1. Kobieta
kananejska była przedstawicielką narodu nieprzyjaznego wobec Żydów, uprawiającego
kulty pogańskie. Nic nie wiemy o jej życiu, ale na podstawie ewangelicznego tekstu
możemy powiedzieć trochę o jej sytuacji rodzinnej, a przede wszystkim o jej wierze.
Była
bardzo mocno złączona więzami macierzyńskiej miłości ze swoją nieszczęśliwą córką.
Prosiła o pomoc dla siebie, ale w rzeczywistości chodziło o dar uwolnienia dla jej
dziecka: „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona
przez złego ducha” (Mt 15,22).
Uderza jej wytrwałość w prośbach kierowanych
do Jezusa. Kilka razy zwracała się do Zbawiciela i nie zrażała się, kiedy nie otrzymywała
odpowiedzi albo usłyszała słowa bardzo surowe jak na sposób wypowiadania się Chrystusa.
Po tym jak powiedział: „Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom i rzucić psom” (Mt 15,26),
mogła poczuć się odepchnięta, odejść ze spuszczoną głową, smutna i zawiedziona, w
przekonaniu, że nie wysłucha jej nawet Ten, który pomógł tak wielu innym osobom. A
jednak pozostała, bo była pewna ostatecznej pozytywnej reakcji Jezusa i otrzymania
upragnionej łaski.
2. Spontanicznie pojawia się pytanie, skąd u tej nieznanej
bliżej poganki wzięła się tak silna wiara? Niewątpliwie codzienny kontakt z bliską
cierpiącą osobą sprawił, że stała się pokorna, przezorna, szukająca pomocy przede
wszystkim u Boga, bo od ludzi wielokrotnie doznała licznych rozczarowań. Codzienne
życie doświadczało ją przez ból, który zmieniał jej spojrzenie na świat, ludzi i Boga.
Wykazywała
też wyjątkową cierpliwość, która pozwalała jej spokojnie przyjmować trochę dziwne
postępowanie Zbawiciela. Odnosi się wrażenie jakby nie zwracała w ogóle uwagi na przykre
słowa Chrystusa i była gotowa przyjąć każdą reakcję z Jego strony. To wszystko sprawiało,
że miała jakąś rzadko spotykaną siłę w proszeniu o potrzebną pomoc.
Dlaczego
Jezus tym razem ociągał się z udzieleniem łaski osobie, która tak usilnie Go prosiła?
Przecież w wielu innych przypadkach zwykł dokonywać cudów bardzo chętnie, czasami
nawet z własnej inicjatywy. Sam dostrzegał potrzebujących: chorych, słabych, opętanych.
Dlaczego
właśnie teraz, kiedy biedna Kananejka błaga Go o interwencję, Zbawiciel odmawia i
daje surowe odpowiedzi? Ewangelia nam tego bezpośrednio nie wyjaśnia, możemy się jedynie
domyślać. Być może chodziło Jezusowi o ukazanie obserwującym scenę uczniom siły wiary,
która przekracza granice narodów? Sama zaś kobieta została poddana tej próbie wiary,
z której wyszła zdecydowanie zwycięsko, inaczej niż to się stało z Piotrem, który
przestraszył się silnego wiatru na jeziorze i nie zdał egzaminu z wiary.
3.
My również niekiedy zapominamy, że ufna i żarliwa modlitwa może wpłynąć na działanie
Jezusa, które zmieni każdą naszą, nawet najtrudniejszą, sytuację. Trzeba jedynie prosić
wytrwale i pokornie, bo, jak stwierdza Jerzy Liebert w wierszu Próby: „W głowy
schyleniu // Jest słabość, z której // Siła się rodzi”.
Rozważając dzisiejszą
Ewangelię prośmy Jezusa o pomoc w sprawach, które wydają się nam beznadziejne. Nie
ma potrzeby ich wyliczać, bo każdy ze słuchaczy mógłby od razu podać długą listę trudności,
które on sam albo jego bliscy przeżywają, niekiedy od długiego czasu, i nie widzą
możliwości ich rozwiązania. Łatwo dostrzegamy wokół nas ludzi udręczonych życiem,
przeżywających poniesione porażki i niepowodzenia. Kobieta kananejska mówi nam wszystkim,
że warto spróbować jeszcze raz, nawet jeśli wydaje się, że Jezus milczy albo odpowiada
nam w zupełnie inny sposób niż tego się spodziewamy.
Pamiętajmy, że to właśnie
Zbawiciel uczy nas synowskiej śmiałości i ufności w słowach „Wszystko, o co prosicie
w modlitwie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie” (Mk 11,24). On, który
był zasmucony niedowiarstwem swoich bliskich (por. Mk 6,6) i małą wiarą swoich uczniów
(por. Mt 8,26), wyraził podziw i uznanie dla wielkiej wiary kobiety kananejskiej,
dzięki której zmieniło się radykalnie życie jej samej i jej córki.