Światowe Dni Młodzieży dobiegają końca. Wielu młodych, którzy uczestniczyli w dzisiejszej
Mszy z Benedyktem XVI, noc spędziło bezpośrednio na Cuatro Vientos, pozostając tam
po wieczornym czuwaniu modlitewnym.
Pomimo upału, który towarzyszył młodym
oczekującym na czuwanie z Benedyktem XVI i burzy, która przeszła nad lotniskiem Czterech
Wiatrów, młodych nie opuszczał entuzjazm. Choć nie dla wszystkich wystarczyło miejsca,
nikt nie tracił nadziei. W trakcie oczekiwania można było spotkać grupy, które razem
się modliły, śpiewały czy odprawiały Msze na prowizorycznym ołtarzu z plecaków.
„Jesteśmy
przygotowani na wszelkie warunki atmosferyczne, tak, że bardzo pozytywnie jesteśmy
nastawieni na niespodzianki pogody” – mówiła młoda osoba z Polski, która nocowała
na madryckim lotnisku w oczekiwaniu na niedzielną liturgię z Benedyktem XVI. „Pogoda
nas nieco zaskoczyła. Ten deszcz był przerażający, aczkolwiek myślę, że to był także
deszcz łaski i oczyszczenia. Dzięki temu mogliśmy cieszyć się z tego dobrego czasu
spędzonego razem z Papieżem na modlitwie, na zabawie, na śpiewie” – dodała druga z
uczestniczek czuwania Dni Młodzieży. „E tam taka burza. Wyglądało to może strasznie”
– skomentował chłopak, który najwyraźniej widział już nieraz podobne niespodzianki
meteorologiczne. Natomiast jego znajoma dodała: „Ta burza jeszcze bardziej nas umocniła.
Pomógł nam po niej śpiew. Duch Święty w nas był i to się czuło. A teraz jest trochę
smutno, że jest już koniec, ale zarazem rozpoczyna się teraz nowa droga w życiu”.
Światowe Dni Młodzieży były wielką manifestacją wiary. Na ulicach Madrytu
młodzi śpiewali, modlili się i świadczyli o swojej wierze, także wobec osób, które
były przeciwne temu spotkaniu. Dyrektor Krajowego Biura Organizacyjnego Światowych
Dni Młodzieży, ks. Grzegorz Suchodolski ufa, że te dni zaowocują nowymi powołaniami.
„Wszyscy, którzy tutaj przybyli, przyjechali, aby umocnić swoją wiarę oraz by nabrać
mocy do dawania świadectwa we współczesnym świecie, w swoich środowiskach. Czy spotkanie
w Madrycie spełniło swoją funkcję? Tę rolę, mam nadzieję, że tak. Dlatego, że młodzi,
którzy tu przybyli z wielkim entuzjazmem, trafili na bardzo trudne warunki: wielki
upał, skwar, ciasnotę na wszystkich punktach zakwaterowania, czy też w miejscach,
gdzie odbywały się katechezy. Te doświadczenia pielgrzyma umacniały ich wiarę. I myślę,
że jeśli przeszli tę próbę pozytywnie, to będą także w stanie oddać Jezusowi dalszą
część swego życia, tym razem tego codziennego”.
„Z nadzieją patrzę na owoce
tego spotkania – dodaje ks. Grzegorz Suchodolski. – Myślę, że wszyscy oczekujemy tego,
co było po poprzednich spotkaniach: wzrostu powołań, odkrycia powołania życiowego
przez młodych. To jest jeden z głównych zamiarów i celów, ponieważ kiedy człowiek
jest na początku drogi swojego życia, to odkrycie tego, co Bóg od niego pragnie, jest
chyba najważniejsze i wielu młodych wsłuchiwało się tu w Słowo Boże i katechezy. A
radość Kościoła powszechnego, radość wiary, entuzjazm, sprawiały, że ta odpowiedź
na Boże natchnienia była przez młodych ludzi bardziej możliwa, ponieważ łatwiej otwierali
się na działanie łaski Bożej”. Dyrektor Krajowego Biura Organizacyjnego Światowych
Dni Młodzieży zaznacza przy tym, że kwestia powołania to rzecz jedna, a druga to posłanie
młodych do tych wspólnot, gdzie żyją, aby także tam, umocnieni w Madrycie, mogli mocno
z wiarą świadczyć o Chrystusie. „Nawet, jeśli są mniejszością w swoich środowiskach,
jak choćby w wielu krajach Europy Zachodniej” – powiedział Radiu Watykańskiemu ks.
Suchodolski.
Młodzi, którzy w tych dniach opanowali Madryt, podkreślają
wielki entuzjazm wiary, jaki towarzyszył im przez cały ten czas. „Jestem z Haiti.
Przybyłem tu z grupą Słowaków, bo tam studiuję. Tu jest bardzo dobrze. Czuję się jak
w domu”. „Jestem z Łotwy, z Jełgawy. To wspaniałe przeżycie, że młodzi ludzie mogą
odnowić swoją wiarę, a zarazem odnaleźć kolegów. Fajne takie doświadczenie, że młodzi
z całego świata mogą świadczyć o swojej wierze”. „Jestem ze Słowacji. Studiuję na
uniwersytecie katolickim w Rużomberku. Są to moje pierwsze Dni Młodzieży, z których
bardzo się cieszę. Jestem zachwycony tą atmosferą”. „Przyjechałem z Burkina Faso.
Jestem bardzo zadowolony, że mogę tu być z ludźmi, którzy przybyli z tak wielu zakątków
świata. Po tym, jak widzę, ilu jest tu młodych, myślę, że możemy być spokojni o przyszłość
Kościoła”.
Natomiast Polacy podkreślają, że madryckie spotkanie na długo
pozostanie im w pamięci. „Jak będę wracać, to pierwsze, co przywiozę, to zmęczenie,
ponieważ będąc tutaj każdą minutę chciało się wykorzystać. Więc zostawało niewiele
czasu na sen. Wrażenia były niesamowite. Poczynając od uczestnictwa w Eucharystiach,
a kończąc na zwiedzaniu Madrytu i jego wspaniałych zabytków”. „Moje pierwsze wrażenie
to tłumy, tłumy, tłumy. Ale znalazły się osoby, które pomogły mi przeżyć te wydarzenia.
Były to osoby, które rzeczywiście wybrały Chrystusa, i przez to promieniują spokojem
i radością”. „Największym wrażeniem, jakie zrobiły na mnie Światowe Dni Młodzieży,
to ta wielka fiesta. W porównaniu: duże koncerty muzyczne gromadzą parę tysięcy osób.
A w Madrycie liczono nas w milionach! Wtedy też okazało się, ilu ludzi wierzy w tego
samego Boga. Tu doświadczali razem Boga, Papieża i pogłębiali razem swą wiarę. Jest
nas tak dużo, tylu młodych z odległych zakątków świata!”. „Światowe Dni Młodzieży
będę wspominał, jako manifestację wiary milionów młodych i to dla mnie jest największym
fenomenem. Poza tym spotkałem ludzi z całego świata: z Afryki, z Azji, z Ameryki,
którzy wyznają tę samą wiarę i wierzą w tego samego Boga. To było najgłębszym przeżyciem”.
Młodzi zaczynają już myśleć o powrocie i odpoczynku. Jednak wszyscy powtarzają,
że to nie są ich ostatnie Światowe Dni Młodzieży i że za dwa lata zjawią się w Rio
de Janeiro.