Okruchy Ewangelii: dwudziesta druga niedziela zwykła
Nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie
Słuchaj:
1. Zaraz
po tym jak Jezus pochwalił Piotra za jego wyznanie wiary i zapowiedział mu szczególny
urząd, jaki w przyszłości będzie piastować, Zbawiciel „zaczął wskazywać swoim uczniom
na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele wycierpieć od starszych i arcykapłanów, i
uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. A Piotr wziął
Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: «Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to
nigdy na Ciebie». Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: «Zejdź Mi z oczu, szatanie!
Jesteś mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie»” (Mt 16,21-23).
Piotr
wszystkiego mógł się spodziewać, ale nie tak ostrej reakcji ze strony Jezusa. Chciał
przecież Jego dobra, chciał uchronić Go przed krzywdą i cierpieniem, a tymczasem Chrystus,
przechodząc od najwyższej pochwały do surowej nagany, nazwał go teraz szatanem. Apostoł
czuł się zdruzgotany.
Ale i nam się wydaje, że Jezus zbyt mocno zgromił Piotra.
Przecież Piotr wziął Go na bok i doradzał unikanie tych strasznych, z punktu widzenia
ludzkiego, spraw, kierując się dobrocią i miłością do Mistrza. Nie rozumiał jeszcze
wtedy, że Bóg wybrał właśnie taki sposób zbawienia człowieka.
2. Po tym wydarzeniu
Piotr musiał dokonać istotnego przewartościowania w swoim sposobie myślenia o Chrystusie;
jest to pewien proces, który, wcześniej czy później, winien stać się udziałem każdego
wierzącego. Może tu chodzić o próbę dotyczącą naszej zdecydowanej przynależności do
Kościoła; o próbę w odniesieniu do wspólnoty, która została nam powierzona i nie potrafimy
sobie z nią poradzić; o próbę w związku z nieuleczalną chorobą bliskiej nam osoby
albo nas samych. Są to, ogólnie ujmując, sytuacje, w których, mimo naszej najlepszej
woli i zaangażowania, nie potrafimy się odnaleźć, widząc, że drogi Boga są zupełnie
inne niż nasze.
Piotr czuł się do tej pory dobrze z Jezusem: wsłuchiwał się
w Jego nauczanie, z podziwem przyglądał się cudom, uważnie obserwował jak traktuje
przychodzących do Niego i potrzebujących. Teraz natomiast – powiedzielibyśmy współczesnym
językiem – nastąpiło, zupełnie niespodziewanie, mocne pękniecie w jego relacji z Jezusem.
Okazało się, że jego miłość do Chrystusa musi być jeszcze mocno pogłębiona, a przede
wszystkim oczyszczona. „Nie myślał o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie” (por. Mt
16,23). Wtedy Piotr przeżył pierwszą poważną próbę wiary; później przyszły następne,
aż do tej ostatniej, kiedy ze spokojem oddał swoje życie za umiłowanego Mistrza.
3. Ewangeliści nie przypadkowo opisują trudności, na jakie napotykali uczniowie
w swojej drodze do Jezusa. Chcieli pokazać, że dojrzewając w wierze napotykamy na
światło i ciemności. Pokusy pochodzące od szatana mogą się nam niekiedy wydawać małe,
banalne, nie zasługujące na uwagę. Może chodzić np. o nieuczciwość w jakiejś sprawie,
o nadużywanie alkoholu, opuszczanie niedzielnej mszy świętej, wykorzystywanie osób,
relatywizm w sprawach etycznych. Nazywając to wszystko słabościami natury ludzkiej,
tłumacząc presją środowiska i koniecznością chwili, coraz łatwiej będziemy pobłażliwie
traktować coraz poważniejsze wykroczenia. Co więcej, podobnie jak Piotr, będziemy
chcieli narzucić Panu nasz sposób na szczęście i uzdrawianie świata. Bo dzisiejsza
Ewangelia i doświadczenie Piotra przestrzegają nas przed instrumentalnym traktowaniem
samego Boga. Bóg nie jest do naszej dyspozycji i nie możemy Go kształtować jak to
się nam podoba.
Jezus mógłby niekiedy do każdego z nas skierować słowa wypowiedziane
do Piotra, zwłaszcza gdy widzi, że sami odchodzimy albo odciągamy innych od pięknych
i szlachetnych zamiarów, których realizacja wymaga pokornego i wytrwałego dźwigania
krzyża.
Nie możemy jednak, rozważając dzisiejszą Ewangelię, popadać w pesymizm.
Znamy dokładnie życie apostoła Piotra i jego duchowy postęp, jego wzloty i upadki,
przez które jest nam tak bardzo bliski. Prośmy Chrystusa, za jego pośrednictwem, o
to, byśmy mogli bardziej otwierać się na głos Boży, odczytywać Jego wolę i realizować
ją coraz gorliwiej według tego, co boskie, a nie według tego, co ludzkie.