero co poczętego życia ludzkiego; w odniesieniu do końca – o jasne rozróżnienie pomiędzy umieraniem a śmiercią oraz o stosunek do osób, które utraciły władzę umysłową na skutek choroby lub wypadku; wówczas pytanie o człowieczeństwo by nieco zmieniało swoją formę na „do kiedy pacjent jest człowiekiem”.

Jakkolwiek kwestię początku ludzkiego życia przyjdzie omówić bardziej szczegółowo nieco później w cyklu „Bioetycznego labiryntu”, już teraz trzeba zauważyć, że we współczesnej medycynie opinie na ten temat są podzielone. Oprócz momentu zapłodnienia, wymieniane są przeróżne stadia rozwoju człowieka, aż po urodziny, a nawet później. Dochodzi niekiedy do sytuacji zaiste absurdalnych pod względem spójności logicznej: oto poczęte zostaje ludzkie życie, ale nie człowiek; albo zaistniał człowiek, ale nie osoba ludzka.

Te rozróżnienia i spory terminologiczne nie są tylko akademicką zabawą w słowa. Mają bardzo praktyczne konsekwencje. Jeśli bowiem obiektem interwencji medycznej jest ludzki embrion, który jednak rzekomo nie jest człowiekiem, ani osobą ludzką, obowiązki medyka wobec takiego pacjenta wydają się inne, mniej naglące i mniej radykalne, niż w stosunku do tych pacjentów, których człowieczeństwo i osobowy status nie podlegają wątpliwości. Właśnie dzięki takim manipulacjom ukształtowało się przekonanie, że poczęte i nienarodzone dziecko jest mniej ważne niż dziecko już urodzone, a jeszcze ważniejszym od nich jest człowiek dorosły (zwłaszcza jeśli jest Bardzo Ważną Osobą). Nie jest zatem bezzasadnym pytanie, czy medyk dostrzega i uznaje człowieczeństwo małego, nienarodzonego jeszcze pacjenta, ponieważ od tego zależy, jak tego pacjenta potraktuje.

Podobny problem pojawia się przy okazji pytania o powinność terapeutyczną, czyli od kiedy proszący o pomoc medyczną człowiek zaczyna być traktowany jako pacjent, od kiedy tę pomoc otrzymuje. Dziś – i jest to doświadczenie bardzo wielu ludzi, choć na szczęście nie wszystkich – pierwsze pytanie, jakie słyszy zgłaszający się do lekarza chory, dotyczy faktu ubezpieczenia. Jeśli tego ubezpieczenia brakuje, a stan chorego nie wskazuje na bezpośrednie zagrożenie życia, pomoc nie jest udzielana. Człowiek nie staje się pacjentem. Dziś sama choroba nie wystarcza, by rozpoznano i podjęto obowiązek terapeutyczny. Dziś potrzeba gwarancji, że za tę pracę ktoś zapłaci.

Ten problem ma oczywiście ma swoją wariację. Wśród tych, którzy „załapią się” na status pacjenta – że zacytuję klasyka – „wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są bardziej równe, niż inne”. Na różne sposoby wartościuje się pacjentów i przyznaje im różne standardy traktowania. Bynajmniej, nie chodzi tylko o wykupienie dodatkowej opieki czy pojedynczej sali o podwyższonym standardzie. To akurat jest zrozumiałe. Nie ma jednak uzasadnienia „podwyższony standard kultury osobistej”, „podwyższony standard czystości” czy też „podwyższony standard prawdomówności”, stosowane wobec ludzi lepiej sytuowanych, lub mających szersze koneksje. Tym bardziej nie powinno być miejsca na zróżnicowanie zaangażowania medyka w terapię w zależności od statusu społeczno-ekonomicznego pacjenta lub jego rodziny. Lepsze traktowanie oferowane niektórym oznacza ostatecznie brak szacunku dla wszystkich, gdyż jedni zostają zlekceważeni i odrzuceni, a inni – potraktowani instrumentalnie w mniej lub bardziej uświadomionym oczekiwaniu uzyskania osobistej korzyści.

Ks. Piotr Kieniewicz MIC








All the contents on this site are copyrighted ©.