1. Ojciec
z dzisiejszej przypowieści zwraca się do obydwóch synów z tym samym poleceniem, aby
podjęli pracę w winnicy. Ich reakcja jest jednak całkowicie różna. Jeden mówi szybkie
i ochocze „tak”, ale nie podejmuje pracy. Drugi wyraża na początku stanowcze „nie
chcę”, ale później sprawę rozważa i idzie do winnicy.
Jezus nie podaje szczegółowych
motywów działania bohaterów przypowieści, pozostawiając ówczesnym i dzisiejszym słuchaczom
Ewangelii sposobność do refleksji i odpowiedzi na rodzące się im spontanicznie pytania.
Być może mieli różne charaktery. Może pierwszy z synów szybko podejmował
wyzwania, ale brakowało mu wytrwałości i nie był w stanie realizować szlachetnych
planów i zamiarów. Odnajdujemy się w tym młodzieńcu, kiedy rodzą się w naszym umyśle
piękne inicjatywy i zamierzenia mające na celu polepszenie sytuacji naszej i środowiska,
ale później się zniechęcamy różnymi trudnościami.
Zdarza się też nam postąpić
jak drugi syn. Nie okazujemy gotowości, by realizować natchnienia pochodzące od Ducha
Świętego. Nie chcemy się wychylać ponad normę przyjętą w naszym społeczeństwie, ale
po pewnym czasie nasze dobrze uformowane sumienie zaczyna nas niepokoić. Dlaczego
– pytamy samych siebie – mam nie podjąć tego natchnienia? Przecież spełniam wszystkie
warunki ku temu, by przynajmniej spróbować. Dopiero później dostrzegamy jak szlachetną
rzecz wykonaliśmy, która przynosi nadspodziewanie obfite owoce.
2. Dzisiejsza
Ewangelia nie kończy się jednak na przypowieści, ale zawiera też dodatek, który niepokoi
nas być może bardziej niż historia o dwóch synach.
„Zaprawdę powiadam wam:
Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem
do was Jan drogą sprawiedliwości, a wyście mu nie uwierzyli. Celnicy zaś i nierządnice
uwierzyli mu. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby
mu uwierzyć” (Mt 21,31-32).
Jezus skierował te słowa przede wszystkim do arcykapłanów
i starszych ludu, powiedzielibyśmy dzisiaj, do elity religijnej i politycznej narodu
wybranego. Trzeba było aktu niezwykłej odwagi, by powiedzieć, że najwięksi grzesznicy
wyprzedzą ich w drodze do królestwa.
Ale na tym właśnie polega paradoks nauczania
Chrystusowego i religii chrześcijańskiej – na różnych logikach stosowanych przez Boga
i człowieka. Jeśli weźmiemy pod uwagę reakcję słuchaczy Jezusa na jego nauczanie,
wielcy grzesznicy, przyznający się do win i wykazujący pokorę, odchodzili szczęśliwi
i zmieniali sposób postępowania; ci natomiast, którzy uważali się za lepszych, nie
byli w stanie otworzyć się na Boże miłosierdzie, lecz raczej starali się znaleźć jakiś
pretekst, by móc oskarżyć Jezusa, pozostając przy dotychczasowym sposobie myślenia
i działania.
3. Powiedzenie Bogu „tak” zobowiązuje do podjęcia konkretnego
działania. Jeśli bowiem przyjrzymy się dokładniej zarówno naszym braciom chrześcijanom,
jak przede wszystkim nam samym, dostrzeżemy, że łatwo wyrażamy zgodę na Bożą inicjatywę,
ale często czynimy to pozornie. Odchodzimy też od tego „tak”, gdy trzeba dać publiczne
świadectwo prawdzie, którą wyznajemy, bo nie jest ona modna, bo może zakłócić nasze
relacje z bliskimi nam osobami i „święty spokój”, którym się cieszymy.
Zdumiewamy
się, gdy ktoś ze sławnych osób pozostawia swój dotychczasowy biznes i obiera drogę
życia konsekrowanego; ktoś inny traci prestiżową posadę polityczną, bo broni wartości
chrześcijańskich; jeszcze ktoś inny cierpi głód i prześladowanie w jakimś kraju, gdzie
panuje dyktatura, i nie chce wyrzec się Ewangelii, mimo że grożą jemu i jego rodzinie
poważne represje. Wtedy zaczynamy intensywniej myśleć i pytać samych siebie, dlaczego
inni mogą to uczynić, a my pozostajemy obojętni?
Prośmy dzisiaj Jezusa Chrystusa
o pokorne i stanowcze podejmowanie jego wyzwań, aby za naszym „tak” szło zawsze postępowanie
zgodne z Jego Ewangelią i z nauczaniem Jego Kościoła.