Benedykt XVI w orędziu na Wielki Post o praktykowaniu upomnienia braterskiego
Chrześcijanin musi troszczyć się nie tylko o siebie, lecz również o bliźnich, wiedząc,
że nasze losy są od siebie współzależne, tak w dobru, jak i w złu. Zarówno grzech,
jak i uczynki miłości mają też wymiar społeczny – pisze Benedykt XVI w tegorocznym
Orędziu na Wielki Post. Rozpocznie się on za dwa tygodnie i będzie okazją, by powrócić
do tego, co w naszym życiu najistotniejsze, czyli do miłości – zaznacza Papież. W
tym roku zachęca on cały Kościół, aby skupił się na jednym z przejawów owej miłości,
a mianowicie wzajemnej trosce.
Benedykt XVI przyznaje, że postawa ta jest
sprzeczna z panującą powszechnie obojętnością. Rodzi się ona z egoizmu, choć niekiedy
ukrywa się ją pod płaszczykiem poszanowania dla prywatności drugiego człowieka. Przeciwko
obojętności stanowczo występował Pan Jezus. Jej uosobieniem są kapłan i lewita z przypowieści
o miłosiernym Samarytaninie czy beztroski bogacz nieczuły na los ubogiego Łazarza.
Obojętność piętnowali też papieże. Paweł VI właśnie w niej widział przyczynę problemów
współczesnego świata i dlatego pisał: «Ludzkość jest ciężko chora. Przyczyną tej choroby
jest nie tyle zmniejszanie się zasobów naturalnych i ich chciwe gromadzenie przez
niewielu, ile raczej rozkład braterskiej więzi zarówno między ludźmi, jak i między
narodami».
W orędziu na Wielki Post Benedykt XVI najwięcej uwagi poświęca
jednemu aspektowi wzajemnej troski, który w jego przekonaniu popadł w zapomnienie,
a mianowicie upomnieniu braterskiemu z myślą o zbawieniu wiecznym. W dzisiejszym Kościele
istnieje wielka wrażliwość na materialne potrzeby bliźniego, „natomiast niemal całkowicie
pomija się milczeniem duchową odpowiedzialność za braci” – czytamy w orędziu.
Papież
podkreśla, że inaczej było w Kościołach pierwszych wieków i dojrzałych wspólnotach
chrześcijańskich, gdzie dbano nie tylko o cielesne potrzeby brata, ale również o zdrowie
jego duszy, pamiętając o jego przeznaczeniu. Sam Chrystus nakazywał upominać brata,
który grzeszy, a Tradycja Kościoła zaliczyła „upominanie grzeszników” do dzieł miłosierdzia
duchowego. Ocalenie tego aspektu miłości chrześcijańskiej jest dzisiaj bardzo ważne
– apeluje Benedykt XVI i podkreśla: „Nie należy milczeć w obliczu zła. Mam tu na myśli
postawę tych chrześcijan, którzy przez szacunek dla człowieka lub po prostu z wygodnictwa
dostosowują się do powszechnie panującej mentalności, zamiast przestrzegać swych braci
przed takimi sposobami myślenia i postępowania, które są sprzeczne z prawdą i nie
prowadzą do dobra”.
Papież zauważa również, że w obojętności na duchowe dobro
bliźniego przejawia się zanik perspektywy eschatologicznej. W takiej sytuacji całe
życie sprowadza się do wymiaru jedynie ziemskiego, a wszelki wybór moralny zasługuje
na uznanie w imię wolności jednostki.
Benedykt XVI przestrzega jednak, by
napomnienie braterskie nie sprowadzało się do potępiania i oskarżania, lecz służyło
sprowadzeniu bliźniego na dobrą drogę. Papież przypomina też, że św. Paweł, kiedy
zachęcał chrześcijan do troski o błądzących, przestrzegał ich zarazem, by sami nie
ulegli pokusie. Wszyscy bowiem jesteśmy słabi i niedoskonali. I nawet „prawy siedmiokroć
upadnie” – przypomina Papież, cytując Księgę Przysłów. Konkludując Benedykt XVI stwierdza,
że napomnienie braterskie ma szczególne znaczenie we współczesnym świecie zdominowanym
przez indywidualizm. Żywa jest też dziś pokusa, by się nie angażować, tłumić Ducha,
nie korzystać z talentów, które zostały nam dane dla naszego dobra i dobra bliźnich.
Wielki Post tymczasem to dobra okazja, by z pomocą Słowa Bożego i sakramentów odnowić
naszą wiarę. Kto nie czyni w niej postępów, ten się cofa – pisze Benedykt XVI w tegorocznym
Orędziu na Wielki Post.
Papieskie orędzie zostało zaprezentowane w Watykanie
przez kard. Roberta Saraha. Przewodniczący Papieskiej Rady Cor Unum skupił
się niemal całkowicie na obowiązku braterskiego napomnienia. W jego przekonaniu postawa
ta powinna również określać stosunek Kościoła do współczesnego świata. Nie możemy
milczeć w obliczu niesprawiedliwości – podkreśla afrykański purpurat. Głównym zadaniem
Kościoła jest dziś jednak przypominanie człowiekowi o istnieniu Boga i Jego woli –
uważa kard. Sarah.
„Kościół podejmuje się w tym świecie roli proroka przede
wszystkim po to, by wskazywać na brak Boga w naszym życiu. W tym tkwi prawdziwe źródło
niesprawiedliwości. Bez Boga, który nas inspiruje i napomina, życie staje się walką
o przetrwanie kosztem najsłabszych. Naszym podstawowym obowiązkiem względem świata
jest zatem głoszenie mu, że Bóg istnieje i że nasza przyszłość zależy od uznania Jego
panowania, któremu wszyscy podlegamy. Bez obecności Boga, naszego Ojca, który inspiruje
nas do solidarności i dzielenia się z innymi, życie obumiera a braterstwo staje się
próżną utopią” – powiedział przewodniczący Papieskiej Rady Cor Unum.