Ludzie zaczynają rozumieć, że potrzebują religii, przynajmniej dla swych dzieci –
wywiad z głównym rabinem Commonwealthu
12 grudnia Benedykt XVI przyjął na audiencji prywatnej Jonathana Sacksa, głównego
rabina Brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Motywy swej wizyty w Watykanie ujawnił kilka
dni wcześniej na łamach L’Osservatore Romano. „Również liderzy religijni powinni ratować
euro, Unię Europejską i wolny rynek. O tym będę rozmawiał z Papieżem” – zapowiedział
żydowski duszpasterz. Podkreślił on, że gospodarka wolnorynkowa rozwinęła się dzięki
wartościom judoechrześcijańskim. Dziś przeżywa kryzys, bo naruszone zostały owe wartości.
Stąd niezbędna rola żydów i chrześcijan w ratowaniu europejskiego dziedzictwa, również
w dziedzinie gospodarki – podkreślił rabin Jonathan Sacks. W Watykanie swymi spostrzeżeniami
mógł się podzielić z Benedyktem XVI. Zaraz po audiencji zapytaliśmy go o pierwsze
wrażenia po tym spotkaniu.
- To nie było wasze pierwsze spotkanie.
Benedykta XVI spotkał już Pan w Wielkiej Brytanii?
Jonathan
Sacks: Tak, przed jego wizytą poproszono mnie, bym powitał Papieża w imieniu przedstawicieli
religii niechrześcijańskich w Wielkiej Brytanii. Było to bardzo wzruszające spotkanie.
Myślę, że wszystkim nam udzieliło się przeświadczenie, iż coś ważnego dzieje się w
tej chwili. Było to dzielenie się wiarą ponad granicami. I powtórzę: było to bardzo
wzruszające. Papież powiedział mi wówczas, że chce pogłębić te wzajemne relacje. Myślę,
że ta wizyta temu służyła.
- A o czym rozmawialiście dziś w południe?
Jonathan
Sacks: Jak wiadomo, jesteśmy bardzo zaniepokojeni losami Europy. Europa powstała
na judeochrześcijańskich fundamentach. Dotyczy to również wolnego rynku. Naukowcy
są do dziś zdumieni faktem, że Chiny, które przewyższały Zachód do XV w., odkryły
wiele rzeczy na długo przed Zachodem, nie potrafiły rozwinąć wolnego rynku ani społeczeństwa
demokratycznego. Nie stworzyły warunków dla rewolucji przemysłowej. Większość naukowców
uważa, że różnica między Chinami i Zachodem wynika właśnie z judeochrześcijańskiego
dziedzictwa.
- Wielu liderów religijnych niepokoi rozwój kultury
konsumpcyjnej i rozkład owego judeochrześcijańskiego dziedzictwa. Sądzi Pan, że jest
to zjawisko przejściowe? A może ludzie wierzący powinni bardziej zabiegać, aby ich
głos był brany pod uwagę w debatach publicznych?
Jonathan Sacks:
My, jako wspólnota żydowska, nie czujemy się zepchnięci na margines. Widzimy, że coraz
więcej ludzi przychodzi do synagogi, coraz więcej rodziców posyła swe dzieci do żydowskich
szkół. Myślę, że coraz bardziej narasta poczucie, że w dominującej dziś zsekularyzowanej
kulturze czegoś brakuje. Wszystko sprowadza się do pytań: ile mogę wydać, co mogę
sobie kupić. To określa byt. Lecz przynajmniej rodzicie zaczynają już mówić: nie chcemy,
by nasze dzieci żyły w taki sposób, chcemy by nasze dzieci poznały głębsze dziedzictwo.
-
Wiele Pan napisał na temat tego zatracenia duchowych wartości w powiązaniu
z kryzysem gospodarczym. Twierdzi Pan, że to nie przypadek, że liberalizacja pracy
w niedziele i poluzowanie rynków finansowych nastąpiły w Wielkiej Brytanii
w tym samym czasie. A jednak, pomimo bezspornego powiązania tych dwóch zjawisk: kryzysu
wartości i kryzysu gospodarki, liderzy polityczni w coraz mniejszym stopniu chcą uwzględniać
głos liderów religijnych.
Jonathan Sacks: Religie w nowoczesnym
świecie nie mają władzy. Posiadają jednak wielki wpływ. Polityka tymczasem to kwestia
władzy. Politycy i liderzy religijni to dwa różne światy, nawet jeśli wielu polityków
to ludzie głęboko wierzący. Nie wiemy jednak dokładnie, jak powinny wyglądać nasze
wzajemne relacje. Jednym z powodów, dla których przybyłem spotkać się z Papieżem,
jest moje przekonanie, że chrześcijanie i żydzi, nie powinni wątpić o sile swego oddziaływania,
nawet jeśli świat nie chce ich słuchać. Było to oczywiste podczas ubiegłorocznej wizyty
Papieża w Wielkiej Brytanii. Wszyscy byli zdumieni wielkim i powszechnym zainteresowaniem
tą podróżą. I każdy mógł się przekonać, że Papież to bardzo miły, uduchowiony i święty
człowiek. Jego oddziaływanie było ogromne. A zatem to prawda, że religia nie odgrywa
wielkiej roli w polityce. Ale ja jestem z tego zadowolony. Nie powinniśmy mieć politycznej
władzy. Tym niemniej docieramy do ludzi. Zwłaszcza, kiedy zastanawiają się nad sensem
życia i nad wartościami, jakie chcą przekazać swym dzieciom.
- Czy
rozmawiał Pan też z Papieżem o wzajemnych relacjach żydów i chrześcijan?
