1. Usłyszana
dzisiaj opowieść o gospodarzu, który najmuje robotników do swojej winnicy o różnej
porze dnia, odnoszona jest zwykle do wielu ludzi, których Bóg powołuje do siebie w
różnych okresach historycznych.
Gospodarz „wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć
robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich
do winnicy. Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na rynku
bezczynnie, i rzekł do nich: «Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam
wam». Oni poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo
uczynił. Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i zapytał
ich: «Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?». Odpowiedzieli mu: «Bo nas nikt nie
najął». Rzekł im: «Idźcie i wy do winnicy»” (Mt 20,1-7).
2. Chciałbym przybliżyć
Słuchaczom odmienną od tradycyjnej interpretację słów Chrystusowych, opierając się
na komentarzu św. Grzegorza Wielkiego, który mówi: „Ową różnicę godzin możemy przystosować
do każdego wieku człowieka. Rankiem bowiem naszego umysłu są lata dziecięce. Za godzinę
trzecią można uważać młodość, kiedy to jakby słońce w górę się wznosi i żar wieku
wzrasta. Szósta godzina to dojrzałość; słońce wtedy jakby w centrum pozostaje, kiedy
to człowiek w pełni sił krzepnie. Dziewiąta godzina to starość, kiedy słońce jakby
z osi nieba zstępuje: wiek ten bowiem zatraca już siłę dojrzałości. Godzina jedenasta
to zgrzybiałość… Ponieważ więc do dobrego życia jeden jest powołany w dzieciństwie,
drugi w młodości, trzeci w pełni sił, inny w starości, inny zaś w zgrzybiałych latach,
jakby o różnych godzinach są wzywani robotnicy do winnicy. Zbadajcie, najdrożsi bracia,
swe postępowanie i przypatrzcie się, czy już jesteście robotnikami Boga”.
3.
Dzisiejsza Ewangelia jak i komentarz do niej św. Grzegorza Wielkiego zachęcają nas
do refleksji nad naszą odpowiedzią na głos wzywającego Pana. Większość z nas szczerze
może powiedzieć, że została nie tylko zaproszona wczesnym rankiem, ale i tę pracę
podjęła. Otrzymaliśmy bowiem chrzest w dzieciństwie; rodzice wyznali w naszym imieniu
wiarę w Chrystusa; zaczęliśmy, nieświadomą jeszcze wówczas, posługę w winnicy.
Dopiero
z biegiem lat, gdy dokonywaliśmy refleksji nad naszym życiem, pytanie o naszą wiarę
w Boga i przynależność do Kościoła stawało się coraz wyraźniejsze i różne otrzymywało
odpowiedzi. Zrozumieliśmy, że nie wystarczy wyznanie wiary naszych rodziców i ich
ważna praca nad naszym wychowaniem: każdy, już jako dorosły, słysząc głos zapraszającego
Pana, świadomie podejmował sam decyzję o pójściu lub nie do winnicy.
Kiedy
zatem odpowiedzieliśmy definitywnie na wzywający głos? Czy było to już w młodości
lub w wieku dojrzałym? A może w starości? A może aż do dzisiaj się wahamy, bo w niektórych
kwestiach jak rozwody, aborcja, eutanazja, zapłodnienie in vitro wcale nie jesteśmy
tak mocno przekonani o słuszności nauki Kościoła?
Dzisiejsza przypowieść jasno
ukazuje, że każdy czas jest odpowiedni do nawiązania głębokiej relacji z Panem, który
nas wzywa do służby. Jego prawa wynagradzania są też zupełnie różne od tych, które
stosuje współczesna ekonomia. Właściciel winnicy rozpoczął wypłatę od ostatnich, tak
jak Chrystus do spoczynku w raju wcześniej wprowadził dobrego łotra niż apostołów.
Często można zauważyć – dodaje św. Grzegorz – iż kogoś wyprzedzamy dobrymi
i licznymi czynami, a jutro zaledwie nadążamy za tym, któregośmy dzisiaj zdawali się
wyprzedzać. Gdy Szczepan umierał za wiarę, Szaweł pilnował szat kamienujących, a jednak
on przewyższył swymi pracami w Kościele świętym tego, którego prześladując, uczynił
męczennikiem. Niech więc nikt nie będzie pewny siebie, choć bowiem został powołany
do wiary, nie wie, czy zasługuje na wieczne życie; niech nikt też nie rozpacza nad
takim, którego widzi pogrążonego w występkach. Nie zna bowiem bogactw Miłosierdzia
Bożego.