Włoski jezuita o. Paolo Dall’Oglio otrzymał od syryjskich władz nakaz natychmiastowego
opuszczenia kraju. Znany z zaangażowania w dialog chrześcijańsko-muzułmański zakonnik
został oskarżony przez reżimowe władze o wspieranie rewolucji. O. Dall’Oglio pracuje
w Syrii od 30 lat, a jego działania na rzecz dialogu były powszechnie szanowane. Ceniony
był szczególnie za uratowanie przed zagładą klasztoru Mar Moussa i uczynienie z niego
światowego ośrodka modlitwy i dialogu. Mówi.
„Ośrodek na pustyni to jest zasługa
o. Paolo. Jeszcze przed święceniami kapłańskimi szukał w Syrii miejsca gdzie mógłby
odprawić rekolekcje – wspomina pracujący w Syrii o. Zygmunt Kwiatkowski SJ. – Ktoś
opowiedział mu o zapomnianych ruinach klasztornych na pustyni. Pomysł mu się spodobał.
Wziął baniak z wodą, chleb i powiedział przewodnikom, którzy go zaprowadzili na miejsce,
by mu nikt nie przeszkadzał przez osiem dni”. Polski jezuita dodaje, że właśnie podczas
tych rekolekcji o. Paolo postanowił odbudować zrujnowany klasztor i utworzyć w nim
także wspólnotę mniszą. Dziś jest to najbardziej znany w światowej turystyce i ruchu
pielgrzymkowym klasztor w Syrii. W dowód uznania dla prowadzonej tam pracy prezydent
Syrii nakazał wybudowanie szosy prowadzącej do podnóża góry, na której leży klasztor
z IX-X w. „Przyjmuje się tam wszystkich, można się zatrzymać kilka dni. Jest możliwość
uczestnictwa w najstarszej liturgii chrześcijańskiej, czyli syriackiej. Jest to niesłychanie
bogata wspólnota, która za główny cel swojego istnienia przyjmuje dialog z islamem,
a więc jest to klasztor, który szeroko otwiera ręce dla przyjeżdżających tam muzułmanów”
– mówi o. Kwiatkowski.
Według obserwatorów syryjskiej sceny politycznej decyzja
władz nakazująca o. Dall’Oglio opuszczenie kraju oznacza, że nie chronią one mniejszości
i że są w stanie zaakceptować obecność tylko tych chrześcijan, którzy popierają działania
reżimu i są w stanie z nim współpracować. Gdy chodzi o los mniejszości nie zapowiada
to na przyszłość nic dobrego. Władzom szczególnie nie spodobały się wzywające do
tolerancji i przebaczenia komentarze, które zakonnik publikował w europejskiej prasie.
W dzienniku La Croix wyraził ostatnio nadzieję, że „pojednanie narodowe w Syrii
jest wciąż możliwe” i apelował do stron konfliktu o zrezygnowanie z przemocy.
Jednak,
jak się wydaje, o wydaleniu jezuity zadecydował jego bożonarodzeniowy apel (ukazał
się on w dniu, gdy zakomunikowano mu nakaz opuszczenia Syrii). Misjonarz kreśli w
nim sylwetkę syryjskiego ucznia Chrystusa. Apeluje o solidarność z każdym, niezależnie
od jego przynależności religijnej, politycznej, plemiennej czy językowej. Wzywa zarazem
do dialogu, mediacji i pojednania. Stawia też jasno pytanie, o jaką Syrię trwa walka:
„Czy nasz naród przywróci demokrację będącą w stanie rządzić ponad podziałami czy
też powróci opresyjny reżim, w którym obywatele cierpią niesprawiedliwość?”.
Zakonnik
piętnuje też głosy wzywające do ekstremizmu i pogłębiania podziałów, pokazując jednocześnie,
że pokojowe współistnienie islamu i chrześcijaństwa jest możliwe. Swój bożonarodzeniowy
apel konkluduje słowami: „Nie ma sprawiedliwości i równości bez tolerancji i przebaczenia”.
Jak się wydaje właśnie te słowa zadecydowały o tym, że musi natychmiast opuścić Syrię.