Jonathan
Sacks: Sam Papież podjął ten temat. Chciał wiedzieć, jak układają się te relacje
w Wielkiej Brytanii. I chciał, by tak dobrze, jak u nas, było na całym świecie. Potwierdził
też to, co nas łączy, naszą wspólną wiarę w Boga Abrahama, dziesięcioro przykazań,
które nas wszystkich zobowiązują, a także nasze wspólne przekonanie, że społeczeństwo
musi mieć swój duchowy wymiar.
- Świat żydowski wydaje się wciąż
jeszcze podzielony w podejściu do katolicyzmu. Niektórzy chwalą Benedykta XVI i Jana
Pawła II za rzeczywiste wprowadzanie w życie soborowej deklaracji Nostra
aetate. Inni postrzegają ich w zupełniej innym świetle, przypominają
możliwość beatyfikacji Piusa XII, którego oskarżają z kolei o niezbyt
stanowczą obronę Żydów w dobie Holokaustu. Jak można przezwyciężyć te podziały?
Jonathan
Sacks: Moje podejście jest aksjomatyczne i fundamentalne. Bóg miłości i przebaczenia
stworzył ludzkość w miłości i przebaczeniu. Miłości i przebaczenia domaga się również
od nas. Tę postawę staram się wnosić w relację miedzy żydami i chrześcijanami. I mam
nadzieję, że również chrześcijanie podchodzą do tego w ten sam sposób. Przewrót, który
rozpoczął się na Soborze, jest faktem. Chrześcijanie i żydzi, którzy byli sobie obcy
przez całe stulecia, dziś spotykają się jako drodzy i szanujący się przyjaciele. Trudno
znaleźć podobną przemianę w całej historii Europy. A zatem, w moim przekonaniu, nadzieje
są tu o wiele większe niż niepokoje, a dobre wiadomości radykalnie przewyższają złe.
-
Nie jest Pan jednak zaniepokojony wzrostem antysemityzmu w dzisiejszej Europie?
Jonathan
Sacks: Jestem rozgoryczony powrotem antysemityzmu w Europie, w której wciąż jeszcze
żyje przecież pamięć o Holokauście. Myśmy uwierzyli, że antysemityzm nigdy więcej
się nie odrodzi. A jednak powraca. Jestem tym bardzo zaniepokojony. Już osiem lat
temu w Brukseli w obecności Romana Prodiego starałem się uświadomić Europejczykom,
że Żydzi sami nie mogą zwalczyć antysemityzmu. Ofiara nie może uleczyć zbrodni. Znienawidzony
nie może zwalczyć nienawiści. Ja będę walczył o prawa chrześcijan na całym świecie,
aby mogli bez obaw żyć swoją wiarą. Ale potrzebuję ich pomocy, aby walczyli o moje
prawa, o prawa mojego ludu, aby mógł bez obaw praktykować swoją wiarę. Ten apel przyniósł
dobre rezultaty w Wielkiej Brytanii. Jesteśmy chyba pierwszym krajem, gdzie walki
z antysemityzmem nie prowadzą Żydzi. Jest to bardzo ważne i wzruszające. Mam tu na
myśli koalicję parlamentarzystów, na czele której stoi zawsze aktualny premier. Tony
Blair, Gordon Brown, David Cameron. Każdy z nich obiecał nam, że Żydzi nie będą musieli
walczyć z antysemityzmem. Oni nas w tym wyręczają i jest to bardzo ważne. Ale działa
to także w drugą stronę. Na przykład w ostatni piątek, jako członek Izby Lordów, dałem
wyraz solidarności z chrześcijanami na Bliskim Wschodzie, którzy są prześladowani
i żyją w wielkiej niepewności. Chrześcijanie uciekają z Iraku i Egiptu. Chrześcijanie
w Syrii są niepewni jutra. Ważne jest, aby Żydzi w Europie okazywali solidarność chrześcijanom,
którzy doświadczają prześladowań.
- Zapowiedział Pan, że w 2013
r. zrezygnuje po niemal ćwierćwieczu sprawowania urzędu naczelnego rabina.
Co uważa Pan za swe największe dokonanie?
Jonathan Sacks: Kiedy
obejmowałem ten urząd, chciałem zrobić trzy rzeczy. Po pierwsze chciałem rozwinąć
żydowską edukację. I w ciągu tych 20 lat odsetek żydowskich dzieci, które uczęszczają
do żydowskich szkół wzrósł z 25 do niemal 70 procent. W ciągu tych dwudziestu lat
w Wielkiej Brytanii powstało więcej żydowskich szkół, niż kiedykolwiek w przeszłości.
Druga rzecz: chciałem być katalizatorem kreatywności. Wiem, że Benedykt XVI zachęca
katolików, aby byli kreatywną mniejszością. My też jako żydzi staramy się być taką
kreatywną mniejszością. To, co wydarzyło się w ciągu ostatnich 20 lat, można by nazwać
eksplozją żydowskiego przesłania: w kulturze i w innych dziedzinach. O charakterze
religijnym, ale nie tylko. Dzięki temu ożyła też nasza wspólnota. A trzecia rzecz,
to starać się, aby głos społeczności żydowskiej był słyszalny w przestrzeni publicznej.
Myślę, że my jako żydzi nie możemy się zamykać w naszym własnym kręgu. Powinniśmy
zabierać głos w debatach. Naszą obecność określiłbym mianem głosu nadziei. I muszę
powiedzieć, że brytyjskie społeczeństwo przyjmuje to bardzo chętnie. Chce czerpać
z żydowskiej mądrości. Sądzę, że zawsze się ubogacamy, kiedy wielkie religie dzielą
się swą mądrością z przedstawicielami innych religii, a także z niewierzącymi.