Skoro mamy opowiedzieć o Etiopii i jej mieszkańcach, trzeba przede wszystkim zgromadzić
dane, które pozwolą słuchaczowi zorientować się w terenie. Przecież nie każdy był
w Etiopii, a nawet w Afryce, nie od parady będzie zatem powiedzieć parę słów o tym,
jaki to kraj i czego możemy się spodziewać w czasie naszej wędrówki śladami Adama
i Ewy, kiedyś tu mieszkających według jednej z legend. A nawet Prarodzice nam do tej
wędrówki nie są niepotrzebni, bo już samo bogactwo przyrody etiopskiej i całkowita
odmienność od tego, z czym stykamy się na co dzień na naszym starym kontynencie, jest
dostatecznym powodem, by wziąć mapę do ręki i choćby krótko opisać ten niezwykły świat.
Etiopia
to kraj w Afryce wschodniej, w regionie, który zwykło się niekiedy nazywać Rogiem
Afryki. I my także tej nazwy będziemy używać niejednokrotnie. Współcześnie Federalna
Demokratyczna Republika Etiopii obejmuje terytorium o powierzchni ponad miliona stu
tysięcy kilometrów kwadratowych. To prawie tyle co cztery obszary Polski. Przez długie
wieki Etiopię stanowiły północne prowincje kraju, które dziś nazywamy Tigraj, Wello,
Szeua i Godżam. W jeden organizm zaczęto je łączyć za panowania władcy imieniem Johannes
Czwarty w drugiej połowie XIX wieku, a już pod berłem jego następcy Menelika Drugiego
stopniowo przyłączono także prowincje południowe i wschodnie dzisiejszej Etiopii,
łącznie z terytorium Pustyni Somalijskiej. Od lat trzydziestych ubiegłego wieku Etiopia
staje się państwem w nowożytnym tego słowa znaczeniu, nawet jeśli proces ten przechodził
przez kolejne fazy, od feudalnego imperium pod panowaniem ostatniego cesarza Etiopii,
Hajle Sellasje, którego imię pewnie znają wszyscy, bo dzieje jego upadku stały się
podstawą słynnej książki Ryszarda Kapuścińskiego; nota bene książka o samej Etiopii
przekazuje niewiele prawdy, ale to już na inną opowieść. Potem był wojskowy przewrót
i rewolucja, po której nastąpiły lata krwawych rządów komunistycznego Dergu i jego
stopniowy upadek, a od roku 1991 Etiopia jest krajem z demokratyczną konstytucją,
choć ciągle, jak to zwykle w Afryce, wiele jeszcze domaga się uporządkowania. Mówmy
jednak o geografii, bo to przecież ona ma być przedmiotem naszej dzisiejszej opowieści.
Od
północy i od wschodu na przestrzeni ponad 900 kilometrów Etiopia graniczy z Erytreą,
a historycznie oba te państwa stanowiły jedną krainę. Od końca XIX wieku aż do lat
50. ubiegłego stulecia terytorium dzisiejszej Erytrei było włoskim, a potem brytyjskim
protektoratem. W roku 1952 Etiopia wraz z Erytreą stały się państwem federacyjnym.
Jednakże w 1993 roku Erytrea formalnie ogłosiła swą niezależność, co było powrotem
do stanu poprzedzającego całkowitą aneksję, jaka de facto nastąpiła już w roku 1962.
Po secesji Etiopia została całkowicie odcięta od morza, a przecież możliwość transportu
zawsze stanowi o rozwoju i o kontaktach ze światem. W przypadku Etiopii tę funkcję
przez wieki spełniał port Massawa nad Morzem Czerwonym. Stąd w latach 90. rozgorzał
poważny konflikt graniczny, zaś od maja 1998 aż do czerwca roku 2000 trwała już regularna
wojna, której działania dziś na szczęście są zamrożone, ale też granica między dwoma
siostrzanymi państwami pozostaje całkowicie zamknięta, a niekiedy jeszcze się strzela,
zwłaszcza do ludności nielegalnie ją przekraczającej. O tym jednak powiemy innym razem,
bo dziś musimy kontynuować naszą podróż na południe. Na wysokości dwunastego równoleżnika
po wschodniej stronie Etiopii mamy niewielkie państewko zwane Dżibuti, dawny protektorat
francuski. To tak naprawdę tylko kawałek pustyni ze skalistym wybrzeżem, obszar zamieszkały
głównie przez koczowniczy lud Afara, podobnie jak cała ta okolica. Poprawne relacje
między dwoma państwami umożliwiają dziś Etiopczykom korzystać z dużego portu morskiego,
który tak samo jak kraj nazywa się Dżibuti, nad Zatoką Adeńską.
Dalej na południowy
wschód ciągnie się długa, prawdziwie pustynna granica z Somalią, licząca sobie około
1600 kilometrów. O naturze tego kraju długo by opowiadać, nie jest to jednak tematem
naszej audycji. Powiedzmy zatem tylko, że obecnie oba państwa, a więc Etiopia i Somalia,
też są w stanie wojennego konfliktu, nawet jeśli niemego zazwyczaj. Sama zaś Somalia,
pogrążona w chaosie, ulega nieustannym podziałom, tak że trudno nawet mówić o jednej
państwowości. Północną część kraju dla odróżnienia od reszty zaczęto nawet nazywać
Somalilandem. Wszyscy zresztą znają dziś Somalię głównie za sprawą nieszczęsnych piratów,
polujących na statki handlowe przemierzające zachodnie połacie Oceanu Indyjskiego.
Swą południową granicę o długości ponad 800 kilometrów Etiopia dzieli z Kenią, i przynajmniej
tu panuje względny spokój.
A potem, idąc już na północ, mamy dwa Sudany, w
tym Południowy, w znacznej mierze chrześcijański i niedawno oddzielony od islamskiej
północy, bo nie dało się dłużej utrzymywać jednej państwowości wielu ludów tak bardzo
skonfliktowanych. Niestety kolonialne dziedzictwo sztucznych podziałów w Afryce zapewne
długo jeszcze decydować będzie o kolejnych wojnach domowych nie tylko w tej części
kontynentu. Najbardziej na tym cierpią oczywiście zwykli ludzie, którzy miast przezwyciężać
katastrofy naturalne i kłopoty dnia codziennego, muszą wpierw chronić się przez prześladowaniami
i etniczną nienawiścią. Trzeba im wszystkim życzyć dużo cierpliwości w porządkowaniu
własnych domów i rozsądnej determinacji, zaś przede wszystkim mądrych, a nie skorumpowanych
rządów, o co przecież w Afryce ciągle bardzo niełatwo. Cała sudańska granica Etiopii
to około 1500 kilometrów nieprzetartej wręcz dżungli afrykańskiej, gdzie na wielu
obszarach żyją prawie całkiem nam nieznane ludy, w innych zaś z pewnością człowieka
nigdy jeszcze nie było. Współcześni i przyszli Malinowscy w tej części świata mają
pracę zapewnioną. Choć może lepiej, byśmy trzymali się od tych miejsc z daleka, bo
biali ludzie wszystko potrafią zepsuć, a najgorzej, że z poczuciem dobrze wypełnionej
misji... O innych aspektach geofizyki Etiopii opowiemy już w kolejnym odcinku.