1. Na ogół
chętnie chodzimy na przyjęcia, bo są one okazją do rozmów, odpoczynku, zapomnienia
o codziennych troskach. Szczególny kontekst stanowią wesela, bo uczestniczymy wtedy
w radości dwojga ludzi, którzy decydują się iść odtąd razem i dzielić radości i smutki
codziennego życia.
Król z dzisiejszej przypowieści wyprawia ucztę weselną
swojemu synowi. „Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz
ci nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: «Powiedzcie zaproszonym:
Oto przygotowałem moją ucztę: woły i tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe.
Przyjdźcie na ucztę». Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi
do swego kupiectwa; a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy ich pozabijali” (Mt
22,3-6)
Nie wiemy, dlaczego słudzy nie przyjęli zaproszenia króla. Ich reakcja
jest niezrozumiała. Król zapraszał szczerze i serdecznie; zależało mu na obecności
gości. Gdy spotkał się z odmową, ponownie się do nich zwrócił, informując o tym, że
wszystko jest przygotowane. Ale wtedy doszło nawet do tego, że niektórzy z zaproszonych
zabili wysłanników monarchy.
Czyżby król nie cieszył się popularnością wśród
swoich poddanych albo nie okazywał im dobra? Słowa przypowieści nie potwierdzają tego
typu przypuszczeń.
2. Dostrzegamy w dzisiejszej przypowieści Boga Ojca, Króla
nieba i ziemi, który po tym jak Jego Syn dokonał zbawienia rodzaju ludzkiego, zaprasza
wszystkich ludzi na radosne spotkanie ze Sobą. Każdy ma drzwi otwarte do Jego domu,
w którym została przygotowana uczta.
Jednak jak zadziwia czytelnika przypowieści
reakcja zaproszonych gości, tak zaskakuje nas postawa wielu ludzi żyjących w naszych
czasach, do których Bóg kieruje swoje zaproszenie. Jedni wolą zajmować się sprawami
doczesnymi, gromadzeniem dóbr materialnych, inni handlem, przynoszącym często wielkie
zyski, jeszcze inni podejmują mniej lub bardziej otwartą walkę z Kościołem i jego
przedstawicielami.
Przypowieść opowiedziana przez Chrystusa to historia odrzucanego
zaproszenia, nieustannie kierowanego przez Boga do człowieka. Można ją rozważać na
różny sposób. Można mówić o narodzie wybranym, który nie chciał przyjąć zaproszenia.
Można mówić o poganach i tych wszystkich ludziach, do których kierowane było światło
Ewangelii, którzy jednak woleli żyć w ciemnościach grzechu. Ale można też ją rozważać
w wymiarze indywidualnym, biorąc pod uwagę zaproszenia, jakie Bóg kierował i kieruje
konkretnie do mnie. Nas boli, jeśli ktoś z naszych bliźnich nie przyjmuje naszego
zaproszenia, nie przychodzi na przygotowywaną przez nas uroczystość. Niekiedy przez
lata nie możemy o tym zapomnieć. A tu przecież chodzi o zupełnie wyjątkowe zaproszenie
na wieczną ucztę w Królestwie Bożym, tak naprawdę jedyne, którego nie możemy odrzucić.
3.
Dostrzegamy w nas samych tendencję do zamykania się przed Bogiem i życia własnymi
sprawami, pragnieniami, ambicjami. Odnosimy niekiedy wrażenie jakby Bóg przeszkadzał
nam w dążeniu do szczęścia, do realizacji naszych pięknych zamiarów. O, jakże się
mylimy, jeśli tak uważamy i odrzucamy kolejne Jego inicjatywy. Pisze s. Grażyna Wojnowska,
pallotynka: „ Bóg ci mówi Bóg szepce podpowiada / w ciemnej duszy błyska poświata
/ a ty udajesz że nie ma cię w domu / robisz wszystko co zechcesz / – tak myślisz
– / po kryjomu”.
Żeby przyjąć Boże zaproszenie, trzeba zmieniać nasz sposób
myślenia i postępowania, tracić różnego rodzaju „posiadłości”, które dają nam pozorny
pokój, a w gruncie rzeczy nas zniewalają.
Prośmy Boga, aby dał nam światło
i moc do podjęcia tych wewnętrznych przemian i przyjęcia Jego zaproszenia. Obyśmy
z radością i wdzięcznością mogli pójść na ucztę przez Niego przygotowaną i cieszyć
się Jego obecnością.